Rozdział dziewiąty

1.1K 106 5
                                    


Wślizgnęła się do garderoby, licząc, że tym razem też nikogo tu nie będzie. Nie miała jednak tyle szczęścia. Na dźwięk otwieranych drzwi siedząca na jednym z foteli Cam odwróciła głowę. Posłała Judith ten swój pretensjonalny uśmiech i powiedziała:

- Jakoś szybko wróciłaś.

Jude zbyła to wzruszeniem ramion.

- A co miałam tam robić?

- Ciebie nie zerżnął? – odpowiedziała pytaniem Cam.

Jude skrzywiła się na samą myśl. Zlustrowała długi blat, na którym walały się najprzeróżniejsze rzeczy: kosmetyki, spinki, podwiązki, peruka. Nigdzie jednak nie widziała swojego plecaka. A pamiętała, że go tu kładła.

- Nie zerżnął.

- Jesteś pewna? – Cam ostentacyjnie zerknęła na jej rozpięty top.

- Tak.

Dziewczyna gwizdnęła.

- Nie wiesz, co tracisz. Facet ma niesamowitego kutasa. A to, co z nim robi... Doszłam, zresztą chyba widziałaś?

- Widziałam – potwierdziła Jude, rozglądając się za plecakiem. Wreszcie go zauważyła. Ktoś, zapewne szczerząca się do niej suka, cisnął go w kąt, nieopodal kosza na śmieci. – Może jeszcze trzeba było go wyrzucić przez okno.

Cam zignorowała tę uwagę. Sięgnęła po szczotkę i zaczęła przesuwać nią po swoich krótkich włosach.

- W ogóle wiesz, kim ten facet jest? – zapytała, spoglądając w odbijającą się w lustrze Jude.

- Nie, a co?

- To mafiozo. – Cam uśmiechnęła się szeroko, jak gdyby „mafiozo" to był jakiś synonim słowa „Bóg". – Nieźle, co?

- A Elezi to niby kto? – zauważyła Judith przytomnie. – Członek kółka parafialnego?

Cam okręciła się na krześle, zwracając się twarzą do niej.

- Elezi to zwykła płotka – powiedziała ściszonym głosem. – Ale ten facet... – Znów gwizdnęła. – Widziałaś Ojca Chrzestnego?

Jude przewróciła oczami.

- O Jezu, nie zaczynaj.

Dziewczyna zachichotała.

- Zgoda, to zbyt pretensjonalne. Ale wiesz, o co mi chodzi.

- Wiem – zgodziła się Jude, podnosząc plecak z ziemi. Wyjęła z niego czarne dżinsy, koszulkę i ruszyła do przyległej do garderoby łazienki.

- Nie zapytasz, skąd wiem, kim on jest? – ciągnęła Cam.

Judith zatrzymała się z ręką wspartą na futrynie.

- Nie obchodzi mnie to.

Cam wydęła wargi. Nie takiej odpowiedzi się spodziewała.

- Dlaczego właściwie nie przebierzesz się tutaj? Wstydzisz się czegoś?

Jude zbyła to pytanie milczeniem. Nacisnęła klamkę i weszła do łazienki.

- Nie masz tam nic, czego i tak wszyscy by już nie widzieli! – zawołała za nią Cam.

Między innymi przez takie odzywki Jude miała ochotę ją zamordować.

Przebrała się w swoje ubranie, po czym podeszła do zlewu. Odkręciła kran i wsunęła ręce pod strumień chłodnej wody. To jakoś tak pomagało na tę dziwną gorączkę, która w dalszym ciągu nie chciała jej opuścić.

Usiadła na zamkniętym sedesie i przyjrzała swoim dłoniom. Ociągała się z wyjściem z łazienki, mając nadzieję, że przez ten czas Cam sobie pójdzie. Zamiast tego usłyszała, że do pomieszczenia wchodzą kolejne osoby. Nie było sensu dłużej tu siedzieć; tylko patrzeć, jak ktoś zacznie się do niej dobijać. Westchnęła i podniosła się na nogi. Przechodząc obok umywalki, zerknęła na siebie w lustrze – na zagubioną dziewczynę o smutnych oczach – po czym nacisnęła klamkę. Weszła prosto w duszący zapach lakieru do włosów i tandetnych perfum; widać, Cam sobie nie żałowała.

- O, Jude – powiedziała ładna Azjatka, uśmiechając się lekko. – Myślałam, że dziś masz wolne.

- Już wychodzę – bąknęła Judith. Mogłaby jeszcze dodać, że każda chwila w tym miejscu sprawiała jej wręcz namacalny ból. Wyjątkiem były tylko te, w których tańczyła. Ale po co? Kto by ją zrozumiał?

- Wpadła w oko panu mafiozo – palnęła Cam, podnosząc się z fotela, czerwonego, tak jak lakier na jej paznokciach. – Ale jak zwykle spieprzyła.

- Któremu? – zapytała druga kobieta, szczupła brunetka. Stała przy wieszaku z kostiumami, wybierając coś na dzisiejszy wieczór.

Elise, wyłowiła Jude z pamięci, patrząc na jej dekolt, tak głęboki, że widać było tatuaż między piersiami. Przez cienki materiał odznaczał się także kolczyk w sutku.

- Brunet, wysoki, dobrze zbudowany – zaczęła wymieniać Cam. – Zielone oczy, ładny uśmiech. Posuwa tak, że można się zakochać.

Elise się ożywiła.

- Taki elegancko ubrany? Na czarno?

Cam pokiwała głową.

- Elegancko i drogo.

- Wiem, który. – Elise uniosła wieszak z zielonym gorsetem z frędzlami, po czym odwiesiła go z powrotem. – Daje dobre napiwki.

- Niezłego ma kutasa, co? – Cam zachichotała.

Elise przymknęła powieki, przywołując na twarz rozmarzony wyraz.

- Mógłby mnie ujeżdżać co noc.

Jude poczuła, że żołądek wywraca jej się na lewą stronę. Zarzuciła sobie plecak na ramię i ruszyła do drzwi.

- Hej, Jude! – zawołała za nią Cam. – Nie udawaj, że to cię nie kręci! Widziałam, jak na niego patrzyłaś.

Jude wyszła, nie oglądając się za siebie. Miała wrażenie, że jest brudna, że to miejsce i ci ludzie przywierają do niej, oblepiają zepsuciem, które wżera się w skórę. Do któregoś momentu mogła się starać to z siebie zmywać, ale co potem? Co się stanie, jeśli nie będzie już mogła dłużej tego robić?

Przecięła korytarz szybkim sztywnym krokiem, pchnęła drzwi i znalazła się na zewnątrz. Przyjemnie chłodne powietrze owiało jej twarz. Jego zapach – słodkawy, niemal niewinny – niósł ze sobą słodko-gorzkie wspomnienia, podobne do tych, które wzbudzała woń papierosowego dymu. Przystanęła i rąbnęła się pięścią w czoło. Zabolało, ale pomogło. Za dużo myślisz, skarciła się w duchu. Przestań, po prostu przestań, do cholery.

Usłyszała przyciszone głosy i zerknęła w tamtym kierunku. Kilku mężczyzn stało przy czarnym SUV-ie, a jednym z nich był seksowny świr z Long Island. Ich spojrzenia skrzyżowały się na moment i Jude pośpiesznie odwróciła głowę. Miała nadzieję, że jej nie rozpoznał, że zapomniał o niej z chwilą, gdy wyszedł z Oriona.

Wsiadła do samochodu, przekręciła kluczyk w stacyjce i uruchomiła silnik. Radio włączyło się automatycznie, a z głośników popłynęły pierwsze takty utworu Heart of Glass grupy Blondie. Raz byłam zakochana i to było wspaniałe – zaśpiewała Debbie Harry. Jude sięgnęła do gałki głośności i przekręciła ją do zera. Chwilowo nie miała ochoty na muzykę. Nie miała ochoty na cokolwiek.

Wyjeżdżając z parkingu, rzuciła grupie mężczyzn stojących przy czarnym SUV-ie przelotne spojrzenie. W filmach członkowie mafii jeździli podobnymi samochodami, więc albo obie obejrzały ich za dużo, albo Cam wcale nie wzięła tego z kosmosu. Może powiedział jej o tym gadatliwy klient? Lubiła wiedzieć rożne rzeczy, często sama ciągnęła ich za języki, jak gdyby sądziła, że gdzieś tam istnieje jakiś jeden szczególny sekret przeznaczony tylko dla jej uszu i jeśli go pozna, z dziwki zmieni się w królową. Wiedza to władza, owszem, jednak nie zawsze. Jude rozumiała, że czasem jest wręcz odwrotnie. A ten facet, seksowny psychol z Long Island...

Miała wrażenie, że może przynieść wyłącznie kłopoty.

NIECZYSTE ZAGRANIAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz