Prolog - Rainy day

880 39 2
                                    

Came into this world,
Tear on a rainy day

Trening skończył się o piętnastej. Zostałem jednak na parkiecie, żeby jeszcze trochę potrenować – układ do Danger był jednym z trudniejszych i już wtedy nie dawałem sobie rady przy niektórych figurach. Zawsze byłem bardzo pracowity, a przez to moje ciało było dużo bardziej zmęczone i zmaltretowane po kilkugodzinnych ćwiczeniach. Przez drobną budowę ciała musiałem dużo pracować, żeby mieć wystarczająco siły i zbudować perfekcyjne mięśnie. To był ciężki okres. Dużo się wtedy stresowałem, miałem dużo problemów nie tylko ze zdrowiem, ale także martwiłem się o rodzinę. Nie chciałem nikogo zawieść, a najbardziej ojca, który dopingował mnie odkąd zadebiutowałem. Nie pomagały wpisy w Internecie, większość komentarzy wbrew pozorom była bardzo negatywna. Wtedy bardzo liczyłem się z opinią innych i polegałem na wszystkim, co przeczytałem. Myślałem, że mają rację, myślałem że mówią prawdę. Po latach wiem, że niekoniecznie zawsze tak było. Wtedy największym wsparciem byli dla mnie przyjaciele z zespołu. Przy nich czułem się komfortowo. Menadżer też bardzo nas wspierał, ale nie przebywał z nami na co dzień i nie widział jak płaczemy w poduszkę, jak wymiotujemy po zjedzonym posiłku ani jak cierpimy z bólu po nie udanym treningu. Tylko my, sami widzieliśmy jak ciężko jest stworzyć coś z niczego. Tak, bo wtedy w oczach wielu byliśmy nikim. Myślę, że gdybym cofnął czas wiele rzeczy zrobiłbym inaczej. Na pewno nie martwiłbym się na zapas, nadal ciężko trenował, ale nie przemęczał się tak jak wtedy. W tamtym momencie myślałem, że to jedyne, co mogę zrobić, aby osiągnąć wymarzony sukces. Moje ciało musiało być idealne, to co było w środku już niekoniecznie. O tym przecież nikt nie wiedział. Trudno jednak było trzymać niektóre rzeczy z dala od kamer. Ciężko było wytrzymać i nie pokazać tego jacy jesteśmy naprawdę. Teraz mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że pokochałem siebie takiego jaki jestem i takiego jaki byłem. Wtedy jeszcze tego nie potrafiłem. Obwiniałem się za wiele rzeczy i bałem się, że inni obwiniają mnie tym bardziej. Przyjąłem jedną z trudniejszych masek, maskę twardziela. W środku byłem kruchy i niewinny. Na zewnątrz jednak pokazywałem się z zupełnie innej strony. Sądziłem, że taki właśnie powinienem być, że tylko takiego fani mnie pokochają.

W zespole każdy miał jakąś swoją rolę. Ja byłem mięśniakiem, który lubi pokazywać brzuch na scenie. Wtedy się tego nie wstydziłem, teraz drastycznie się to zmieniło. Nie wiem skąd miałem wtedy tyle siły. Idealnie potrafiłem grać kogoś kim nie jestem. Dopiero za kulisami znowu mogłem być sobą, ale wtedy już niekoniecznie pamiętałem jak to jest. Stałem się swoją maską, nie wiedziałem kim jest zwykły Jimin, nastolatek i chłopak z sąsiedztwa. Każdy z nas miał wtedy swoje problemy. Nie mówię, że miałem największe, ale czułem się najgorszy. Myślę jednak, że to nasz lider zawsze miał najtrudniej, bo musiał zadbać nie tylko o siebie, ale także o nas, a przede wszystkim o wizerunek całego zespołu. Tego dnia nie było inaczej. Po treningu obiecał, że pójdziemy zjeść ostrego kurczaka. Każdy z nas uwielbiał ostrego kurczaka z sosem sojowym. Nie piliśmy jeszcze wtedy alkoholu, ale zamawialiśmy do posiłku sok porzeczkowy i udawaliśmy, że pijemy wino. To był nasz taki mały rytuał, którego nigdy nie zapomnę, szczególnie przy pierwszych wygranych w programach muzycznych czy zdobytych na galach nagrodach. Te czasy może i były ciężkie, lecz były też pięknym czasem mojej młodości.

Zostałem sam po treningu. Wszyscy poszli już do szatni się przebrać, a później mieliśmy jechać na obiecanego kurczaka. Tego dnia nie czułem się najlepiej. Moja zacięta wola walki jednak nigdy nie pozwoliła mi się poddać. Obiecałem, że do nich dojadę. Musiałem jeszcze poćwiczyć, przynajmniej z godzinę. Nie wiedziałem jednak, że nie zostałem całkiem sam. Przyłączył się do mnie Jungkook. Tego dnia nie potrzebowałem towarzystwa, naprawdę potrzebowałem tylko zostać sam. Nie chciałem z nikim rozmawiać, nie chciałem też nikogo widzieć. Wbrew wszystkiemu byłem naprawdę słaby psychicznie, nawet bardziej niż fizycznie. Może tego nie pokazywałem, ale mam wrażenie, że wszyscy moi przyjaciele o tym wiedzieli. Szczególnie Seokjin, który bardzo mi pomógł, gdy miałem długotrwałe zaburzenia odżywiania.

Włączyłem muzykę i starałem się nie zwracać na niego uwagi. Tańczyłem, patrząc uważnie na swoje odbicie w lustrze. Trudno jednak było się skupić, kiedy ktoś mnie obserwował. Zamiast tańczyć, stał kawałek dalej i bacznie na mnie patrzył. Pamiętam, że wtedy na niego nakrzyczałem. To był chyba pierwszy raz jak aż tak poważnie się pokłóciliśmy. Teraz wiem, że była to moja wina, chociaż po latach to on mnie przeprosił. Tak naprawdę nie miał za co. To ja pierwszy podniosłem głos. Byłem w złym humorze. Padło na niego i to na nim się wyżyłem. Wcześniej nigdy nie myślałem o tym w ten sposób, dopiero teraz gdy wróciliśmy do tego na ostatnim spotkaniu, z perspektywy czasu ta sytuacja wydawała się nawet całkiem zabawna.

– Dlaczego się na mnie patrzysz? Weź się odczep, ok? – powiedziałem, mając nadzieję że sobie pójdzie. Byliśmy wtedy młodym zespołem i mieliśmy tylko jedną salę do ćwiczeń. Nie miałbym nic przeciwko gdyby po prostu zajął się sobą, ale on uparcie na mnie patrzył. Przez chwilę się nie odzywał, ale wtedy ja zacząłem płakać. Później już nawet nie wiem dlaczego zaczęliśmy się szarpać. Powiedziałem kilka rzeczy w złości. Teraz tego żałuję, bo wiem jak bardzo go to wtedy zraniłem. Nawet nie wyłączyłem muzyki, po prostu wyszedłem z sali, zabrałem swoją torbę z rzeczami i opuściłem budynek wytwórni. Byłem spocony po treningu, nawet nie zdążyłam wziąć prysznica. Nie miało to jednak wtedy żadnego znaczenia, bo na dworze i tak padało. Wyciągnąłem swoją niebieską parasolkę i zacząłem biec przed siebie. Moje adidasy były całkiem mokre, a kiedy tak biegłem ulicami Seulu woda z kałuż rozchlapywała się na boki i moczyła także moje spodnie. Pamiętam, że później byłem całkiem mokry, a nawet kilka dni spędziłem w dormie, bo złapało mnie groźne przeziębienie. Mogłem wracać taksówką albo autobusem, a nawet poprosić menadżera, żeby mnie odwiózł, ale wtedy o tym nie pomyślałem. Byłem zły na siebie i na niego. Chciałem wrócić do domu. Ale nie do domu, gdzie mieszkałem z chłopakami, tylko do domu w Busan, do moich rodziców. Bardzo za nimi tęskniłem, czasem chciałem już na zawsze wrócić do swojego starego świata. To był jeden z tych momentów.

Byłem w połowie drogi do mieszkania jak zadzwonił mój telefon. Najpierw miałem nie odbierać, ale Jungkook długo się do mnie dobijał. Kiedy usłyszałem jego drżący głos i pociąganie nosem, kolana mi zmiękły. To była moja wina, że płakał. To ja doprowadziłem go do takiego stanu i to tylko dlatego, że byłem wkurzony, zestresowany nadchodzącym występem i rozczarowany samym sobą.

– Jimin hyung, przepraszam – Jego głos się łamał. Słyszałem w nim skruchę i smutek. Nie wiem dlaczego, ale jeszcze bardziej mnie to ze rozzłościło. Powiedziałem, żeby do mnie nie dzwonił, ale i tak się nie rozłączyłem. – Nie wiem gdzie jestem. Proszę, nie rozłączaj się.

– Jesteś w taksówce? – Zapytałem. Chłopak był ode mnie sporo młodszy. To wciąż był tylko dzieciak, ale i tak jakoś sobie radził. Powinienem być dla niego wzorem, a to co zrobiłem tamtego dnia wcale takie nie było. Kiedy przytaknął, powiedziałem mu żeby podyktował taksówkarzowi adres. Chwilę później czarne Audi zatrzymało się po drugiej stronie ulicy. Jungkook wyszedł z niego i podbiegł do mnie, rzucając mi się w ramiona. Odwzajemniłem uściski, a nawet przytuliłem go dużo mocniej, stając na palcach by dosięgnąć choćby jego ramienia. To na nim ułożyłem swoją brodę. Parasol wypad mi z ręki i upadł na brukowany chodnik. Moje ręce zawisły na jego szyi. Rozpłakałem się jak małe dziecko. Moje łzy mieszały się z tymi jego. Wreszcie nasza wspólna łza była łzą spadającą prosto z nieba. Chmury płakał razem z nami. W tej niedoli już nie byliśmy sami. Chyba wtedy po raz pierwszy zrozumiałem, że nie tylko ja mam problemy i mroczne tajemnice. On też się martwił, on też się stresował, on też dawał z siebie wszystko, a oprócz tego próbował zadbać także o mnie. To dlatego wtedy został po treningu. Widział, że coś jest ze mną nie tak i chciał ze mną zwyczajnie porozmawiać. Jego płacz tak bardzo mnie dotknął, że zmienił się mój ogląd na całą tamtejszą rzeczywistość. Zupełnie jakby ktoś zdjął mi klapki z oczu.

Staliśmy tak wtuleni w siebie. Jego ręce ściskały moją talię. Już wtedy były duże i żylaste. Czułem zapach jego perfum połączonych z intensywnym zapachem potu. Ale przez to wszystko najbardziej przebijał się typowy burzowy zapach wilgoci. Może rzeczywiście ta scena przypominała jedną z dram. To, co rozgrywało się w moim sercu, było z pewnością zalążkiem zbliżającej się dramy romantycznej, bo to właśnie w ten deszczowy dzień moje serce po raz pierwszy zabiło znacznie mocniej. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, co to oznacza. Kłótnia w deszczowy dzień przeszła do historii. Szkoda, że nigdy nie mogliśmy napisać jej razem, bo nigdy nie wiedziałeś, że wtedy się w tobie zakochałem, Jungkook.

Tear on a rainy day [jikook]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz