Rozdział 9 - Two steps back

281 24 4
                                    

You're trying to look for a crack,
But there's no escape

Dwa tygodnie później pojechaliśmy do Hong Kongu. Chciałbym powiedzieć, że był to przeze mnie długo wyczekiwany wyjazd, zważywszy na to że zdążyłem już zatęsknić za tym iskrzącym od świateł mieście. Marzyłem, żeby poprzechadzać się nowoczesnymi dzielnicami, znów zobaczyć piękną panoramę ze Wzgórza Wiktorii, beztrosko przejść się po zatłoczonych ulicach i pojechać metrem prosto na Caine Street, gdzie sprzedają najlepsze chasiybao i wypić tam herbatę jaśminową. Jednakże nie przyjechaliśmy tu na wakacje, a więc musiałem zrezygnować z większości atrakcji, jak nie ze wszystkich. Nie mogłem mieć tego komukolwiek za złe, bo skoro byłem idolem to było to jedyne życie jakie mogłem wieść. Poruszanie się ulicami miasta, gdzie byłem dobrze znany i kochany, było skrajnie niebezpieczne. Każda z tych atrakcji, które chciałem odwiedzić, wiązała się z wyjściem do ludzi. Tego też nie mogłem zrobić, nawet pod nadzorem ochroniarzy. Zresztą nawet jeśli byłaby ku temu okazja, nie miałem kiedy wyjść gdziekolwiek poza pokój hotelowy. Zaraz po gali mieliśmy wrócić do stolicy, a więc w hotelu spaliśmy jedynie jedną noc, nawet nie całą zważywszy, że po wygranych zawsze świętowaliśmy na V LIVE, a ci o mocniejszych głowach siedzieli w barze z pracownikami do rana. Tego dnia z pewnością nie należałem do tej drugiej grupy. Wolałem pójść wcześniej spać niż męczyć się całą drogę w samolocie. Na kacu to nigdy nie była przyjemna podróż. Zresztą humor też niespecjalnie mi dopisywał. Nieszczególnie wiem czemu z racji, że kolejny raz wygraliśmy główną pulę nagród. Reszta chłopaków naprawdę szczerze się cieszyła, każdy też uronił kilka łez, choć bezkonkurencyjnie najwięcej płakał Hoseok i Taehyung. Właściwie ten drugi nie przestawał, odkąd zeszliśmy na backstage, wciąż mając na sobie stroje z występu z Idol. Nie lubiłem, gdy którykolwiek z nas płakał, chociaż czasem to właśnie tego potrzebowaliśmy. Teraz było inaczej i pewnie gdybym nie był aż tak samolubny to zamiast stać z boku, patrząc na wszystkich nienawistnie, sam podszedłbym pocieszyć Taehyunga. Jednakże widząc go w objęciach Jungkooka, który odgarniał z czoła jego płomiennoczerwone włosy, nie mogłem powstrzymać buzującej w moich żyłach zazdrości. Cały wrzałem, a drżące ręce musiałem schować za plecami, żeby nie zwracać na siebie zbytniej uwagi widzów, którzy śledzili nasze ruchy przez kamery, otaczające nas zarówno w powietrzu jak i na ziemi. Długo wyczekiwałem momentu by zejść ze sceny, jednak ten dłużył się niewyobrażalnie. Zanim każdy powiedział kilka słów, przytulając nagrodę do swojej piersi, minęło jeszcze kilka minut. Przemówienie zwieńczyliśmy wspólnym uściskiem, który był jedyną sytuacją na scenie, gdzie Jungkook nie stał w towarzystwie Taehyunga. Objął mnie delikatnie, ale praktycznie tego nie wyczułem. Cały dzień nie zwracał na mnie uwagi. Nawet nie dzień, a dwa tygodnie, odkąd złożył mi tą niemoralną propozycję zastąpienia mu Eunwoo. Myślałem, że po tym wszystkim zmieni do mnie stosunek, zacznie domagać się więcej kontaktu, a przede wszystkim że zbliżymy się do siebie. Zachowywałem się jak desperat, zupełnie jakby to mnie najbardziej na tym zależało, gdy tak naprawdę to była jego inicjatywa. Po cichu liczyłem, że coś na połączy, nawet sam seks jeśli właśnie tego potrzebował. Chciałem być jak najbliżej niego. To była dla mnie szansa. Nie dziwne więc, że poczułem się zdradzony nie dostając od niego żadnego zainteresowania. Nawet nie zwrócił uwagi na moje łzy, patrząc tylko na Taehyunga i tylko jego przytulając do swojej piersi. Naprawdę musiałem być głupi, żeby być zazdrosny o przyjaciela, szczególnie że bardzo dobrze znałem jego uczucia, a jednak usilnie chciałem być teraz na jego miejscu. Mógłbym się jednak nawet bardziej rozpłakać, a ten nie mrugnąłby okiem w moją stronę. Stąd też nie odezwałem się ani słowem aż do powrotu do hotelu. Każdy z chłopaków był zmęczony, więc nikt nie zauważył że jestem bardziej markotny niż zwykle. Próbowałem zrozumieć swoje uczucia, usiłując pozbyć się ich za wszelką cenę. Zazdrość nigdy nie była dobra. Zawsze przeradzała się w chorą zaborczość. Musiałem się więc wyciszyć, żeby nie wybuchnąć. Wtedy zrobiłbym z siebie kompletnego kretyna. Zresztą nie chciałem, aby reszta wiedziała o moich powiązaniach z Jungkookiem. Wystarczająco się zbłaźniłem ujawniając mój sekret Seokjinowi, który zresztą wykorzystał go przeciwko mnie. To sprawiło, że straciłem zaufanie do moich kolegów z zespołu. Tym bardziej czułem się tu jak intruz, im bardziej obnażano moje największe tajemnice. Teraz zostało mi tylko siedzieć cicho, licząc że nikt się mną nie zainteresuje. Tego wieczora było to nadzwyczaj łatwe.

Tear on a rainy day [jikook]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz