To był sen. Sen. Głupi, najgorszy sen. Po prostu koszmar. Moje usta wkomponowane w usta Jai'a Brooks'a. Zaraz zwymiotuję. Nienawidzę tego snu tak bardzo. Nienawidzę wyobrażenia o tym, że nasze usta mogłyby się ze sobą zetknąć. To było odrażające. Ja i Jai. O matko. Ja o tym śniłam. To był koszmar. Nikt nie może o tym wiedzieć. Zwariowałam. Dlaczego ja o tym myślę? Przecież to tylko głupi wymysł mojej chorej, popieprzonej wyobraźni. Wyobraźni, w której Jai Brooks całował najcudowniej na świecie, a nasze usta idealnie do siebie pasowały. Nie! Stop! Meggie nie myśl o tym. Przestań! Gadam sama ze sobą w myślach. Ze mną jest naprawdę coś nie tak. Powinnam pójść do specjalisty bo wariuję. A wszystko za sprawą Brooks'a. Wszystko przez to, że wróciłam do domu w jego ubraniach, wzięłam prysznic, a potem odruchowo wciągnęłam przez głowę jego t-shirt. To nie jest w porządku. To naprawdę nie jest normalne, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że ja i Jai jakoś nie mamy specjalnie dobrych kontaktów.
Po chwili opadam na łóżko i kiedy już mam zamiar ponownie wrócić do krainy Morfeusza, słyszę piosenkę Justin'a Bieber'a "As long as you love me". Tak, mam Justin'a Bieber'a na dzwonek. Sięgam po telefon i zauważam, że to obcy numer. Jednak zerkając jeszcze raz na wszystkie cyfry, wydaje mi się on znajomy. Podejmuję się odebrać i sprawdzić kto tak bardzo chce ze mną rozmawiać o 10 z rana.Nastaje chwila ciszy.
- Tak? - pytam, czekając, aż ktoś z drugiej strony w końcu się odezwie
- Spotkamy się dzisiaj? - słyszę lekkie zawahanie
- My, czyli kto? - pytam
- My, czyli ja i Ty, Meggie. - odpowiada spokojnie, słyszę jak nabiera powietrza i powoli je wypuszcza
- Od kiedy o moim istnieniu pamiętasz? O ile dobrze się orientuję, to znalazłeś lepszych przyjaciół ode mnie. - mówię, powstrzymując łzy nagromadzone w oczach
- Chcę wszystko naprawić.
- Nie mam na to siły. Nie mam na Ciebie siły. Cześć James. - mówię, dając upust łzom, a potem rzucam telefon na koniec łóżka
Nie mam pojęcia jak długo siedzę na ziemi, oparta o łóżko, co chwilę wyciągając następne chusteczki i ocierając nimi twarz. Czuję, jak moja głowa pulsuje od płaczu. Oczy są bardziej podkrążone, niż jakbym nie spała conajmniej tydzień. A wszystko przez jeden telefon. Od jednej osoby. Byłego przyjaciela. Tęskniłam za nim każdego dnia. Każdego dnia widziałam go w szkole czy gdy tylko wychodziłam z domu. Widziałam go z nimi. Widziałam go z Brooks'ami. Widziałam go z daleka ode mnie. Odciął się. Wolał ich. A może to ja po prostu dałam mu odejść. Nie mam pojęcia. Teraz nic nie ma już znaczenia. Zadzwonił. Powiedział kilka nic nie wartych słów. Powiedział coś, w co nigdy nie uwierzę. Albo w co chcę, ale nie chcę wierzyć. Chcę w to wierzyć, bo wciąż jest dla mnie bardzo ważny, w końcu był najwspanialszym przyjacielem na świecie, ale z drugiej strony nie chcę w to wierzyć, ponieważ wiem, ile może mnie to kosztować. Wiem, że mogę znowu cierpieć. Że znowu z wielką łatwością ktoś mi go zabierze. A ja nie chcę po raz kolejny tak cierpieć.
Słyszę pukanie do drzwi, ale nie zamierzam się odezwać ani słowem. Jestem teraz tylko ja, moje łzy i oczywiście chusteczki, które powoli mi się kończą. Słyszę rozmowę dwóch osób, ale jakoś szczególnie jej się nie przysłuchuję. Po chwili słyszę tylko głośniejsze "Śmiało, wchodź" padające z ust mojej mamy i jestem pewna, że rozmawiała z kimś, kto przyszedł do mnie. Początkowo przypuszczam, że do Maddie, jednak ona nigdy nie puka, tylko od razu wchodzi. Poza tym uprzedziłaby mnie, że pojawi się u mnie, ale nic nie dostałam, więc nie mogła to być Madison.
Chwilę potem klamka zostaje naciśnięta, a drzwi lekko popchnięte. Staje w nich wysoki brunet, który patrzy na mnie z troską. Szybko zamyka drzwi i siada obok mnie, przyciągając mnie do siebie i gładząc ręką po plecach. Nie mogę nic poradzić na to, że tak bardzo mi go brakowało i zaczynam bardziej płakać.
- Tak bardzo za Tobą tęskniłem. - słyszę jego kojący głos, przez co moje łzy lecą z moich oczu coraz bardziej - Przepraszam, że to tak wyszło. Wiem, że nic mnie nie tłumaczy. Wiem, że żadne słowa nie wyrażą moich przeprosin, dlatego nie będę wygłaszał pięciogodzinnej mowy o tym, jak bardzo mi przykro. Z resztą sama wiesz jak to ze mną jest.
- Byłam, kiedy innych nie było. Byłam, kiedy z Tobą zrywały. Byłam, kiedy Sam Cię zdradziła z Noah. Byłam, kiedy.. - kładzie dłoń na moich ustach, a potem mówi
- Byłaś zawsze. - odpowiada spokojnie
James i ja rozmawiamy już chyba siódmą godzinę. Nie potrafimy się nagadać. Patrzę na niego i słucham, jak opowiada, kiedy wraz z Luke'iem i Skip'em rozlali dużo kleju na krzesło nauczyciela od francuskiego. Widzę, jak sam się śmieje z ich wygłupów. Widzę jego wspaniały śmiech i wiem, że więcej mi nie trzeba. Widzę, że się nie zmienił i wciąz jest taki sam. Wciąż jest moim James'em. Może tylko trochę wyrósł i zmienił wygląd. Ale w środku dalej był taki sam. Dalej był tym pozytywnym dzieciakiem, z którym się przyjaźniłam, i za którym wskoczyłabym w ogień. James jest najwspanialszym przyjacielem na świecie i czuję się w tej chwili najszczęśliwszą dziewczyną na Ziemii, bo mam jego obok.
Kiedy James na chwilę idzie do łazienki, ja schodzę do kuchni, by zrobić nam tosty na kolację. Do dwóch szklanek nalewam soku pomarańczowego. Mama siedzi przy blacie i dokładnie mnie lustruje.
- Dawno go tutaj nie było. - mówi, a potem dodaje - Tęskniłaś za nim, prawda? - kiwam twierdząco głową i wrzucam kanapki do tostera
- To najwspanialsze uczucie na świecie, wiedząc, że znów jest obok. - mówię cicho, jakbym nie chciała zapeszyć
- I będę. - słyszę z tyłu, i widzę James'a opierającego się o lodówkę, mama uśmiecha się i wychodzi, zabierając ze sobą kubek gorącej herbaty
- James, jeżeli chcesz, to zostań na noc. - mówi mama, która przechodzi obok niego
Przyglądam się James'owi, który właśnie usnął z głową na moich kolanach, oglądając "Koszmar z Ulicy Wiązów". Tak, dla niego to pestka, a ja za każdym razem oglądając ten film jestem zestrachana. Co z tego, że wiem co za chwilę się wydarzy. I tak za każdym razem będę piszczała, widząc jak Freddie zabija wszystkich po kolei we śnie. Gdy film się kończy, zamykam laptopa i budzę delikatnie James'a. Zaspany przeciera oczy i siada obok mnie. Uśmiecha się szeroko i przytula mnie mocno. Zdecydowanie to mój ulubiony moment tej przyjaźni. James przytula tak, jakby przytulał cały swój świat. To coś pięknego, bo czuję, że jestem dla niego ważna.
Oboje już prawie usypiamy, kiedy Bieber w moim telefonie po raz kolejny zaczyna śpiewać. Sięgam po telefon i odbieram, nie patrząc kto dzwoni.
- Wróciłem kochanie, tęskniłaś?
* * *
Dziękuję za te kilka komentarzy, dziękuję za opinie na twitterze.
Mam nadzieję, że jeszcze więcej osób zajrzy na to ff :)
Pamiętajcie o hashtagu #RudeBoyFFLubię czytać Wasze opinie.
Wszystkie. Te dobre i te złe również :)
Ogólnie to nawet oszacowałam, że to opowiadanie będzie miało około 20 rozdziałów :)
Jak myślicie, kto wrócił?Zgadujcie!
CZYTASZ
Rude Boy | jai brooks
FanfictionJai jest typowym niegrzecznym chłopcem. Olewa szkołę, jest częstym członkiem imprez i wywołuje bójki. Chłopak uważa Megan za totalną nudziarę, która nie potrafi się rozerwać. Meggie jest przeciętną uczennicą i raczej niczym się nie wyróżnia. Jest st...