Rozdział 8

68 8 0
                                    

May

Z impetem odłożyłam pustą szklankę. Pomimo tego, że muzyka była głośna, nie zwracałam na nią szczególnej uwagi. Po prostu siedziałam i czekałam, aż łaskawie Mary się zjawi.

Spojrzałam na szklankę, w której mieniły się na wpół roztopione kostki lodu. Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego mój ulubiony napój, tak szybko się kończy. Ledwo wezmę łyk, a już widzę łyse kostki lodu na dnie. Przeniosłam beznamiętny wzrok na szatyna, który zajmował miejsce Mary.

— Na pewno wszystko w porządku pani Ellison? — zapytał zmartwionym głosem.

— Jeszcze raz mnie o to zapytasz, a rzucę tobą na drugi koniec klubu. — wycedziłam, obdarzając go ostrym spojrzeniem.

Na jego twarzy wymalowało się zdziwienie ze zmieszaniem. Nalał do połowy szklanki whiskey i ponownie na chwile gdzieś zniknął.
Upiłam duży łyk gorzkiego, aromatycznego alkoholu.
W pewnym momencie poczułam na sobie czyjś wzrok. Momentalnie odwróciłam głowę, zauważając dwa metry od siebie młodego barmana rozmawiającego z Danielem. Prychnęłam, odrywając na chwilę szklankę od ust — zmierzał w moim kierunku.
— Żmijowaty Daniel. — parsknąłem pod nosem.
Przewróciłam oczami i ponownie odwróciłam się w stronę barku. Złapałam dolną cześć kwadratowej szklanki i zamieszałam ją, sprawiając, że zawartość zaczęła wirować.

— O co chodzi May. Wstałaś lewą nogą? Czy może zobaczyłaś jak wstałaś, że druga połowa łóżka jest pusta? — uśmiechnął się złośliwie.

— Ani to, ani to. — odparłam, uśmiechając się krzywo. — Po prostu przyszłam porozmawiać z Mary, ale nikt do cholery nie wie gdzie ona jest. —

— Zaraz powinna tu być. Powiedziałem Davidowi, by ją przyprowadził. — Spojrzał w stronę młodego barmana, któremu wcześniej zagroziłam.

— Co się stało? — Postarał się, by jego głos zabrzmiał mniej zjadliwie.

— Nic. —

— Gdyby nic, to by cię tu teraz nie było i mielibyśmy o połowę butelki whiskey więcej. — powiedział, znowu swoim normalnym, kąśliwym głosem. Na co tylko wzruszyłam ramionami.

Jego wzrok utkwił w kierunku wejścia prowadzącego do magazynu klubu, w którym, no cóż, działy się różne rzeczy. Szczerze mówiąc nie tylko wnioskując to z moich doświadczeń. Przyprowadził wzrokiem brunetkę z lekko pofalowanymi włosami. Miała ten swój zaraźliwy i urodziwy błysk w oku, za który ją szczerze kochałam.

— Zajmij się nią. Coś jest nie tak. — Daniel wyszeptał do Mary, jednak na jego nieszczęście usłyszałam każde słowo.

— Wszystko jest w porządku! — oburzyłam się. — Nie mam sześciu lat, żeby mnie w ten sposób traktować. —

— May, nigdy w tygodniu nie przychodzisz do „Lumière". Natychmiast mów co się stało. —
Mary założyła ręce na piersi i spojrzała na mnie rozeźlonym wzrokiem. Po chwili jednak opuściła ręce i obdarzyła mnie zatroskanym i nieco smutnym wzrokiem.

— Chodzi o niego? —

— Nie! — zaprzeczyłam stanowczym głosem i kiwnęłam na Daniela, żeby sobie poszedł. Nie ruszył się z miejsca.

— Daniel idź, musimy porozmawiać. —
Wzruszył ręką i najwyraźniej speszony, że nie mógł również towarzyszyć w rozmowie, odszedł w stronę schodów, które prowadziły na pierwsze piętro.

— Wiec o kogo chodzi? —

— Możesz sobie wyobrazić, że kochana Lauren zatrudniła Thomasa na miejsce Kate?! — odpowiedziałam z udawanym entuzjazmem.

May Ellison a smile worth a sin [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz