Rozdział szesnasty

1K 93 20
                                    


Judith myślała, że miejsce, o którym wspomniał Long Island, będzie gdzieś dalej, może nawet poza miastem. A w każdym razie będzie obce. Kiedy jednak zajechali pod Orion, poczuła, że coś w niej wszczyna bunt. Było trochę tak, jak gdyby została oszukana.

- Mówiłeś, że załatwiłeś mi wolne – zauważyła z wyrzutem.

- Bo załatwiłem.

- Więc co tu robimy?

- Wynająłem cię. – Posłał jej wymowne spojrzenie. – To chyba wystarczy za odpowiedź.

- Będziesz mnie tu pieprzył?

- Tak powiedziałem?

- Nie. – Przygryzła wargę. – Ale chcę wiedzieć, po co tu jesteśmy.

- Po prostu wysiądź z tego cholernego wozu.

- Już nie otwierasz mi drzwi? Nie jesteś szarmancki?

Uderzył rękoma w kierownicę. Jude aż się wzdrygnęła.

- Zaraz mnie wkurwisz, Judith.

Sięgnęła klamki i bez słowa wysiadła z SUV-a. Milczała, kiedy Blackmore prowadził ją przez parking i dalej, do tylnego wejścia Oriona. O tej godzinie nie spodziewała się tłumów i poczuła ulgę, kiedy jej oczom ukazał się wyłącznie pusty korytarz.

Ethan zatrzymał się przed salą prób. Lustrzaną salą, jak czasem myślała Jude. Otworzył drzwi wyjętym z kieszeni kluczem i wepchnął ją do środka. Namacał włącznik i pomieszczenie zalało mlecznobiałe światło.

- Zatańczysz dla mnie, Judith – powiedział.

Ruszyła w stronę podestu, ale chwycił ją za rękę.

- Nie, nie tak. – Kiwnął głową w stronę kanapy. – Tam.

Jude pojęła, o jaki rodzaj tańca chodzi.

- Może pójdę się prze...

- Wystarczy, że ściągniesz sukienkę.

- Muzyka? – zapytała, starając się brzmieć neutralnie.

Skinął głową.

- Wybierz coś seksownego.

Podeszła do sceny i sięgnęła do schowanej za nią listwy. Włączyła leżący obok tablet i przejrzała foldery z piosenkami. Nie, żeby to miało jakieś znaczenie – i tak zatańczy do wszystkiego – chciała po prostu, aby przed Blackmorem wyglądało to tak, że faktycznie jest zaangażowana. Wybrała ścieżkę zapisaną jako „Piątkowy wieczór", wcisnęła PLAY i wstała. Zrzuciła z siebie kurtkę, następnie sukienkę. Jako że nie miała na sobie stanika, została wyłącznie w koronkowych stringach. Ethan siedział na kanapie, wbijając w nią spojrzenie. Jude ruszyła w jego kierunku wolnym krokiem.

Zatrzymała się jakieś pół metra przed nim i opadła na kolana. Podpełzła, położyła mu dłonie na udach i zakręciła biodrami. Blackmore nic nie mówił, nie wykonał też żadnego ruchu, po prostu patrzył. Jude wychyliła się do przodu tak, jakby chciała go pocałować, a zaraz potem poderwała się na nogi. Odwróciła się tyłem do Ethana i zaczęła kołysać pośladkami. Zsuwała się coraz niżej, aż wreszcie usiadła mu na kolanach. Ocierała się pośladkami o twardniejącą męskość, coraz śmielej, coraz bardziej bezwstydnie. Jej ciało i muzyka stanowiły jedność. Czuła zapach Ethana, a chwilę później poczuła jego dłonie na piersiach.

- Jesteś cudowną suką, wiesz? – wyszeptał jej do ucha.

Jude poczuła, jak przeszywa ją dreszcz. Wcale nie nieprzyjemny. To bliskość tego mężczyzny, niewiarygodne, że tak na nią działał.

- Jestem? – szepnęła, przymykając powieki.

Dłonie Ethana błądziły po jej plecach, piersiach, szyi. I nagle zapragnęła, żeby ją zerżnął, mocno i brutalnie. Może to szampan w połączeniu z sączącą się z głośników muzyką, może to symulujący stosunek ruch bioder, nie wiedziała. Tak czy inaczej, była napalona. Jej cipka robiła się mokra i zaraz to stanie się niemal bolesne. Chciała, żeby Blackmore włożył w nią palce, a potem kutasa.

- Wystarczy. Wstań.

Jude spełniła polecenie. Odwróciła się powoli, stając z Ethanem twarzą w twarz. Była niemal naga, lecz nie krępowało jej to. Nie tylko dlatego, że tego rodzaju spektakle stanowiły element jej pracy. Wywierała wrażenie na stojącym przed nią mężczyźnie i podobało jej się to. To próżność, owszem, ale i tak jej się to podobało.

Ethan przesunął dłońmi po jej ramionach. Znów poczuła ten przyjemny dreszcz.

- Ładnie się dziś spisałaś – pochwalił i ku jej zdumieniu sięgnął do kieszeni, z której wyjął pokaźny plik banknotów.

Ubodło ją to. Wydźwięk całej tej sytuacji. Nie powinno tak być, ale było. Znienawidziła za to siebie, znienawidziła za to jego. Przyjechali tu, do Oriona, gdzie pracowała jako dziwka, ale to mu nie wystarczyło. On dodatkowo potraktował ją jak dziwkę, pokazał gdzie jest jej miejsce. Tańczyła, kiedy kazał jej tańczyć, miała spierdalać, kiedy kazał jej to zrobić. Płacę ci, więc cię mam. Każdy w jakimś sensie się sprzedaje, ale ty, mała Judith, jesteś w tym wszystkim najbardziej żałosna, bo pozwoliłaś sobie uwierzyć, że mogłabyś być kimś więcej.

- Czy według ciebie robiliśmy, jak to ujęłaś, pojebane rzeczy?

Zaprzeczyła ruchem głowy. Patrzyła na niego beznamiętnie, zaciskając usta.

- Więc dwa tysiące, tak?

- Tak.

Blackmore odliczył dwadzieścia pięć banknotów, same setki, i podał jej.

- Za dużo – zauważyła.

Zacisnął jej dłoń na pieniądzach i zamknął ją w swojej.

- Jak mówiłem, dobrze się spisałaś.

Przemyślała to i doszła do wniosku, że układ jest uczciwy.

- Dzięki. – Chciała się odwrócić, lecz Blackmore nie puszczał jej ręki.

- Jak sądzisz, polubiliśmy się? – zapytał.

Zastanowiła się nad odpowiedzią.

- Tak. Chyba tak.

Skinął głową.

- Zadzwonię do ciebie jutro.

- A teraz?

- Teraz się ubierzesz, a potem cię odwiozę.

Odwróciła się i zaczęła iść w stronę podestu, gdzie zostawiła sukienkę i kurtkę. Kiedy schyliła się, żeby podnieść swoje rzeczy, Ethan znów się odezwał.

- Gdyby zdarzyło się tak, że gliny będą z tobą gadać, co im powiesz?

Zerknęła przez ramię.

- Zależy, czy zapłacą więcej niż ty – palnęła i zaraz tego pożałowała.

Ethan dopadł do niej błyskawicznie. Poruszał się z przerażającą szybkością, nie jak człowiek, lecz raczej jak dziki kot. Poderwał ją szarpnięciem i pchnął na ścianę z luster. Złapał ją za gardło i przycisnął do chłodnej tafli.

- Co powiesz gliniarzom, jeśli będą pytać? – powtórzył.

- Że się spotykamy. Że coś do siebie czujemy i się spotykamy.

- Jesteś pewna? – Zwiększył nacisk na jej szyję. Jeszcze trochę i odetnie jej dopływ powietrza.

- Tak – wychrypiała. – Jestem pewna.

- Nie chciałabyś mieć we mnie wroga. – Jego oczy płonęły w pociągłej twarzy, a on wyglądał jak sam diabeł.

Patrzyła na niego, czując lęk oraz tę dziwną gorączkę obejmującą całe ciało. Jego dotyk... jego zapach... bliskość... Potrzebowała tego mężczyzny w równym stopniu, co uważała, że przyniesie jej zgubę.

- Nie, nie chciałabym – szepnęła.



NIECZYSTE ZAGRANIAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz