Przy samochodzie czekał Luke Wylde. Kołysał się na piętach, pogwizdując pod nosem. Na widok Ethana przywołał na twarz idealnie obojętną minę.
- W porządku, szefie? – zapytał. Miał włosy obcięte niemal przy samej skórze, jak u żołnierza, jednak brylanty w uszach sugerowały, że jakąś częścią siebie chciałby zostać raperem.
Blackmore nieznacznie skinął głową. Uniósł dłoń z wyprostowanymi dwoma palcami, po czym zgiął je, dając znać stojącym za nim ludziom, że mogą odejść. Mężczyźni oddalili się w stronę czarnego SUV-a, identycznego z tym, przy jakim stał Luke. Poruszali się niemal bezszelestnie, co pozostawało w opozycji do ich gabarytów. W umyśle Ethana nasuwało to skojarzenie z elektrycznymi samochodami.
- Na pewno w porządku? – brnął Luke. – Bo jakoś pan nie wygląda.
Ethan pomyślał o federalnych, z którymi rozmawiał Eddie. Ten sam Eddie, który teraz wykrwawiał się w Królewskiej Czerwieni. Była w tym jakaś ponura ironia, musiał to przyznać.
- Zapomniałem dokończyć kanapkę.
Luke zmarszczył czoło.
- Proszę?
- Kanapka – powtórzył Ethan cierpliwie. – Zapomniałem o kanapce.
Luke spojrzał ponad jego ramieniem.
- Mogę wrócić i...
Blackmore poklepał go po ramieniu.
- Lepiej nie. Tłok się tam zaraz zrobi.
- Gliny?
- Gliny, koroner. Typowy poniedziałek.
Luke skrzywił się nieznacznie.
- Jest źle?
- Jeszcze nie.
- Ale będzie?
- To zależy.
Luke znów spojrzał w stronę Królewskiej Czerwieni. Z tego miejsca widać było tylko kawałek szyldu wyciętego w kształt korony.
- Czarny Kot – powiedział Ethan z namysłem. – Federalnych interesuje, dlaczego tam, kurwa, chodzę.
Wylde zaczął się uśmiechać, lecz równie szybko przestał, gdy szef spiorunował go wzrokiem.
- No cóż – chrząknął – lubi pan to miejsce.
- To zacznę lubić inne.
Luke wysunął stopę do przodu i trącił niewielki kamyk czubkiem buta. A potem jeszcze raz. I znowu. Zastanawiał się nad czymś.
- Może założyli, że chodzi nie tylko o panienki? I jakoś, no nie wiem, skojarzyli to ze spotkaniami z tym smętnym gościem z Bogoty – zasugerował.
Blackmore wzruszył ramionami. Nie żeby taka ewentualność nie przeszła mu przez myśl – przeszła i to jako pierwsza. Co jednak mógł zrobić? Czekać na rozwój wypadków, nic poza tym. Rozpoczynając własne działania, wprowadzi tylko jeszcze większe zamieszanie. Niepotrzebny ruch, histeryczny. A on nie był histerykiem. Nie znalazłby się w tym miejscu, gdyby nim był. Nawet mając za ojca Alexandra Blackmore'a.
- Zależy, co jeszcze powiedział im Eddie.
- Może niewiele, może bardzo dużo. A panu co powiedział?
- Głównie starał się mnie przekonać, że nie powiedział nic.
- Czyli wszystko – mruknął Luke ponuro.
CZYTASZ
NIECZYSTE ZAGRANIA
RomanceNOWA ODSŁONA ROMANSU MAFIJNEGO! Ethan Blackmore jest wysoko postawionym członkiem mafii. Wie jednak, że nigdy nie zasiądzie na samym szczycie, dlatego postanawia wcielić w życie plan, który pozwoli mu opuścić szeregi instytucji, z której się nie wyc...