*Part 1*

137 7 2
                                    

-A co ty taka nie wyspana?- wchodząc do salonu usłyszałam rozbawiony głos Clinta.

-Zawsze tak jest, gdy KRÓL ASGARDU zostaje na noc.- kończąc to mówić Tony nie mógł wytrzymać i się zaśmiał. On i Clint chyba przechodzą kryzys wieku średniego i ich poczucie humoru jest na poziomie niewyżytych trzynastolatków.

-Gadaliśmy do trzeciej rano.- panowie jedynie puścili sobie porozumiewawcze spojrzenia. Czasami tak mnie denerwują, a tego poranka szczególnie nie mam ochoty na żarty. Z Lokim na serio siedzieliśmy do trzeciej, jak nie dłużej i analizowaliśmy ostatnie zachowania "Lemy". Obserwujemy ją już od dobrych trzech miesięcy i nic się nie stało. Nie robi nic podejrzanego, żyje jak inne mieszkanki Londynu. Nie było też nigdzie widać Aska.

-Witaj Sero.

-Cześć.- uśmiechnięty Thor wszedł do salonu z miską pełną płatek. Ostatnio sporo czasu go nie ma. Przemierza dziewięć światów, aby pilnować porządku , to był główny powód czemu zrzekł się prawa do tronu. Thor jest żywiołowy, rządny przygód, adrenaliny, nie byłby dobrym królem, czułby się jak w więzieniu, nie to co Loki. Okazało się, że Psotnik jest wspaniałym władcą. Oczywiście ma swoje epizody, jak ten, gdy w szale złości zniszczył wszystkie posągi w ogrodzie Friggi, ale się stara.

-Nie ma już mojego brata?

-Nie, wrócił do Asgardu. Dzisiaj mają jakąś ważną radę odnośnie koronacji. - Loki strasznie zwleka z tym momentem, to nie podobne do niego. Jak byliśmy mali to zawsze marzył o tej chwili. Jednak po naciskach z Friggi i mojej strony wyznaczył termin - za dwa tygodnie.

-W końcu. Nie wiem, czemu jeszcze się nie odbyła.

-Ale czekajcie! To Jelonek jeszcze oficjalnie nie jest królem Asgardu? - Tony patrzył na nas wielkimi oczami.

-No nie. - odpowiedzieliśmy wspólnie.

-I dopiero się teraz o tym dowiaduję!? Niech tu tylko wróci to mu pokażę. - Loki i Stark mają dziwną rywalizację w dokuczaniu sobie, nawet wisi tablica w kuchni z ich punktacją. Wolę taką formę niż, żeby się okładali w złości. Ze strony kuchni wyszli do nas bliźniaki. Z Pietro mam super kontakt, ale Wanda jakoś nadal nie wpuszcza mnie bliżej siebie. Jakby nie była ufna wobec mnie.

-Hej dzieciaki. - Clint lubi tak na nich wołać, oni też to chyba w sumie lubią. Usiedli obok siebie na kanapie i zaczęli jeść, przyszykowane wcześniej zapiekanki z jednego talerza. Lubię ich obserwować, tą ich więź. Bliźniaki...

-Jakie dziś plany? - Pietro zaczął mówić z pełnymi ustami.

-Nic, na razie jest spokój. Trening, obserwacja Lemy i bycie gotowym na ewentualny alarm. - Steve zaczął wymieniać, gdy minął drzwi balkonu. Ostatnio nasze dni zaliczają się jednak do tych nudniejszych. Przysunęłam się bliżej Wandy.

-Wanda o której chcesz dzisiaj trening? - dziewczyna spojrzała na mnie niepewnie.

-Może dzisiaj sama potrenuję, do piętnastej mam lekcję. Chciałabym sama popracować nad swoimi mocami. - Steve uparł się by mieli jakąkolwiek edukację, więc uczą się w wieży pod okiem Bruce'a. To nie pierwszy raz kiedy dziewczyna odrzuca moją propozycję.

-Okej, ale jutro już razem poćwiczymy. Może moje ręce są jeszcze nie zdatne do magii, ale nie tylko nimi czaruję. - puściłam jej uśmiech. Przez ostatnie tę parę miesięcy moje dłonie nie goiły się zbyt dobrze, a nawet ich stan się pogorszył. Zaczęły ropieć. Dzięki wspaniałej maści lekarzy Starka, już zakażenie i ropa zniknęły, ale dłonie do łokci nadal są całe oparzone. To nie powinno tak długo trwać. Przez ten czas nauczyłam się czarować za pomocą mojej głosy. Zaklęcia nie są tak potężne jak za pomocą dłoni, ale zawsze coś. Mam nadzieję, że już teraz zaczną się szybciej goić. Nagle do pokoju wpadł Banner.

Your future is painOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz