Rozdział 3

63 4 0
                                    

Pan Roeger chodził tam i z powrotem po kuchni. Od wewnątrz targały nim miliony emocji, wciąż nie wierzył w to co się stało i jak to się stało. Jego żona stała przy oknie. Płakała, ale nie tylko z powodu porwania jej kolejnego syna. Nie mogła sobie wybaczyć, że poprzednim razem, gdy Mivar został porwany nie odzyskali go. Cały czas myślała, że nie żyje. A teraz? Wyobrażała sobie przez co przeszedł chłopiec. Chciała obwiniać za to wszystko siebie, ale gdzieś z tyłu głowy wciąż nachodziła ją myśl: Firma była dla niego ważniejsza.
- Jak to możliwe, że... że on żyje- pan Roeger w końcu odzyskał głos- Przecież ci wstrętni Romowie mówili, że go zabili!
Jego żona milczała.
- Dlaczego porwał Timmy'ego?! Po co mu nasz syn?!
- I ty jeszcze pytasz?- pani Roeger nie wytrzymała, skierowała całą swoją gorycz i żal na męża- Zostawiliśmy go, nie przyszliśmy na czas. Teraz chce się zemścić.
- Zemścić?!- mężczyzna, mówił to tak jakby udawał głupiego, chociaż dobrze wiedział o co jej chodzi- Przyszliśmy tylko trochę później, powiedzieli nam, że nie żyje. Gdyby chcieli dopiąć swojego celu, nasze spóźnienie nie miałoby znaczenia. Dlatego im uwierzyłem! Tak jak i ty.
- Przestań wreszcie kłamać! Od początku nie chciałeś przystać na warunki porywaczy. PRACA BYŁA DLA CIEBIE WAŻNIEJSZA OD DZIECKA!!!
Pani Roeger nie potrafiła dłużej powstrzymywać tej myśli. Przekonywała siebie, że nie jest ona prawdą, ale jednak w głębi duszy, wiedziała jak było naprawdę...

- NIE WAŻ SIĘ TAK DO MNIE MÓWIĆ- ryknął jej mąż- Dobrze wiesz, że to nie jest prawda.
- Jeśli nie jest- pani Roeger starała się uspokoić- ocal Timmy'ego. Ocal ich obojga. Wtedy powiadomiliśmy policję. Niby dyskretnie, ale jednak. Oni się o tym dowiedzieli. Nie możemy tego zrobić tym razem.
- Przecież wiem- odpowiedział jej mąż- Wezmę pieniądze, ale i tak będę szukał naszego syna. Sam.
- Naszych synów.
Twarz Allana Roeger'a przybrała dziwny wyraz. Jak gdyby nie chciał dopuścić myśli, że jest jeszcze ktoś oprócz Tim'a.
- Obiecujesz, że ich znajdziemy?
Pani Roeger z napięciem wpatrywała się w swojego męża.
- Tak... obiecuję.

Wracałem z nad strumyka do ,,obozu". Nie było mnie dość długą chwilę, słońce już na dobre wzeszło. Zapowiada się piękny dzień... co się ze mną dzieje?! Jak mogłem powiedzieć coś tak optymistycznego. Ahh, ta ironia, ma wiele aspektów, chociaż chyba najbardziej nienawidzę ironii losu. Oczywiście, owa ironia towarzyszy mi przez całe życie, a napewno przez jego większość. To co? Definitywny koniec rozmyślań, pora na śniadanie. Doszedłem do obozowiska, na szczęście wszystko bez zmian. Mój brat (nie, jeszcze nie przyzwyczaiłem się do tego określenia) nadal spał. Zbudziłem go, mówiąc:
- Wstawaj, mamy około 11 km drogi. Szybko.
- Drogi, dokąd?
Przewróciłem oczami.
- Do Givar. Znasz? Nie.
Odpowiedziałem oschle, po czym podałem chłopcu trochę wcześniej pozbieranych przeze mnie jagód i wodę. Spojrzał na mnie podejrzliwie, ale zaczął jeść. Nie wiem czemu rozbawiło mnie jego zachowanie, więc musiałem ukryć uśmiech.

Gdy się posililiśmy, jeśli w ogóle można nazwać tak zjedzenie jagód oraz wypicie kilku łyków wody, ruszyliśmy dalej. Miałem pożałować, że związałem mu ręce zamiast zrobić knebel na usta.

- Wiesz Arian, cały czas zastanawia mnie skąd znasz niemiecki? Od początku rozmawiasz ze mną w tym języku. Moi rodzice pochodzą z Niemiec, ale ja nigdy tam nie byłem. A ty? Podobno w Rumunii jest dużo Niemców. I tak samo twój wygląd, nadal jest dla mnie zagadką. Nie wyglądasz jak cygan...
(Już dawno ściągnąłem kaptur z głowy, więc chłopak widział całą moją twarz.)
- Cyganie to obraźliwe określenie- poprawiłem go z irytacją w głosie- powinno mówić się Romowie.
- O, przepraszam nie wiedziałem. Na czym to ja skończyłem...

Chłopak kontynuował swój prawie-monolog, ale teraz go za bardzo nie słuchałem. Mały zdążył wyciągnąć już ode mnie: ile mam lat, jak się nazywam (zdradziłem mu imię, którego obecnie używam), dokąd idziemy, co to za miejsce i -jestem za to wściekły na siebie, ale ten dzieciak poprostu nie spocznie póki się nie dowie, myślałem, że jak mu powiem to się odczepi. Pomyłka- powiedziałem mu moją historię, znaczy to jak zostałem porwany. Pominąłem fakt, że moi rodzice, to tak naprawdę też jego rodzice. Z jakiegoś powodu nie chciałem, żeby Tim tego się dowiedział. Bardzo przypomina mi dawnego siebie, choć ja nie byłem AŻ TAK gadatliwy. Ale współczuł mi mojej przeszłości... współczuł pomimo, że teraz ja go porwałem...

-Halo?!- mój brat zorientował się, że go nie słucham- Powiesz mi w końcu skąd znasz niemiecki, a potem dlaczego mnie porwałeś?
Chociaż nie miałem zbyt dużej ochoty na odpowiadanie, uznałem że nie ma sensu go ignorować. Na te pytania jednak nie chciałem udzielić prawdziwych odpowiedzi.
- Kiedyś pracowałem u kupca, który znał ten język i mnie go nauczył- skłamałem- A porwałem cię dla pieniędzy. To chyba oczywiste? Po to są okupy.
- Może mam tylko 7 lat- oznajmił chłopiec- ale nie jestem głupi Arianie. Wiem, że nie porwałeś mnie tylko dla pieniędzy. One są tylko pretekstem.
- A więc wiesz źle- teraz już mój ton był naprawdę ostry- Czy ty w końcu możesz zrozumieć, że cię porwałem?
- Ależ ja rozumiem. Jednak to nie znaczy, że nie jesteś człowiekiem. Każdy zasługuje na odrobinę uwagi.

Na chwilę się zatrzymałem. Te słowa... to one, tak naprawdę, zaczęły zmieniać moje nastawienie do chłopca, którego porwałem. Dlaczego? Cóż, może dlatego, że kiedyś inny zagubiony dzieciak w Rumunii , powiedział podobne zdanie swoim porywaczom...

Szliśmy razem przez ten kraj, wędrując do miejscowości Givar, coraz więcej dowiadując się o sobie nawzajem. Może powinienem, ale nie czułem odrazy czy nienawiści do Tim'a... do mojego brata...

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Czy Arian i Tim zaczynają się zaprzyjaźniać? Co spotka ich w miejscu do którego idą?

W przyszłym tygodniu wyjeżdżam na wakacje, więc nie wiem czy dam radę wstawić chociaż jeden rozdział, ale spróbuję. Gdy pisałam tą część, miałam okropną głupawkę, nie pytajcie czemu, ale mam nadzieję, że wyszedł w miarę dobrze. To do następnego rozdziału i pozdrawiam.
amethisthy

Podwójne porwanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz