— Młody! Co ty wyprawiasz!? — krzyczał Plagg gdzieś z tyłu głowy Adriena. - Przecież to jakby na randkę odprowadzał ją ojciec z naładowaną wiatrówką!
— Zwalniam Cię jako moje sumienie — wymruczał pod nosem blondyn.
— A ja zwalniam ciebie z posady Chata Noira! Dupczysz się na mieście zamiast zająć się obowiązkami! Jesteś najmniej profesjonalnym facetem w skórzanych spodniach z jakim pracowałem! Równie dobrze mógłbym współpracować ze striptizerem, podobne przebrania mają w tej branży. Młody, czy ty mnie w ogólne słu...
Ale on już nie słuchał. Czuł jak gdyby na jego gorący zapał wylano kubeł zimnej wody. Gdy tylko przeskoczył na najbliższy drzwią kamienicy, w której mieszkała dziewczyna dach zauważył chłopaka dzwoniącego do drzwi. Chyba to on miał go wyręczyć.
Już tylko kątem oka widział, że dziewczyna spojrzała w jego stronę, może nawet posłała mu przepraszajace spojrzenie. Głosy witających się ze sobą nastolatków zaczęły mieszać się z hałasem tętniącego życiem Paryża, gdy tylko zaczął się oddalać.
Cisnął kicikijem i zaczął przeskakiwać z dachu na dach. Nie miał żadnego konkretnego celu, po prostu chciał się znaleźć jak najdalej.
Nie zastawiał się wcześniej dlaczego nagle ma niewytłumaczalną potrzebę kontrolowania przyjaciółki. Powinien zająć się swoimi obowiązkami i dac jej spokój.
***
— Gotowa? — zapytał oparty o futryne dziwi Luka, najwyraźniej uważając, że przywitanie jest zbędne.— O mały włos wyszłabym na boso... — odpowiedziała zażenowana sama sobą Marinette.
Chłopak z rękami w kieszeniach cofnął się dwa kroki w tył dając dziewczynie miejsce by zatrzasnęła za sobą drzwi wejściowe. Gdy tylko się obróciła jej wzrok powędrował w górę na czarną postać, która po chwili obróciła się na pięcie i zaczeła sie oddać. Cieszyła się, że zrozumiał.
— Znasz może niejaką Marinette, której nie podawałem nawet mojego nazwiska, a i tak mnie znalazła i zaobserwowała na instagramie? - stanął bliżej, dając jej znać, że mogą zacząć spacer.
— Ty nie jesteś anonimowy, a moja przyjaciółka to jednoosobowy wydział FBI — zaczęła podążać za nim.
— Wolałbym jednak powiedzieć Ci coś o sobie zanim ona wyciągnie moją kryminalną przeszłość z Archiwum X.
— Boisz się, że wyjedzie na jaw, że chodziłeś po ścieżce rowerowej? — udała przejętą najsztuczniej jak mogła.
***
Mimo wczesnego lata zaczynało się ściemniać. Lustrował tłum ludzi idących w stronę Champ de Mars.
Trzask blachy, która ugieła się pod ciężarem ladującej na niej dziewczyny. Przez chwilę słyszał kroki, które w jej mniemaniu były bezszelestne zanim nie odwrócił głowy w jej strone i nie rozproszył jej. Gdy zauważyła, że zwróciła uwagę chłopaka noga omskęła się jej i poleciała wprost na blondyna, dla którego nie było dużym problemem złapać ją i usadzić obok siebie samego.
— To też nie jest twój dzień? — zgadnął uśmiechając się delikatnie.
— Aktywny patrol jak zawsze? — odpowiedziała pytaniem na pytanie lekko zdenerwowana złośliwym przytykiem. Rozsiadła się przy Chacie i tak samo jak on, by nie spaść z pochyłego dachu pociągnęła nogi bliżej siebie i oparła łokcie na kolanach.
Najciszej jak mógł pociągnął nosem i szybko potarł go wierzchem dłoni.
— Chyba nie da się być dziś bardziej leniwym niż ja — przybrał lekki uśmiech i spojrzał w stronę Ladybug, która zdawała się mu ukradkiem przypatrywać już jakiś czas.
Przez chwilę razem przyglądali się widokowi, który rozciągał się przed nimi. Lampy uliczne ustawione na alejkach Pola Marsowego zapaliły się przed chwilą oświetlając wszystkich spacerowiczów. Teraz lepiej widział wszystkie pary siedzące na zdobionych ławeczkach. Nadal wodził wzrokiem po każdej ścieżce. W jego spojrzeniu było coś co dziewczyna wyczuła od razu. Szukał kogoś.
— O czym myślisz, gdy tak samotnie zeskrobujesz komuś mech z dachu? — zapytała lekko złośliwie przy czym założyła za ucho włosy sięgające jej do lini szczęki.
Zaparł się mocniej piętami i oparł plecy o dach.
— O tym jak bardzo wdzięczny powinienem być za swoje życie, a jak bardzo narzekam, wydziwiam i komplikuje wszystkie sprawy.
CZYTASZ
Sit Down, Kitten
Fanfiction- Dlaczego on mi to zrobił? - szlochała podkulając nogi, jeszcze bardziej zapadając się w miekki materac łóżka. Wiedział jak bardzo ją uraził, pluł sobie w brodę za to co zrobił. To nie będzie wielkie arcydzieło, tu po prostu wyleje i zlepie to co...