#9

388 23 0
                                    

— Dziękuję ci za miły wieczór Marinette. Czy... czy mogłabyś — wyjął telefon z kieszeni czarnych jeansów i lekko skierował go w stronę dziewczyny, a jego wzrok nagle z jej twarzy zbiegł na chodnik — wpisać mi swój numer? — ostatnie słowa wypowiedział tak szybko, że zrozumiała je tylko przez gest, który im towarzyszył.

— Jasne! — wzięła z jego dłoni urządzenia przez przypadek muskając jego skórę, a mięśnie jego ręki zdawały się drgnąć pod materiałem bluzy przez ten niespodziewany kontakt. Wpisała cyferki w odpowiedniej kolejności, sprawdziła dwa razy czy nigdzie się nie pomyliła i oddała mu komórkę — proszę bardzo — uśmiechnęła się do niego.

— Dziękuję, więc... dobrej nocy — pożegnał się chłopak.

Marinette odpowiedziała mu tym samym i nie wiedząc czy powinna wykonać ku niemu jeszcze jakiś ruch nacisnęła klamkę drzwi i zniknęła za nimi nie chcąc niepewnie stać w miejscu.

Gdy w zamku słychać było zatrzaskujący się mechanizm oboje wypuścili z ust nieświadomie wstrzymywane powietrze i uśmiechnęli się się do samych siebie.

Odstawił dziewczynę pod same drzwi, więc mógł ruszać do domu. Skręcił w następną uliczkę, minął latarnie, a gdy akurat spojrzał na asfalt mógłbym przysiądz, że widział cień, jakby coś przeskakiwało miedzy dachami sąsiadujących ze sobą kamienic. Przeszedł następne parę metrów, coś zaświszczało w powietrzu i kawałek za nim spadła doniczka, która musiała stać na którymś z parapetów. Gliniane naczynie rozbiło się w drobny mak, a ziemia rozsypana była dookoła. Doceniając ile miał szczęścia Luka poprawił zsuwającą się z czoła na oczy bandame, przeczesał palcami włosy i przyspieszył kroku chcąc już znaleźć się w domu.

Chat przeskoczył na następny budynek, ciężkie buty głośno tupnęły o płaską powierzchnie betonowego dachu bloku. W ostniej chwili zwolnił, gdy zdał sobie sprawę, że drogę zagradza mu dziewczyna w czerwonym kostumie. Żeby nie wpaść na nią z niemałym impetem rzucił się w bok i przeturlał kawałek. Zatrzymał się leżąc na plecach z rozłożonymi rękoma.

— Nadepnął ci na ogon, że chcesz go uraczyć takim wyszukanym pociskiem? — Ladybug podeszła do niego z rękoma skrzyżowanymi na piersi.

— Doniczka była najbliżej — odpowiedział z wielkim przekonaniem, tak, jakby jego argument w pełni usprawiedliwiał jego postępowanie.

Dziewczyna przewróciła oczami i podała mu rękę, by pomóc mu wstać. Podziękował jej za to i stanął obok niej, teraz to on przez różnice wzrostu patrzył na nią z góry.

— Miałaś iść do domu, skończyliśmy na dziś — zmarszył brwi i mówił, jakby to ona zrobiła przed chwilą coś złego, a on ją za to karcił.

— Cały wieczór jesteś myślami gdzie indziej! Wiedziałam, że musi dziać się coś co cię gryzie. — Powietrze z minuty na minuty robiło się chłodniejsze, a podmuch wiatru ruszył z miejsca jej krótkie, granatowe włosy. Przez ten powiew jeszcze bardziej zmrużyła  delikatnie skośne oczy. Patrzyła na blondyna podejrzliwe i czekała na wyjaśnienia.

Zrobił krok w tył i spojrzał na nią z ukosa. Nie chcąc popełnić drugi raz tego samego błędu teraz chciał, by ton jego głosu nie zabrzmiał oschle.

— Wybacz, ale nie będę tłumaczył ci się z moich prywatnych spraw — uniósł dłoń, zmierzwił jej włosy i uśmiechnął się, może wymusił to trochę. — Uciekaj, widzimy się jutro, a ja obiecuje, że nikogo już nie będę próbował zabić.

Spojrzała na niego jak na dziecko, które przeprasza, że stukło szklanke. Jego twarz dziś przysłonięta przez czarny kaptur kostiumu wydawała się jeszcze piekniesza niż, gdy widziała go ostatnio, a w oczach schowanych za maską mogłaby utonąć.  Mimo ciemności nocy emanowały zielenią jak u prawdziwego kota.

Uśmiechnęła się do niego słabo, a on widząc to puścił jej oczko, zerwał się nagle i odbiegł bez pożegnania. Patrzyła jeszcze chwilę na niego, aż nie zniknął jej z pola widzenia. Odetchnęła głęboko i sama ruszyła w swoją stronę.

Sit Down, KittenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz