05

1.4K 126 9
                                    

Kiedy wracam z mamą, widzę, jak cały czas ma przyklejony na ustach uśmiech. Nie rozumiem z czego tak się cieszy, ale musi to być coś niesamowicie wielkiego. Ona nigdy się tak nie uśmiechała, nie, od czasu, kiedy odszedł tata. 

Jak na dziecko, rozumiałam wtedy więcej niż się mogło wydawać. Słyszałam ciągłe kłótnie i płacz mamy. Nie pozwalali mi wychodzić z pokoju, dopóki się nie uspokoili. Nie chciałam wychodzić. Zawsze siedziałam skulona na łóżku i czekałam, kiedy mama przyjdzie. Obejmowała mnie wtedy mocno i trzymała przez dłuższą chwilę w ramionach, uspokajając. Tylko nie wiem czy bardziej siebie, czy mnie. Mówiła mi wtedy, że takie kłótnie się zdarzają, że to normalne w małżeństwie. Tak, normalne, ale nie cztery lub pięć razy dziennie. Z czasem to się nasilało. Zdarzało się, że mama dostawała w twarz i chowała się po kątach, żebym tylko nie zobaczyła siniaków na jej policzkach. Ale ja wiedziałam o tym. Widziałam i wiedziałam wszystko. A ona cały czas udawała, że było dobrze. Kiedy skończyłam trzynaście lat, postanowiłam stanąć w obronie mamy. Nie byłam już małą, skuloną dziewczynką na łóżku, wyszłam z pokoju i stanęłam naprzeciw. Zaczęłam krzyczeć, że ma się wynosić, chociaż "wynosić" to bardzo delikatne określenie słów, które wówczas poleciały w jego stronę. To był słowotok. Nigdy nie nienawidziłam takiego człowieka tak bardzo, jak jego. Nie dałam mu nawet chwili, żeby zabrał rzeczy. Wypchnęłam go za drzwi, zakluczyłam je, a potem zadzwoniłam na policję, która go zabrała. Sąd skazał go na kilka lat więzienia za znęcanie się nad żoną. Ale nie tylko za to. Okazało się, że miał kochankę, która zaraz po aresztowaniu go, również zgłosiła donos na policjii. Gwałcił ją i bił. Chciała zerwać z nim kontakt, tymczasem on ją w ten sposób karał. Nikomu tego nie życzę, po moich przeżyciach. Od tamtego czasu, w pełni świadomości wyrzekłam się ojca i czuję z tego powodu cudowną ulgę. Na początku było nam z mamą bardzo ciężko, ale dziadkowie i rodzeństwo mamy pomagało i dałyśmy radę. 

Spojrzałam na rodzicielkę po raz kolejny. Uśmiechała się szeroko w moją stronę. Uniosłam brwi w geście zdziwienia i czekałam aż coś powie. Kiedy zatrzymała się pod domem, nadal nic nie mówiła. Postanowiłam, że nie będę pytać, bo w końcu sama mi powie, kiedy będzie chciała. I chociaż ciekawość zżerała mnie jak diabli, nie chciałam naciskać. Kiedy weszłyśmy do domu, popędziłam do kuchni i zrobiłam nam herbatę. Usiadłam z mamą w salonie. Lubiłam to. Tylko my dwie i to jest największe szczęście. Podaję jej kubek z gorącym płynem i powoli piję swój. 

- Powiesz mi w końcu? - pytam, nie mogąc wytrzymać, na co ona cicho się śmieje
- Wygodnie Ci w tym? - pyta, spoglądając na mnie i wskazując na ubrania Jai'a, w które nadal byłam ubrana, kiwam głową potwierdzająco, a jej uśmiech tylko się poszerza - Jai to fajny chłopak. - mówi, patrząc na mnie znacząco. Nie, mamo, nie. Wszystko, tylko nie Jai, no błagam. 
- Mamooo - jęczę zirytowana, przeciągając ostatnią literkę
- Chyba dobrze się bawiłaś, prawda? - uśmiecha się ponownie
- Do czego dążysz? - pytam, nie wiedząc o co jej dokładnie chodzi
- Kiedy Ty i Jai poszliście się przebrać, ja wraz z Giną, Luke'iem oraz Beau, stwierdziliśmy, że musicie się naprawdę bliżej poznać, macie tak podobne charaktery, kochanie! - ekscytuje się, błagam, niech nie mówi, że zrobiła coś w tym kierunku, błagam - I w ramach tego, Jai dziś Cię zabierze do klubu. - uśmiecha się szeroko, a moja szczęka metaforycznie "opada do ziemi". 
- Pozwalasz na to? Mamo, ja i klub?
- Ostatnim razem byłaś w klubie wraz z Madison. - odpowiada, a ja mam chęć uciec do Meksyku, byleby tylko nie spędzać wspólnie wieczoru z Jai'em
- Czego w słowach "Jai to kretyn, który uprzykrza moje życie każdego dnia" nie zrozumiałaś? - pytam patrząc na nią błagalnie
- Przestań. - macha ręką lekceważąco, a potem ciągnie mnie za rękę do mojego pokoju

Czy mogę dostać kulkę w łeb? Proszę? Nawet bardzo. 

Wchodzę do pokoju po wzięciu prysznica. Mama postanawia, że nie wypuści mnie bez sukienki. Sytuacja lubi się powtarzać, nawet bardzo. Przejmuję od niej granatową sukienkę i szybko się przebieram, a następnie suszę włosy. Rozczesuję je i pozostawiam rozpuszczone. Na nogi zakładam czarne baletki, a na ramiona zarzucam skórzaną kurtkę. Niech ten dzień się wreszcie skończy. 

Wychodzę przed dom wraz z mamą, którą chyba zaraz rozsadzi z radości. Nie chcę jej sprawiać zawodu, więc zgadzam się na wszystko, bo widzę jak bardzo szczęśliwa jest. Na podjeździe stoi auto Jai'a. Podchodzę do niego i rzucam krótkie "cześć" w jego stronę. Widzę, że on też nie jest zadowolony. Przynajmniej on jest po "mojej" stronie. Wsiadamy do auta, a potem ruszamy w kierunku klubu. 

- Nie chciałaś jechać. - odzywa się, a potem zmienia bieg i przyśpiesza
- Ty też. - odpowiadam obojętnie
- Chociaż dzisiaj zapomnij, że się nie lubimy i po prostu się bawmy, okej? - mówi niepewnie, a ja kiwam głową na znak potwierdzenia

Kiedy wchodzimy do klubu, jest on wypełniony po brzegi. W tej chwili mam chęć obrócić się na pięcie i po prostu zwiać. Nie podoba mi się wizja mnie i Jai'a Brooks'a w klubie. Razem. Spędzających wspólnie czas. Dobrze się bawiących ze sobą. Przecież to jakiś pieprzony żart. Tak? Nie. To pieprzona rzeczywistość, w której jestem z Jai'em Brooks'em w klubie. Czy mogę już wrócić? Czy nie wystarczy to, że siedziałam z nim w jednym aucie?

- Dlaczego nie wziąłeś Luke'a i Beau? - pytam niemalże krzycząc, trzymając się blisko niego, żeby nie zgubić się wśród tłumu ludzi, Jai odwraca się w moją stronę, a po chwili owija swoje palce wokół mojego nadgarstka i ciągnie w stronę schodów, które prowadzą na górę. Wchodzimy po nich, a po chwili zauważam Beau, Luke'a i jakieś dwie dziewczyny, które kojarzyłam ze szkoły, przy jednym ze stolików. Podchodzimy do nich i siadamy. Siedzę pomiędzy Luke'iem, a Jai'em. 

Siedzimy tutaj już drugą godzinę i muszę stwierdzić, że jest nawet w porządku. Byłam kilka razy na parkiecie i tańczyłam. Oczywiście z dziewczynami, które okazały się być z mojego rocznika. Ellie i Laura były bardzo sympatyczne i szybko załapałam z nimi kontakt, przez co nie musiałam przesiadywać cały czas przy Brooks'ach. Kiedy wracamy już lekko wstawione do stolika, opadamy na siedzenia i głośno się śmiejemy. W zasadzie z niczego. Chłopcy dokładnie nam się przyglądają. Jestem pewna, że wypiłam zdecydowanie za dużo alkoholu i nie powinnam więcej w siebie wlewać. Dziewczyny jednak są innego zdania i już po chwili wypijają kolejne drinki jeden za drugim. 

- Ty już nie pijesz? - pyta Jai, który dokładnie mi się przygląda, kręcę głową, przecząc, chłopak wstaje i wyciąga do mnie dłoń, niepewnie ją chwytam, nie wiedząc czego chce, jednak alkohol buzuje w moich żyłach i robi ze mną co chce. Zdecydowanie za dużo wypiłam. 
- Jai? - pytam niepewnie, a on idzie przed siebie, ciągnąc mnie za sobą
- Spokojnie. - słyszę jego głos, tuż przy moim uchu, a potem przyciąga mnie do siebie, kładąc dłonie na mojej talii - Mieliśmy się dobrze bawić, pamiętasz? - mówi, a ja potakuję

Nie mam pojęcia jak długa była ta piosenka. Nie mam pojęcia jak długo tańczyliśmy. Ale w momencie, kiedy zagrali trochę wolniejszą, położyłam głowę na klatce piersowiej Jai'a i po prostu zamknęłam oczy. W tamtym momencie po raz pierwszy poczułam, że Jai Brooks wcale nie jest taki zły. 
Po chwili czuję, jak dłoń chłopaka chwyta mój podbródek i unosi ku górze, patrzy mi w oczy, a chwilę potem dociska swoje usta do moich. 

* * * 
DAM DAM DAM 

MAM NADZIEJĘ, ŻE NIE WIEJE NUDĄ
MAM NADZIEJĘ, ŻE KTOŚ TO CZYTA
MAM NADZIEJĘ, ŻE KTOŚ DA GWIAZDKI I SKOMENTUJE
KOCHAM CIĘ SARA ♥

przypominam o hashtagu #RudeBoyFF

Rude Boy | jai brooksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz