Rozdział 5

98 8 0
                                    

May

Na sali zapanowała cisza, którą przerwał silny, męski głos.

— Wznawiam sprawę z powództwa pani Sophie Warren przeciwko Harleyowi Warrenowi o ograniczenie władzy rodzicielskiej na postawie artykułu 107 paragrafu 2 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego.— Salę wypełniły donośne uderzenia młotka sędziowskiego w celu ukazania niektórym, że przerwa właśnie dobiegła końca.

— Kontynuując, czy oskarżony chce składać wyjaśnienia? —

— Tak wysoki sądzie. — Mężczyzna siedzący po mojej prawej stronie wstał i poprawił marynarkę.

— W takim razie proszę powiedzieć sądowi, co Panu wiadomo w tej sprawie. —

— Otóż wysoki sądzie, jestem ciężko pracującym, uczciwym człowiekiem. Aby nasza córka mogła mieć lepszą przyszłość, musiałem wyjechać na cztery lata by na to zarobić. —

— Oczywiście, bo przecież tu niema żadnych prac?! — wstając, wykrzyczała pani Warren, rozbawionym tonem.

— Wysoki sądzie, gdy mój klient dostał propozycje pracy za granicą o sowitej płacy, była to idealna możliwość do zapewnienia córce odpowiedniego bytu. Czego pomimo nieuniknionej rozłąki się podjął. W celu wyższego dobra. — powiedziałam, pewnie i nieugięcie. Ponownie usiadłam na drewnianej ławie.

— Proszę kontynuować.— powiedział sędzia, przenosząc wzrok na oskarżonego.

— Więc tak jak pani mecenas powiedziała. Pomimo tego, że musiałbym opuścić rodzinę, podjąłem się pracy. Przez pierwszy rok nie było problemów, aż Sophie nie znalazła sobie tego swojego lekarza, blondyneczka. — Spojrzał drwiąco w stronę kobiety, siedzącej koło Thomasa. Kobieta zwiesiła głowę w dół.

— Potem jak się dowiedziałem, że znalazła sobie innego, spotkaliśmy się w sądzie i wzięliśmy rozwód. — ponownie spojrzał w stronę sędziego. — Naturalnie, przez to, że ja byłem daleko od córki, płaciłem alimenty. —

— Czyżby? — uniósł wyzywająco brew. — Dlaczego nie płacił pan przez ostatni rok. Moja klientka nie otrzymała ani jednego przelewu? — zapytał Tom, wstając.

— Odkładałem, by następnie po przyjeździe założyć konto córce i przelać tam całe te oszczędności. —

— Nie pomyślał pan przypadkiem, że należałoby wcześniej powiadomić panią Warren o tym postanowieniu? — Spojrzał na niego utwierdzającym to spojrzeniem.

— To miała być niespodzianka. —

— Ach, niespodzianka. — powtórzył z drwiną Tom, po czym spojrzał w stronę sędziego. — Wysoki sądzie, czy to, że pani Warren przez cały rok nie dostawała żadnego wsparcia finansowego na córkę. Musiała ją utrzymywać bez pomocy ze strony jej ojca. Było niespodzianką? — powiedział bardziej twierdząco niż pytająco. — Albo fakt, iż moja klientka w żaden sposób nie została o tym pomyśle poinformowana. — uśmiechnął się w sposób, o jaki nigdy go nie podejrzewałam — z nutą triumfu.

— Niewątpliwie, niespodzianka. —

Na sali, rozbrzmiały stłumione śmiechy, które zostały momentalnie stłumione uderzeniami młotka.

— Proszę o spokój. — Szmery powoli ucichły. — Panie Warren. — skinął na znak kontynuowania w stronę mężczyzny o kręconych, blond włosach.

— Kiedy dowiedziałem się, że firma oferuje mi stałą posadę, postanowiłem ją przyjąć. Przecież, nawet gdybym wrócił, to prócz córki nie miałem nikogo, a Beth dobrze mieszkało się z mamą. Kiedy postanowiłem zabrać ją do siebie, po latach rozłąki, otrzymałem odmowę ze strony Sophie. —

May Ellison a smile worth a sin [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz