#12

214 15 0
                                    

Kocia pałka teleskopowa zwijała się aż jego ciężkie buty stuknęły o podłogę małego balkoniku. Gdy stał już stabilnie wypuścił dziewczynę z mocnego objęcia prawego ramienia, a ona odkleiła się od jego torsu. Odsunęła się o krok i poprawiła palcami włosy, które wiatr jej rozwiał.

— Dziękuję, że zgodziłeś się odstawić do domu jeszcze Alye — zagadnęła wygładzajac materiał ubrania.

— Nie zostawiłbym jej w tamtej uliczce — odparł jednocześnie siadając na żelaznej barierce i opierając nie do końca schowaną pałke obok siebie.

— Ona jest niepozorna, gdyby nie ta sukienka i ja, sama pewnie rzuciłaby się na tych mężczyzn.

— Jest taka silna? — uniósł brwi ze zdziwienia.

— Jest taka porywcza — rzuciła z rozbawieniem.

Obróciła się w jego stronę jeszcze raz dziękując za to co zrobił tego wieczoru. Stanęła bliżej niż myślała, gdyby trochę wyciągnęła rękę dotknęłaby kolana chłopaka.

Szybim ruchem delikatnie i zaczepnie przejechał pazurem czarnej rękawiczki pod jej brodą, co sprawiło, że Marinette minimalnie uniosła twarz. Chłopak przechylił głowe w bok, a ona w tym słabym świetle ulicznych lamp świecących gdzieś w dole zobaczyła, że pod kością policzkową wykwita nieduży siniak.

— Oberwałeś — mówiąc to mimowolnie uniosła dłoń do jego policzka, zatrzymując ją jednak w połowie drogi. Orientując się co robi z zawstydzeniem szybko ją cofnęła.

— Mógłbym dostać coś na dobranoc za moje zasługi — strzelił oczami ku górze, a po jego ustach błądził głupawy uśmiech.

Zarumieniła się lekko na tą myśl, ale nie odrzuciła pomysłu. Alkohol wypity jeszcze tak niedawno na to nie pozwolił i wsparł to chwilową pewnością siebie. Uczucie złudne i ulotne. Czy ona naprawdę ma zamiar to zrobić? Dreszcz podniecania przeleciał po jej plecach. Przecież pocałunek w policzek nie musi nic znaczyć. Ile razy całowała Adriena w policzek na powitanie. Przyjacielski gest. Stop. Adrien był teraz ostatnią osobą, o której chciała pamiętać. Teraz przed nią był Chat. Tu i teraz. W ciągu tych paru sekund tyle myśli przemknęło przez jej głowę, ale żadna nie została tam chociaż przez chwilę. Chciała mu pokazać, że nie tylko on potrafi być tak cwany w takiej sytuacji. Niewiele więcej myśląc już nachylała się do twarzy Chata Noira.

On chcąc mocniej złapać się barierki tracił kij. Gdy już miała go dotknąć, broń z brzękiem uderzył o podłogę. Na ten przerywający idealną ciszę, głośny trzask, odskoczyli od siebie jak poparzeni. Marinette widząc, że chłopak traci równowagę, szybko łapiąc go za ręce pociągnęła go ku sobie. On przywarł do niej torsem i z tego rozpędu całym ciałem zwalił dziewczynę na podłogę. Upadając podłożył swoją dłoń pod jej głowę, a drugą podpierał się zaraz obok jej twarzy. Gdy oboje otworzyli oczy zdając sobie sprawę jak blisko siebie są ich twarze, cała odwaga uleciała z nich szybciej niż się pojawiła. Ich nosy praktycznie mogły się stykać. Marinette położyła dłonie na torsie Chata chcąc odepchnąć go na tyle, by spróbować wyczołgać się spod niego. Przez jej zawstydzenie blondyn nie mógł oprzeć się wrażeniu, że to mógł być pierwszy raz, gdy znajduje się w takiej sytuacji.

***

— Mari kochanie, o której wczoraj wróciłaś do mieszkania? Nie słyszałem jak wchodziłaś — zaczął tata podczas śniadania.

Cholera.

Sit Down, KittenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz