08

1.4K 117 16
                                    

"Czy to nie zaczynało być dziwne?"

To pytanie od pewnego czasu ciągle krążyło mi po głowie. Przed oczami ciągle mam Chris'a, stojącego przed klubem i patrzącego na mnie z pogardą. Wrócił i chce mnie. Jai mu się postawił, stanął w mojej obronie. Nigdy nie słyszałam takiej stanowczości w głosie Brooks'a. Bradley naprawdę go zdenerwował. Chyba myliłam się co do Jai'a. Uważałam go za zarozumiałego chłopaka, który co noc obraca kilka panienek naraz, tymczasem on potrafi stanąć w obronie kobiety, do której nawet nie pała zbytnią sympatią. Muszę przyznać, że to imponujące. Nie spodziewałabym się takiego zachowania ze strony Jaidona, a jednak. 

Byłam tak zajęta myśleniem o zachowaniu Jai'a, nie zauważając, że Chris nagle zniknął. Wiem, że coś do mnie mówił, że nie wiem co, bo całkowicie się odcięłam. Popatrzyłam na Brooks'a, który patrzył na mnie wyczekująco. Coś mówił? O coś pytał?

- Słuchasz mnie? - zapytał, patrząc na mnie, chyba był lekko podirytowany, albo po prostu odczuwałam takie wrażenie. W końcu, hej, ale nie umiem rozszyfrować zachowań Brooks'a, skoro zawsze kierował we mnie wszystkie negatywne odczucia, tak?
- Przepraszam Jai, możesz powtórzysz? - słyszę westchnięcie z jego strony
- Pytałem, czy chcesz się przejść do domu? Wydaje mi się, że jak się przejdziemy, to lepiej Ci to zrobi. Chyba, że wolisz wracać do klubu. - wskazał ręką na budynek za nami
- Dom. Powrót to naprawdę dobry pomysł. - mówię - Wrócę tylko po kurtkę, bo zamarznę, w porządku? - pytam, patrząc na niego 

Od dziesięciu minut idziemy "do domu", choć tak naprawdę nie mam pojęcia gdzie jestem. Może dlatego, że nie bywam w tych dzielnicach miasta. Zauważam, że rozmawiam z chłopakiem tak po prostu, na luzie. Bez zbędnych kłótni, wulgaryzmów i wyzwisk. Rozmawiam z nim, jak z bliskim kolegą, a nawet przyjacielem. Jai opowiada mi, jak to jest dorastać u boku Luke'a, którego wszyscy biorą za ideał i chcą, by ich synowie byli tacy sami, a córki miały takiego chłopaka jak Luke. Naprawdę jestem zdziwiona, kiedy Jai mówi, że przez całe dzieciństwo aż do teraz, czuje się gorzej, bo jest porównywany do Luke'a, a raczej poniżany, bo nie jest taki jak Luke. Z bratem ma idealny kontakt i nie ma do niego żadnego żalu, ale ma żal do rodziców, którzy wciąż faworyzują jego bliźniaka. Mówi mi o tym, jak jest traktowany, mówi o tym, jakie zawody przeżył. Tak, ja też byłam w szoku, słysząc, że Jai Brooks przeżył jednak jakieś zawody miłosne i to nawet całkiem niedawno. Wiem, dlaczego zachowywał się tak, a nie inaczej wobec mnie. Wiem, dlaczego nie chce nikomu ufać. Ale nie wiem jednego.

Dlaczego w tej chwili, zaufał właśnie mi?

Nie mam pojęcia jak długo już idziemy i wtedy postanawiam spojrzeć na zegarek, który pokazuje trzecią trzynaście nad ranem. Jestem naprawdę zdziwiona, że przez tyle czasu byłam sam na sam z Jai'em Brooks'em, a kula ziemska jeszcze nie stanęła w ogniu. Jeszcze miesiąc temu zaczęłabym się panicznie śmiać, na samą wzmiankę o tym, że będę normalnie rozmawiać z Jai'em, o czymkolwiek, sam na sam. A teraz? No proszę. 

Siadam na ławce obok chłopaka. Orientuję się, że jesteśmy w parku niedaleko mojego domu. Opadam plecami na oparcie ławki i zamykam oczy. 
- Tego mi było trzeba. Spokój, cisza, całkowite odseparowanie się od wszystkiego i wszystkich. 
- Tego właśnie chcesz? Spokoju? - pyta Jai, który przez dłuższą chwilę nie dawał oznak życia
- Chcę normalnego życia, które w zasadzie miałam, do dzisiaj. - odpowiadam, otwierając oczy i spoglądając na niego
- W jakim sensie "normalnego" i dlaczego akurat do dzisiaj? - patrzy mi w oczy, wyczekując odpowiedzi
- Chris wrócił. To ten chłopak, a raczej już mężczyzna, którego widziałeś pod klubem. - mówię, nie patrząc na niego - Boję się go. - dodaję już nieco ściszonym głosem
- A mnie się boisz? - pytanie padające z ust Brooks'a nieco mnie dezorientuje, czy on sądził, że się go boję? Że wywołuje u mnie strach?
- Nie boję się Ciebie, Jai. - mówię spokojnie - Tak w ogóle to dziękuję Ci. - unosi brwi w geście zdziwienia - Dziękuję za pomoc. Za to, że stanąłeś w mojej obronie. Gdyby nie Ty, teraz pewnie leżałabym sponiewierana na jednej z pobocznych uliczek Melbourne
- Cieszy mnie fakt, że się mnie nie boisz. - wydaje mi się, że mówi to z lekkim zdenerwowaniem, ale to może być tylko moja chora wyobraźnia - Meggie.. - mówi, a potem chwyta mój podbródek i odwraca moją twarz w swoją stronę, patrzę w jego ciemne oczy, a potem szybko spuszczam wzrok. - Popatrz na mnie, proszę. - mówi spokojnie i pociera delikatnie kciukiem mój podbródek, podnoszę na niego wzrok. - Jeżeli będziesz kiedykolwiek chciała z kimś porozmawiać albo potrzebować odizolowania się, po prostu daj mi znać, okej? Uciekniemy w jakieś miejsce razem, spędzimy tam cały dzień i nie będziesz się niczym zamartwiać, w porządku? - kiwam głową na znak potwierdzenia, że dotarła do mnie informacja padająca z jego ust.

Dłuższą chwilę patrzę w oczy Jai'a i sama nie wiem czego oczekuję, patrząc w nie chyba zbyt natarczywie. Jednak chłopak nie odwraca wzroku i nadal trzyma mój podbródek między swoimi dwoma palcami. Nie wiem z jakiego powodu i w jakim celu, ale chwilę później usta Brooks'a przywierają do moich. Tym razem to nie jest sen, a Jai Brooks naprawdę mnie pocałował, właśnie teraz.

* * * 

Ósemeczka za nami!
Dziękuję za wszystkie votes i komentarze!
Przypominam o hashtagu #RudeBoyFF
mój twitter: @kingyammounieh 

Do następnego! :)

Rude Boy | jai brooksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz