Rozdział 12

48 5 0
                                    

May

Otworzyłam oczy i poczułam, niemiłosiernie kłujący ból skroni. Potarłam miejsce i zmarszczyłam brwi. Coś się tu nie zgadzało. Skupiłam wzrok na suficie — był zwykły, biały i bez żadnych stylizowanych form. To nie jest MÓJ sufit.

Wciąż leżąc, rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam. Ani odrobinę nie przypominał mojej sypialni, w której teraz powinnam była się znajdować. Podniosłam czarną pościel, jaką byłam dotychczas przykryta i spojrzałam wzdłuż swojego ciała. Nie miałam na sobie nic. Hm, ciekawe — kiwnęłam z uznaniem głową, a nawet lekkim rozbawieniem.

Podniosłam się z impetem do pozycji siedzącej, jednak dopiero po chwili zrozumiałam, że nie był to zbyt mądry pomysł, ze względu na mocny ból głowy. Przypomniałam sobie również, że przecież mogę nie być sama. Spostrzegłam, że druga połowa łóżka była pusta.

— Thomas? — zapytałam niepewnie, jednak w pokoju wciąż panowała głucha cisza.
Siedziałam chwilę na łóżku, rozglądając się po pokoju. Była to przeciętna sypialnia średniego rozmiaru. W całym pomieszczeniu dominował odcień błękitu, a nad łóżkiem wisiał obraz ze szkła, przedstawiający morze. Ujrzałam wschodzące zza horyzontu słońce. Przycisnęłam nieco mocniej do ciała czarny materiał, którym byłam okryta i zeszłam z łóżka. Przesunęłam szklane drzwi, które prowadziły na duży balkon z widokiem na piaszczyste plaże Los Angeles.
Widok zapierał dech w piersiach, pomimo tego, że nie obudziłam się na szczycie drapacza chmur, a w jednym z mieszkań nadmorskiego pasma budynków. Oparłam się o balustradę, wpatrując głęboko w wschodzące z nad tafli wzburzonej wody słońce.

Usłyszałam za sobą dźwięk, zamykających się drzwi. Uśmiechnęłam się szeroko i odwróciłam w stronę... Thomasa?

— Co ty tu robisz?! — zapytałam zdezorientowana niebieskookiego bruneta. Ten jedynie uśmiechnął się szeroko i podszedł nieco bliżej, obejmując mnie w talii. Nie zareagowałam, ponieważ wciąż próbowałam zrozumieć, dlaczego to on a nie Tom, a tym bardziej dlaczego oczekuje, że to ma być Tom.

— Jak to co? — szepnął zaczepnie do mojego ucha i przygryzł jego fragment. — Czyżbyś nie pamietała — Szybkim ruchem obrócił mnie tak, że przywarłam plecami do metalowej barierki tarasu. — zeszłej nocy? — Uśmiechnął się zaczepnie i wbił w moje usta. Dopiero po niespełna chwili doszłam do siebie, czując jak materiał czarnej pościeli, zaczął się zsuwać. Odepchnęłam go od siebie i obdarzyłam wzburzonym spojrzeniem.

— Jasne, że pamietam! — skłamałam. — Tylko nie bardzo kojarzę jak tu przyjechaliśmy. — przyznałam, co akurat było szczerą prawdą. Przez to, że nie potrafiłam sobie przypomnieć niczego, od wypicia drugiego shota z Tomem, musiałam jakoś teraz wybrnąć. Postarać sobie przypomnieć, przynajmniej najważniejsze fragmenty z zeszłego wieczoru.

— Zamówiliśmy taksówkę. — Wzruszył ramionami, jakby to było nad wyraz oczywiste. Kiwnęłam głową ze zrozumieniem i ruszyłam przed siebie z zamiarem wejścia do środka. Ominęłam bruneta, który wodził za mną wzrokiem.

Tuż przed samymi drzwiami, poczułam jak czarny materiał w ułamku sekundy, zsunął się, aż do moich lędźwi. Gdyby nie to, że zdołałam przytrzymać go w ostatnim momencie zapewne spadł by na podłogę. Odwróciłam głowę i zobaczyłam, że brunet nadepnął na końcówkę pościeli. Zmierzyłam go wzrokiem, ale on wciąż przytrzymywał nogą materiał. Wystarczyłby jeden ruch aby pozbawił mnie go całkowicie.

— Puść. — powiedziałam powoli.

Czułam, że długo nie wytrzymam, ponieważ łapiąc krawędź materiału, chwyciłam go w nie naturalny sposób, więc czegokolwiek bym nie zrobiła, będę na przegranej pozycji.
Kącik jego ust drgnął ku górze, gdy pociągnął o kilka centymetrów w swoją stronę materiał.

May Ellison a smile worth a sin [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz