Rozdział 12

150 15 0
                                    

Uwaga zanim przeczytasz!

Nie pamiętam jak już rok temu pisałam i co miałam w głowie Dlatego będę kierowała swoją wyobraźnią teraźniejszą. Więc do rzeczy. Może być inaczej z charakterem głównej bohaterki itp.
Już nie przeszkadzam możecie czytać!

____________________________________________

Victoria

Doszłam na miejsce. Wszyscy zaczęli walczyć między sobą. Ja z Naruto mieliśmy obowiązek chronić Tazune. Wszystko za dobrze się układało.
Na pewno był jakiś haczyk w tym. Zrobiłam pieczęć i wezwałam kilka klonów dla bezpieczeństwa.

Minęło kilka minut. Patrzyłam się tylko uważnie ,a Naruto stracił już garde. Jakby go to już nudziło. Nie dziwię się. Sama mam ochotę wkońcu stanąć do walki ,ale niestety Sensei Kakashi nie pozwala nam jeszcze. Tak myślę że chyba jesteśmy najsłabszym ogniwem, ja z Naruto w tym teamie.

Jednak po chwili pojawiło się coś dużego na środku mostu. Były to jakieś niby lustra z lodu. Chciałam zobaczyć co tam się dzieje. Chciałam wkońcu zrobić coś pożytecznego. Oddaliłam się od pana Tazuny i pobiegłam do luster. W środku zauważyłam Sasuke ,który co chwilę dostawał igłami. Albo w ramię , w nogę, w brzuch. Wszędzie gdzie mogło.

Postawiłam do przodu nogę żeby mu pomóc ,ale ktoś mnie zatrzymał. Ten ktoś podłożył mi kunai pod szyję.

Byłam przerażona. Nie wiedziałam co robić. Ta misja nie była dla nas. Powinniśmy same klasy D robić. Jestem taka niemądra ,że chciałam misje rangi C.

Przekręciłam głowę i zauważyłam tego Onina, czy może Haku.
Musiał się sklonować. Widziałam kolejnego takie samo który co chwilę rzucał igłami i latał lustrem za lustrem.

Byłam zamurowana. Mogłam pobiec tam i jakoś pomóc ,ale nie wiem czy bym żywo wyszła. Też nie wiem czy Naruto da se radę kiedy Zabuza skończy z senseiem.
Za duży wybór nie wiedziałam co robić.
Najbardziej poszkodowany był Sasuke. Tylko czy ja mu ufam. Agh! Pieprzyć to!

Szybkim ruchem złapałam rękę Onina i odebrałam Kunai. Od razu też kunaiem chciałam przeciąć mu ręce. Jednak cofnął się do luster. Upierdliwa technika.

- Sasuke zar - przerwałam ,kiedy zauważyłam Sasuke już padającego na ziemię.

- Nie wchodzi tu! - rzekł.

Nie chciałam go słuchać i rzuciłam mu się na pomoc. Nie zamierzam stać i tylko się patrzeć. Gdzie niby ta praca zespołowa. W pojedynkę najlepiej nigdzie nie iść.

Wyjęłam szybko apteczkę i zaczęłam go bandażować. Jednak co chwilę jakieś igły leciały w moją stronę.
Zakryłam Sasuke moim ciałem i przez to wbijały mi się w skórę. Nie przejmowałam się tym. Nie czułam w ogóle bólu. Chciałam tylko pomóc.

- Jesteś niemożliwa - wyszeptał.

Spojrzałam się tylko na niego. Bandażowałam już ostatnią ranę.

Najgorszy stan był teraz mój ,ale trudno. Najważniejsze że bardzo ważni dla mnie ludzie są cali. Musieliśmy teraz zająć się przeciwnikiem. Tylko jak? Może stylem ognia by coś pomogło. Problem w tym że ja nie umiem tej techniki. Przekręciłam głowę do Sasuke.

- Może technika ognia by pomogła? - powiedziałam.

- Próbowałem, zmarnowałem tylko moją chakre - oznajmił.

No to jesteśmy w czarnej dupie. Jak przeciwnik kieruje się co lustrem za lustrem i może wyjść jak tylko ktoś pobiegnie do szpary. Może wtedy by się udało go dostać. Jak mnie wtedy kiedy kunai podłożył. Wyszedł wtedy połowa jego.

Zaczęłam szeptać mój plan , sojusznikowi. Żeby przeciwnik nie usłyszał. Spojrzał się tylko na mnie z dziwnym wyrazem twarzy ,ale później pokiwał głową.

- Nic wam to nie da, co wymyślicie - rzekł Haku.

Spojrzałam się tylko na niego z poważną miną. Zrobiłam pieczęć i wezwałam z 10 klonów. Mają odwrócić uwagę jak my będziemy uciekać. Kazałam też Sasuke jak Haku się wymknie użył stylu ognia. Wtedy powinno wszystko zadziałać, jak powinno. Zaczęliśmy operacje ucieczka z luster. Wiem piękna nazwa. Zaczęliśmy biec gdy po chwili poczułam ból na brzuchu. Był tak piekielny że nie mogłam dalej biec.

- Victoria!

- Biegnij beze mnie baranie! - krzyknęłam.

Za dużo obrażeń dostałam. Jeszcze nie wiem co się dzieje w środku mojego brzucha. Boli jak diabli.

Widziałam tylko kątem oka jak Sasuke znowu walczy. Czyżby ten plan się nie udał? Powoli zaczęłam się podnosić z bolącym brzuchem.
Po chwili nawet nie zauważyłam ,a Sasuke leżał koło mnie cały we krwi. Patrzyłam się na niego cała przerażona. Jak to się mogło stać. Nie widziałam wszystkiego.

Nawet nie czułam igieł ,które wbijały się we mnie. Byłam wkurzona. Zdenerwowana. Nikt nie ma prawa mi uśmiercać przyjaciół.

Wzięłam go na moje kolana i sprawdziłam tętno. Jego serce biło powoli. Jakby zaraz miało stanąć. Byłam tak wkurzona że spojrzałam się na Haku. W odbiciu widziałam siebie. Miałam czerwone oczy. Czyżby znowu to samo? Oczy z poziomą kreską. Krwiste jak krew, kolor.
Widzę jak jakaś biała chakra zbiera się wokół mnie. Czułam się potężna. Aż jakiś lis wyszedł na zewnątrz z chakry. Kły mi się przedłużyły. Wstałam i popatrzyłam się na niego. Chakra latała koło mnie. Mój kucyk wirował.

Jednym machnięciem zniszczyłam te cholerne lustra i rzuciłam się na Haku. W ciągu ułamku sekundy byłam już przy nim. Widziałam jego zaskoczenie. Zgięłam pięść i walnełam go w brzuch. Chciałam znowu pobiec do niego i go zniszczyć na kwaśne jabłko, ale zostałam w mgnieniu oka uderzona czymś w brzuch. Uderzenie było tak silne ,że poleciałam na koniec mostu. Złapałam się drugą ręką ,żeby się wciągnąć na górę. Zobaczyłam wtedy ,że mistrz Kakashi pokazuje symbol. Wiem co dla mnie oznaczał. Mam się uspokoić ,bo złość nic w tym nie pomoże. Patrzyłam się na senseia. Przecież dla mnie to jest powód do złości.

Kontrolowały mną emocje. Jednak złość jest najniebezpieczniejsza jeżeli chodzi o kontrolę. Nigdy się tak nie wkurwiałam. Nie wiem co się ze mną dzieje w ciągu tych tygodni. Nigdy tak się nie zachowywałam.

Poczułam się osłabiona. Zaczęłam spadać powoli na ziemię ,gdyż nie poczułam kogoś. Ta osoba musiała szybko biegnąc i rzucając się na ziemię ,żeby nie dopuścić do uderzenia. Podniosłam głowę z ramienia ,żeby zobaczyć kto to. Jednak jedynie co widziałam to żółte pasemka. Po chwili zemdlałam.

+Potwór Kitsune+ •Naruto•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz