W tym rozdziale dowiecie się nieco więcej o Gehennie, a dokładniej o jej mieszkańcach
******
Po krótkiej rozmowie z Beelzebub'em, który z pewnością nie powiedział mu wszystkiego, a przynajmniej tak myślał Lucyfer, wraz z Amaimon'em chodzili po zamku szukając ojca. Przechodzili obok pokoju Rin'a, wiedząc że tam może być. Zapukali cicho, słysząc odpowiedź po cichu weszli do środka.
- Ojcze. Możemy porozmawiać?
- Oh... Pewnie.
Szatan z małym wahaniem opuścił pokój swojego najmłodszego, nie może z nim siedzieć cały czas. Miał też inne obowiązki. Później wyśle do niego Samael'a, choć z pewnością nie jest to dobry pomysł, ale pozostałych nie było, Beelzebub był w dalszym ciągu w kiepskim stanie, a Lucyfer i Amaimon mieli także inne obowiązki. Oh Gehenno. Jeden tydzień bez żadnych problemów, obowiązków. Czy prosił o tak wiele? Najwyraźniej. Wyszli z pokoju pół-demona.
- Chodźcie do mojego gabinetu.
Jego synowie skinęli głowami, idąc za ojcem. Pokoje Baal'ów i Rin'a były na tym samym piętrze co pokój Szatana, a także jego gabinet, i inne komnaty należące tylko dla rodziny królewskiej. Przeszli długi korytarz, ściany były w kolorze błękitu królewskiego, a podłoga szafirowego, sufit zaś był lekko jaśniejszy niż ściany. Na ścianach wisiały pochodnie w srebrnych berłach, w nich widniały niebieskie płomienie, były ładnie ozdobione okna, a także obrazy. Przechodząc przez korytarz, następnie skręcając w róg, natrafili na wielkie drzwi w kolorze marmuru, które otworzył Szatan, było to coś w rodzaju biura. Podłoga była szafirowa jak na korytarzu, tu ściany były błękitne bardzo jasne, sufit biały. Na przeciw drzwi znajdowało się spore okno, pod nim biurko w kolorze ciemnego dębu, a przy nim pod oknem krzesło obrotowe kobaltowe. Na biurku znajdował się laptop i komputer, dodatkowo stos papierów, a także kilka kubków po kawie. Przed biurkiem były dwa krzesła. Po lewej znajdował się kominek, na przeciw stolik kawowy, a przy nim kobaltowe dwie sofy, i jeden fotel na przeciw kominka. Na drugiej ścianie były półki na książki i szafy. Tutaj także pokój był oświetlony niebieskim płomieniem, dodatkowo na podłodze był niebieski dywan. Firanki przy oknie były przezroczyste, pod błękit. Po lewej na końcu pokoju były drzwi, prawdopodobnie do sypialni, po prawej także były drzwi ale do sejfu. Lucyfer i Amaimon usiedli na kanapie, która była bardziej na przeciw okna, a Szatan na drugiej na przeciwko swoich synów.
- Więc? Dowiedzieliście się czegoś?
- Cóż, powiedzmy że ja. - Odparł znudzony Amaimon, ale widać było że się przejął, jak na niego.
- Więc. Dostałem wiadomość, że Sihon i Og, którzy mieszkają w Gehennie, należą do rodziny Talmud w świecie Astaroth'a, ich ojciec to Shamhazzai, a matka była japonką, Yoma Mugen. Oboje chłopcy nie żyją.
Wstrząsnęło to Szatanem. Słyszał historię Shamhazzai'a. Opętał mężczyznę, a następnie spłodził z Yomą Mugen dzieci, która egzorcystką nie była, ale wiedziała że był opętany. Sihon i Og byli owocami tej miłości. Sihon był starszy, a Og urodził się dwa lata ludzkie później. Shamhazzai zabrał Sihon'a do Gehenny, ale odwiedzał Yomę, z którą później spłodził Og'a. Oczywiście kobieta zezwoliła na wychowanie dzieci w Gehennie, kiedy egzorcyści się dowiedzieli, że spłodziła dzieci z demonem, zabili ją brutalnie nazywając wiedźmą, wszystko działo się według lat ludzkich 15 lat temu, więc teraz mieliby tyle co Rin. A niestety nie żyją. Szatan zacisnął ręce w pięści.
CZYTASZ
Demoniczna Rodzina
FanficOpowiadanie będzie skupiać w większości na demonach, Gehennie i życiu tam, zaś Assiah będzie pojawiać się znacznie mniej. Pomysł zaczerpnięty po przeczytaniu niemieckiego opowiadania na Archive of Our Own, jednak pomysł jest mój i nie wzorowałam się...