Rozdział 11

56 6 0
                                    

May

Wyszłam z kancelarii nieco wcześniej, by móc się przygotować na dzisiejszy wieczór i chwile odespać. Gdy zobaczyłam to zdziwienie wymalowane na twarzach Thomasa i Patricka, gdy o 16.00 opuściłam drzwi swojego gabinetu, obwiniałam się, że nie zrobiłam im zdjęcia. Zamiast tysiąca słów, posłałam im jedynie zawadiackie spojrzenie i ruszyłam w kierunku wyjścia.

Gdy przyjechałam do domu, nastawiłam budzik i rzuciłam się w objęcia łóżka, zasypiając, dopóki dźwięk ustawionego alarmu mi pozwoli.

Rozbłyski kolorowych świateł, otaczające mnie z każdej strony. Niby głośna muzyka, jednak wydająca się dziwnie odległa i wytłumiona. Czerwona kanapa. Poczułam, jak ujmuje mnie w talii i przyciąga do siebie zaborczo. Nasze usta natychmiast łączą się w głębokim pocałunku. Kim on jest. Nie widzę jego twarzy. Wszystko wydaje się takie realistyczne, prócz jego twarzy.

Otworzyłam oczy i zdezorientowana rozejrzałam się w poszukiwaniu telefonu, którego tępo powtarzający się alarm, stawał się coraz bardziej irytujący. Wyłączyłam budzik i wzięłam głęboki wdech, przecierając dłońmi twarz. Opadłam ponownie na łóżko i spojrzałam na sufit, który zdawał się przez chwile być najciekawszym zjawiskiem w moim życiu.

Był to zwykły sufit, pomalowany na biało. Zdobiony stylową sztukaterią i rozetą gipsową, którą dopełniał jeszcze duży, bogaty żyrandol.

Z impetem wstałam, nie chcąc marnować już ani chwili. Ruszyłam w kierunku łazienki i zaczęło się wyzwanie. Tysiąc pomysłów naraz; jaki wykonać makijaż, w co się ubrać, jak upiąć włosy?!

Pod prysznicem zamknęłam oczy i wsłuchałam się w odgłos kropel, spadających na kamienną podłogę. Tego było mi trzeba, chwila spokoju. Pełnego relaksu.

Usłyszałam dźwięk, oznajmiający, przyjazd windy. Zdziwiona, zakręciłam wodę i ruszyłam w kierunku drzwi, po drodze łapiąc za granatowy, jedwabny szlafrok.

— Pani Ellison? — zapytał niepewnie niebieskooki brunet, którego poznałam jakiś czas temu. Skończyłam wiązać szlafrok i spojrzałam na niego ze zdziwieniem.

— Co ty tu robisz? I jak w ogóle tu wszedłeś, przecież...

Dopiero teraz zauważyłam. Spojrzałam na jego dłoń. Trzymał w niej małą, białą karteczkę. Zapewne była to ta karteczka, którą zostawiłam mu rano, wychodząc na rozprawę, kilka miesięcy temu. Ach nie dobrze... Uniósł kartkę, chcąc coś odpowiedzieć, ale go uprzedziłam.

— Nic nie mów. — uciszyłam go. Przez chwile się zawahał, po czym podszedł do mnie o kilka kroków.

— Czy mógłbym zamienić z tobą kilka słów? — zapytał, spoglądając na czerwoną kanapę w salonie.

— Teraz nie bardzo mam czas. Możemy to zrobić w Lumière. Znajdziesz mnie tam koło 22.00 wieczorem. —

— Yhm. — skinął głową. — Z kim się tam wybierasz? — zapytał wścibsko.

Zmarszczyłam brwi i podeszłam do niego bliżej, tak, że teraz dzieliło nas z pół metra. Spojrzałam w jego niebieskie oczy, przypominając sobie wieczór, w którym rozpływałam się w ich atłasowym odcieniu. Następnie skierowałam wzrok na usta, przybliżając się lekko i ponownie to zrobiłam, wciąż mając wszystko pod doskonałą kontrolą. Jeden centymetr za dużo i po zabawie. Kiedy dzieliło nas już tylko kilka centymetrów, uśmiechnęłam się szelmowsko.

— To chyba nie jest twoja sprawa. — powiedziałam cholernie seksownym głosem. Położyłam dłoń na jego torsie, klepiąc go dwukrotnie.

— Do zobaczenia w klubie. — Obeszłam go i z powrotem ruszyłam w kierunku łazienki, zwracając uwagę na ruch swoich bioder. Byłam pewna, gdzie teraz znajdował się jego wzrok. Mężczyźni są tak zadziwiająco przenikliwi. Zawsze, gdy sobie pogrywałam i z radością sprawdzałam, gdzie kryją się granice, kochałam testować, co się stanie po ich przekroczeniu. Gdy już miałam zniknąć za ścianą, która prowadziła do korytarza. Przed zniknięciem z pola widzenia niebieskookiego bruneta, jednym ruchem zrzuciłam z siebie szlafrok, który spadł na ziemię. Nie zatrzymałam się ani na chwilę. Mogłam tylko domyślać się jego reakcji. Zapewne była bezcenna — zaśmiałam się w myślach, znikając w ciemności korytarza.

May Ellison a smile worth a sin [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz