#11

360 26 12
                                    

Widok stolicy Francji tak późno w nocy był cudowny. Oboje wraz z Ladybug przystanęli na szczycie wieży Eiffla, ciesząc się niczym niezmąconym spokojem. Chat Noir wsparty na łokciach leżała na niższej kondycji wieży. Podczas tej krótkiej przerwy cieszył się chwilą wytchnienia, zamykał oczy i pozwolił, by uliczne lampy oświetlały jego twarz.

- Myślisz czasem czy my... czy może przypadkiem... może znamy się w życiu prywatnym? - zaczęła nieśmiało dziewczyna siedząca obok niego, mówiąc ostatnie słowo przysunęła się nieznacznie.

Chat uśmiechał się delikatnie i przekręcił głowe, tak, by letni wiatr muskał jego policzki.

- Nie, chyba nie - odparł otwierając tylko jedno oko, żeby zerknąć na towarzyszkę.

Zgarbiła się nieco na te słowa i odwróciła na chwilę wzrok w stronę miasta.

- Powiedz mi coś o sobie, coś czego nie wiem - odezwała się ponownie po chwili namysłu, tym razem jeszcze odrobinę zmniejszając dystans, a jej dłoń była coraz bliżej jego dłoni. Na samą myśl o tym, zalewała ją fala gorąca.

Zaśmiał się pod nosem i uśmiechnął półgębkiem. Wiedział, że ta rozmowa nie powinna mieć miejsca, nie powinni wiedzieć o swoich prywatnych życiach. Nie powinni zostawiać nawet odrobiny miejsca na domysły. Ladybug często lubiła przekraczać granicę, którą z marnym skutkiem próbował wyznaczyć Chat Noir. Przez chwilę, gdy myślał nad odpowiedzią, która w żaden sposób nie zarysuje jego osoby, patrzył przed siebie na Pola Marsowe i przez chwilę skupił uwagę na dwóch mężczyznach stojących przed jedynym z barów. Pewnie wyszli na papierosa.

- Nie pale fajek, po prostu mi nie wolno - odparł, wiedząc, że nie o to chodziło dziewczynie.

- Nie możesz? - Ta trochę zmarszczyła brwi, nie będąc zadowolona z odpowiedzi chłopaka i zaśmiała się nie rozumiejąc.

- Nie mogę, mój styl życia mi na to nie pozwala - teraz tylko omiótł ją wzrokiem i wrócił do kontrolowania, kto wychodzi z bocznych uliczek. Teraz pod ramię na chodnik weszła para przyjaciółek.

- Jesteś sportowcem, albo coś w tym rodzaju? - była widocznie bardziej zainteresowana chłopakiem niż tym co dzieje się wokół nich. Nie patrzyła na nic innego, gdy czuła, że rozmowa z nim zaczynała się kleić, reszta świata mogłaby nie istnieć.

Nie przemyślał tego, że może o to zapytać. Nie wiedząc jak jej odpowiedzieć z niezręcznym uśmiechem zwiesił głowę. Nie chciał by wiedzieli za dużo informacji o sobie nawzajem. Byli bezpieczniejsi dla samych siebie jeśli ograniczali się do absolutnego minimum. Spoufalanie się nie wyjdzie im na dobre. Do jego uszu nagle dobiegły podniesione głosy, spojrzał w ich stronę i zerwał się na równe nogi. Dziewczyna wyglądała jak na wyrwaną z transu, popatrzyła na niego zdziwiona.

Nie zajeła im minuta, żeby znaleźć się po drugiej stronie Pól Marsowych. Ladybug pierwsza przystąpiła do działania, wskakując z dachu budynku między młode mieszkanki Paryża, a mężczyzn, którzy widocznie mieli problem ze zrozumieniem odmowy. Bardziej z zaskoczenia niż z przejęcia cofnęli się o krok, jednocześnie jeden z nich dotknął plecami, wystawiony w ich stronę kij Chata Noira. Gdy mężczyźni częściowo odwrócili się w jego stronę w jednym z nich od razu rozpoznał gościa, który awanturował się tydzień temu pod innym pubem, ale widząc, że ochroniarz świetnie daje sobie radę z natrętem nie interweniował.

Ladybyg słyszała tylko, że blondyn burknął coś do nich pod nosem, a następnie oboje z minami, które miały maskować zdenerwowanie wymineli go i zaczęli iść z powrotem tam skąd przyszli. Gdy odwrócił wzrok od mężczyzn jego spojrzenie natychmiast padło na tak doskonale mu znane fiołkowe oczy, z których stopniowo ustępowało przerażenie. Dopiero teraz zauważył w czyjej obronie stanął, włożył cały swój wysiłek w to by jego uśmiech nie był zbyt szeroki, nie chciał zdradzać jak bardzo cieszy się z tego niespodziewanego spotkania. Jednak nagle jej oczy otworzyły się szerzej, a on usłyszał świst zamachującego się mężczyzny, który widocznie nie miał dość wrażeń na ten wieczór. Robiąc pół obrót zablokował cios skierowany w jego głowe, a drugą ręką, złożoną w pięść sam wycelował w szczękę napastnika. Ladybug widząc, że partner może potrzebuję jej pomocy ruchem dłoni dała znać dziewczynom, że lepiej, by odeszły na pewną odległość.

Alya złapała zszokowaną Marinette pod ramię i szybko zaciągnęła przyjaciółke w uliczkę między dwoma kamieniczkami zaraz obok.

— Zostań tu, idę sprawdzić czy z drugiej strony jest wyjście — rzuciła Césaire i zanim dziewczyna zareagowała, ta zdążyła już odejść parę kroków.

— To chyba nie jest najlepszy pomysł — zaprotestowała, ale Alya już jej nie słyszała, albo nie chciała słyszeć.

Patrząc na oddalającą się przyjaciółkę położyła dłonie na ramionach i potarła je. Zaczynało robić się coraz chłodniej, zgodzenie się na niewinny wypad na drinka to był błąd. Co mogłoby się stać, gdyby nie Chat Noir i Ladybug? Na początku ci mężczyźni tylko za nimi szli, to było trochę niekomfortowe, ale nic nie robili. Po chwili nawet jeden próbował zapytać o godzinę, by je zaczepić, ale gdy nie odpowiedziały zaczęli rzucać w ich stronę zaczepki, by się zatrzymały, żeby z nimi porozmawiały. Zimny wiatr omiótł jej nogi. W tamtym momencie Marinette zaczęła żałować, że założyła dziś spódniczke.

— Pozwól, że cię odprowadzę. — usłyszała męski głos zaraz za sobą.

Sit Down, KittenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz