Siedziałam na drewnianej ławce, łokcie opierałam na udach, po policzkach spływały mi łzy, a ja jak zaczarowana patrzyłam przed siebie na grób.
Sobota wieczór.. potrzebowałam chwili, w której mogę być taka jak dawniej.. chwili, w której nie bałam się pokazywać moich prawdziwych uczuć, które od paru miesięcy były chowane pod wszystkim czym tylko mogłam.
Minęło sześć miesięcy, a ja czuje się jakbym nie widziała ich pół życia. Nie mogłam się z tym wszystkim pogodzić.. już nigdy nie usłyszę ich głosów, nie spojrzę w oczy, nie zobaczę uśmiechu, już nigdy ich nie przytulę i nie powiem jak bardzo ich kocham.. Zawiodłam ich. Nie zawsze byłam dobrą córką, ale starałam się ich nie zawieść.. teraz wiem, że i tak to robiłam.
To nie była moja wina, ale i tak się za to obwiniałam. Nie mogłam nic zrobić, ale czuje, że jednak mogłam..
Spojrzałam w dół czując jak coś ociera się o moją łydkę. Przez ciemność i łzy ledwo dostrzegłam małego czarnego kotka, który co chwile miałczał. Podniosłam go, czułam jak się trzęsie.. Rozejrzałam się po cmentarzu, ale przecież i tak nikogo nie ma o tej porze w takim miejscu. Wyglądał jakby miał miesiąc, był brudny, a pod palcami czułam jego kości, z oczu leciała mu ropa, a z noska dziwna wydzielina.
Pogłaskałam go delikatnie po główce bojąc się, że zrobię mu jeszcze większą krzywdę.
- Jak mam ci pomóc? – zapytałam sama siebie patrząc na malucha.
Najbliższy weterynarz był zamknięty, a jedyny otwarty znajdował się po drugiej stronie miasta. Autobusem jechałabym ponad godzinę, a kotek wyglądał coraz gorzej.
- Autem będzie najszybciej. – spojrzałam na twarz chłopaka oświetloną tylko zniczami. – Chodź. Nie chce mieć go na sumieniu. – odwrócił się i szedł w stronę wyjścia z cmentarza.
Skąd on się tu wziął?
Nie wiele myśląc szybko wstałam z ławki i szłam za nim. Wsiedliśmy do auta, zwierzątko opatuliłam w bluzę, która miałam na sobie, jechaliśmy w ciszy.
Po ponad trzydziestu minutach chłopak zaparkował po kliniką weterynaryjną. Szybko wysiadłam z auta i weszłam do środka, w recepcji stał mężczyzna ubrany w zielony kitel, spojrzał na mnie.
Podeszłam do niego, nie wiedziałam co mam powiedzieć, wiec odsunęłam kawałek materiału ukazując kotka.
- Proszę za mną. – powiedział szybko i wszedł do najbliższego gabinetu.
Założył rękawiczki i ostrożnie przejął ode mnie zwierzę, leżał nieruchomo na stole, ledwo widziałam jak oddycha.
Bądź silny..
Weterynarz zaczął go oglądać z każdej strony, podawał leki i jakieś maści, podłączył go do kroplówki i zapisywał coś na kartce.
- Do rana powinien poczuć się lepiej i wtedy go pani oddam.. będą potrzebne wizyty kontrolne, kotek jest wygłodzony.
- Znalazłam go takiego. Sam do mnie podszedł i.. – urwałam czując łzy pod powiekami.
Bałam się, że coś mu się stanie i odejdzie.
- Rozumiem. Proszę wypełnić kartę. – podał mi kartkę i długopis.
W datę urodzenia wpisałam dzisiejszy dzień, ale miesiąc poprzedni, siebie jako właściciela.. imię.. Dark.
Oddałam wszystko starszemu, z portfela wyciągnęłam pieniądze i wyszłam na korytarz siadając na najbliższym krześle.
- Co z nim? – starłam pojedynczą łzę z policzka.
- Do rana powinni go wypuścić. – mruknęłam. Chłopak objął mnie ramieniem przyciągając do siebie.
Oparłam głowę o jego ramie patrząc w podłogę.
Nie wiedziałam skąd wziął się na cmentarzu. Dlaczego mi pomógł.. nie chciał mieć kota na sumieniu..
Do końca wczorajszego dnia nie widziałam go. Tak samo dzisiaj, mimo, że chłopcy przyszli do YoonGiego..
Brakowało mi cię..
CZYTASZ
Jesteś pieprzonym Bad Boyem! /Jeon JeongGuk
Fiksi Penggemar- Naomi. - przekręciłam się na drugi bok plecami do chłopaka. - Naomi. - powiedział głośniej. Jęknęłam. - Co ty chcesz? - starałam się na nowo usnąć. - Odwróć się. - złapał za moje ramie. - Daj mi spać. - mruknęłam naciągając na siebie koc. - Nao...