Rozdział 15

23 2 2
                                    

Pozostaje tylko jedno pytanie...

Czy ona w ogóle mi uwierzy?

Ale na to nie mam już wpływu... Co będzie to będzie...

- Mówiłem ci, że po porwaniu pracowałem u różnych ludzi- zacząłem.
Mika uważnie wpatrywała się we mnie poprzez półmrok.
- Pracowałem to chyba zbyt łagodne określenie- kontynuowałem- Harowałem u tych tyranów, łażąc po praktycznie całej Rumunii, w zamian za co, od czasu do czasu, dostałem kawałek starego chleba czy trochę wody. Gdy miałem jedenaście lat, służyłem u wyjątkowo okrutnego kupca, ten śmieć był chyba najgorszy, katował wszystkich, nawet mnie, choć byłem tylko dzieckiem...

Zamyśliłem się chwilę nad tym, jak dalej poprowadzić "opowieść", po czym powiedziałem:
- Pewnego dnia, gdy myślałem już, że umrę z wyczerpania i od bicia przez tego tyrana i jego prawą rękę, wydarzyło się coś dziwnego. Wtedy w sumie o tym nie wiedziałem. Po prostu myślałem, że zdycham. Bowiem nagle zrobilo się zupełnie ciemno. Nic, absolutnie nic, nie widziałem, slyszalem jedynie krzyki innych. Do dziś nie wiem co się z nimi stało, chyba wszyscy zginęli, albo zostali sprzedani. Nikogo z moich dawnych towarzyszy męczarni nie spotkałem w miejscu, w którym miałem się za niedługo znaleźć ani nigdzie indziej. Wracając, poczułem, że ktoś posadził mnie na koniu, który pognał w nieznaym mi kierunku. Nie pamiętam z tej podróży nic ponieważ zemdlałem. Po kilku godzinach czy dniach, obudziłem się trawiony gorączką i slyszalem niewyraźnie jakieś obce głosy. Prawdopodobnie nie było by mnie tutaj dziś, gdyby Mistrz nie użył swojej mocy. Ahh... od początku, mimo wszystko, nie skreślał mnie zupełnie.

Mówiąc to czułem coraz wieksza gule w gardle oraz siłowałem się sam ze sobą, żeby znów nie zacząć płakać. Wzrok miałem wbity w ziemię lecz tak naprawdę nie dostrzegałem niczego.

Ciągnąłem dalej, nie zwracając uwagi na Mikę, która siedziała w milczeniu obok mnie. Nie czułem nawet jej obecności, choć podświadomie wiedziałem, że tam była.
- Uleczył mnie, za pomocą jakiegoś wywaru z ziół i podstawowego uzdrawiającego zaklęcia. Po paru dniach, całkiem wróciłem do siebie. Wtedy doznałem pierwszego wielkiego szoku, bowiem nie wiedziałem gdzie jestem i co się ze mną stało. Mistrz nie wspominał nic o mojej chorobie, ani o jego zdolnościach, wytłumaczył mi tylko, że jego ludzie ocali mnie od tego handlarza. Później zapytał zwyczajnie jak się nazywam. Nie chciałem ujawnić swojej prawdziwej tożsamosci, więc zgodziłem się żeby nazywano mnie Arian. O nic więcej co dotyczyło mnie i mojego pochodzenia wtenczas nie dopytywał, zupełnie jakby domyślał się paru spraw. Mistrz natomiast zaoferował mi pracę w zamian za utrzymanie. Było to dla mnie ogromnie dziwne, po tak długim czasie przedmiotowego traktowania, że z początku myślałem, iż mężczyzna żartuje. Jednak widząc jego poważną minę szybko dotarło do mnie, że to prawdziwa oferta. Oczywiście od razu się zgodziłem. Później przydzielił mi łóżko w pokoju, w ktorym sypiała służba i oprowadził po prawie całej rezydencji, która była niemała. Pamiętam, że była to dwukondygnacyjna budowla, z której (co było dla mnie też nie lada zaskoczeniem) parter przeznaczony był cały dla służby, a pierwsze piętro należało do pana domu. Prowadziły na nie wielkie schody w hallu. Tylko tam wówczas nie weszłem. Do okoła rezydencji znajdowały się stajnie oraz zagrody dla bydła. Przed głównym wejściem był mały lecz bogaty ogród z piękną fontanną na środku.

Mój opis był niebywale krótki i nie odwzorowywał delikatnego piękna tej posiadłości. Nie chciałem jednak wchodzić w szczegóły, ponieważ im bardziej przypominałem sobie wygląd rezydencji, tym bardziej stawał mi przed oczami obraz płomieni i zgliszcz.

Nie opowiedziałem więc dziewczynie o przepięknych obrazach wiszących na ścianach, i o wielkiej jadalni, w której wszyscy wraz z Mistrzem jadaliśmy, i hebanowych podłogach, i białych ścianach, i bogato zdobionych złotych poręczach schodów, i kwiatach różnego gatunku, wśród których wraz z panem często spacerowaliśmy na wiosnę, i o milionach innych wspaniałości domu Mistrza, którymi mogłem cieszyć się w tamtych czasach, a dziś na samą myśl o nich znów chciałem zapoznać się bliżej z moim nożem.

Podwójne porwanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz