11

954 90 8
                                    

Nie zdążę nawet otworzyć drzwi frontowych, kiedy słyszę pisk opon, a potem rozlegający się donośny krzyk bólu, pochodzący ze strony motocyklisty.


Nie zwracam teraz uwagi na nic innego, jak na Jai'a, który w ogóle się nie rusza, leżąc, pod swoim motocyklem. Czuję trącenie w lewe ramię i dopiero wtedy uświadamiam sobie co się właśnie stało. Chris jadąc autem, kompletnie postradał zmysły i chcąc zemścić się na mnie, zemścił się na Jai'u, który zupełnie nic złego nie zrobił. Ale on będzie to robił po kolei z każdym, z kim mogę mieć za dużo kontaktu, który mu się nie spodoba. Czuję się winna.


Podnoszę głowę i widok, który jest przede mną całkowicie mnie załamuje. Brooks nie okazuje żadnych oznak życia, a do mnie dotarło, że to wszystko jest moją winą, bo mogłam kompletnie unikać Jai'a, jak mówił Chris. Jestem świadoma, że wszyscy mnie teraz znienawidzą i sama siebie zaczynam nienawidzić za to, co właśnie się stało. Boję się podejść do leżącego Jai'a, ale nogi same mnie tam niosą i już po chwili klęczę przy chłopaku. Jego bracia i przyjaciele stoją nad nami. Beau siada na asfalcie obok mnie i zdejmuje powoli kask chłopaka. Przyciskam dwa palce do wewnętrznej strony nadgarstka chłopaka i jestem świadoma, że puls jest ledwo wyczuwalny, ale jest. Po chwili słyszę sygnały karetki, która jedzie w naszą stronę. Za nią jedzie wóz strażacki, który chyba ma zamiar zabezpieczyć rozbity motocykl chłopaka. Dwóch sanitariuszy wysiada z pojazdu i kierują się w stronę moją i Jai'a. Mam obie ręce na jego policzkach, a jego głowa jest umiejscowiona na moich kolanach. Podchodzą do nas i każą mi odejść, aby mogli zabrać chłopaka do karetki. Kilku strażaków podchodzi chwilę później i sprawdzają, czy motocykl nie jest zagrożony wybuchem. Rozciągają kilka odcinków taśmy wkoło miejsca zdarzenia, a kilka minut później jest tu również policja. Jeden z policjantów podchodzi do chłopaków i zaczyna wypytywać, w sumie nawet nie wiem o co, nie skupiam się na przysłuchiwaniu się ich rozmowie. Patrzę na widok przed sobą, którym są dwaj sanitariusze, podnoszący Jai'a na nosze i zapinający go w pasy na nich. Idą z nim do ambulansu i delikatnie przechwytuje go dwóch kolejnych, którzy byli z tyłu pojazdu. Czuję z tyłu czyjeś ramiona, które owijają się wokół mojej talii i podciągają mnie ku górze. Odwracam się i widzę za sobą najstarszego Brooks'a, który ma w oczach ból i strach. Widzę, że nie jest mu łatwo, ale nic nie mówię. Żadne słowo nie potrafi wyjść z moich ust w tej chwili. Ja po prostu boję się cokolwiek powiedzieć.


- James zabierz ją do domu. - mówi Luke, który do nas podchodzi wraz ze Skip'em i Yammouni'm, najwyższy z nich idzie w moją stronę i otacza mnie swoim ramieniem, przyciągając mocno do siebie.

- Nie. - odpowiadam i wyrywam się z uścisku przyjaciela, a potem kieruję się do karetki, która jeszcze nie odjechała

- Zatrzymaj ją! - słyszę za sobą krzyk Luke'a, ale po chwili odzywa się głos najstarszego Brooks'a

- Pozwól jej iść. - mówi spokojnie Beau


Nie mam pojęcia nawet jaką lewą historyjkę wcisnęłam sanitariuszom obsługującym karetkę, ale w tej chwili siedzę od prawie godziny na korytarzu szpitala, do którego przyjechałam wraz z nieprzytomnym Jaidon'em. James wysłał mi sms'a, że on i chłopaki będą dosłownie za kilka minut. Policja trochę ich przetrzymała, z tego co wiem, bo tak napisał mi Yammouni. Napisał, że mnie również będą przesłuchiwać, bo jestem najważniejszym świadkiem, ponieważ najbardziej znam osobę, która tak bardzo zraniła Jai'a. Ale ja nie chcę, bo wiem z czym to się wiąże. Wiem, że Chris zrobi jeszcze więcej, bo jest do tego zdolny. Bez powodu nie wstąpił w szeregi policji, wtedy jest wykluczany jako podejrzany, bo przecież policjanta nie oskarżą, prawda? Trzeba mieć dowody, a on potrafi tak zmanipulować ludźmi, że uwierzą jemu, a nie nam, chociaż nas jest kilkoro. Potrafi tak wszystko obrócić, że to my zostaniemy oskarżeni o potrącenie Brooks'a. Słyszę ciche kroki, a potem podnoszę głowę, żeby zobaczyć kroczących tutaj chłopaków. Dowiaduję się od nich, że mama Brooks'ów nie ma pojęcia o całym zajściu, ponieważ nie ma jej nawet w Melbourne.


Kiedy lekarz w końcu pozwala wejść na salę, chłopaki ustępują mi pierwszeństwa. Wchodzę powoli, siadając obok dopiero przebudzonego chłopaka. Spogląda na mnie swoimi oczami i widzę, że jest naprawdę słaby. Jego noga jest w gipsie, podobnie jak ręka. Druga ręka jest cała w bandażu, ponieważ miał tam spore zadrapania. Widzę w jego oczach ból. Wszystko jest moją winą. Wszystko stało się przeze mnie i popieprzoną zazdrość Chris'a. A za to wszystko płaci niczemu winny Brooks. Kładę swoją dłoń na jego dłoni i delikatnie pocieram ją kciukiem. Chłopak podnosi na mnie swoje oczy i uśmiecha się słabo.


- Przepraszam Cię Jai. To wszystko to moja wina. - mówię cicho, nie patrząc mu w oczy

- Nic nie jest Twoją winą, mała. - uśmiecha się i chociaż widać, że sprawia mu to wielki ból to stara się tego nie okazywać - Wiesz co? - pyta słabym głosem, a ja podnoszę głowę - Lubię Cię, Megan. - mówiąc to patrzy mi w oczy

- A ja lubię Ciebie Jai, wiesz? I mówię to całkowicie poważnie. - uśmiecham się lekko, ściskając delikatnie jego dłoń - Jai, ja już powinnam iść, chłopaki na pewno chcą Cię zobaczyć. - mówię, wstając z krzesła

- Możesz coś jeszcze dla mnie zrobić? - pyta, zanim naciskam na klamkę, a ja kiwam głową - Pocałuj mnie. - żąda, a ja nic nie odpowiadając, podchodzę do niego, ujmuję jego twarz w swoje dłonie i składam delikatny pocałunek na jego ustach - Wróć do mnie jeszcze, dobrze? - pyta, a ja w odpowiedzi kiwam głową. Stykam jeszcze raz swoje usta z jego, a potem wychodzę szybkim krokiem i wpuszczam chłopaków, którzy niecierpliwią się na korytarzu.


Zdecydowanym krokiem wychodzę ze szpitala, a przed budynkiem widzę znajomą twarz. Aż za bardzo.


- Nie posłuchałaś mnie. - mówi, opierając się o drzwi od strony kierowcy - Wsiadaj. - żąda, a ja nawet nie drgnę

- Nie mam zamiaru wsiadać z Tobą do jednego auta. A na pewno nie po tym co zrobiłeś Jai'owi. Masz jeszcze czelność się tutaj pokazywać? - spluwam - Zupełnie nic Ci nie zrobił, a Ty zaczynasz się na nim wyżywać! - krzyczę, patrząc na niego z nienawiścią

- Tylko mi nie mów, że go kochasz! - śmieje się głośno, a ja nie odpowiadam - Jedynym, którego możesz obdarzyć takim uczuciem, jestem ja, rozumiesz? - krzyczy, zbliżając się do mnie

- Nie podchodź! - mówię głośno

- Nie zrobię mu więcej krzywdy, jeżeli przyznasz, że nic do mnie nie czujesz, a jego kochasz. Nie tknę kogoś, kogo kochasz, rozumiesz? - pyta, będąc zaledwie krok ode mnie

- Ty nic nie rozumiesz, co Chris? - śmieję się - Jesteś psychiczny. Oczywiście, że nic do Ciebie nie czuję. - odpowiadam

- A do niego? - pyta, podchodząc tak blisko, jak tylko może, a potem unosi mój podbródek chcąc, żebym na niego spojrzała

- A do niego tak. - mówię krótko

- Kochasz go? - pyta, a ja słyszę nutę zdenerwowania w jego głosie. To ten ton, który nie znosi odrzucenia.


* * *


Jest 11! Cieszy mnie, że dalej to czytacie, to naprawdę miłe!

Dziękuję za votes i komentarze, wszystkie motywują do dalszego czytania!

mój twitter @kingyammounieh

i przypominam o hashtagu #RudeBoyFF

Rude Boy | jai brooksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz