Rozdział 6

24 3 0
                                    

Jak się okazało, okradziona turystka była dość szybka, przynajmniej taka się wydawała. Mnie spowalniał Tim, który ani nie potrafił, ani też nie chciał, przyspieszyć. No, mój genialny plan, całkiem legnął w gruzach, gdy za kilka metrów, jak z pod ziemi wyrosła nagle ściana. Wcześniej jej nie zauważyłem. Może dlatego, że w tej ciemnej alejce, trudno było cokolwiek rozróżnić, nie przyglądając się temu przez chwilę. Zwłaszcza przy większej prędkości, jaką potrzeba do biegu, wszystko zlewało się w jedną całość. Co pewien czas też oglądałem się za siebie, a dodatkowo, jakąkolwiek próbę koncentracji, utrudniały krzyki i szamotanie się chłopca.

Zatrzymaliśmy się, gdy owa ściana, nas do tego zmusiła. Szukałem jakiegoś przejścia, które doprowadziłoby nas do kryjówki na poddaszu. Wiedziałem mniej więcej, w jakim miejscu jesteśmy, ale nie przychodziłem tu często, może wcale. Zatem nie miałem tutaj tajnych przejść, ani czegoś w tym rodzaju. Zaraz dobiegła do nas tamta turystka, choć dobiegła jest raczej błędnym określeniem. Wpadła na nas, ściągając przy tym mój kaptur... Ahhhh. Spotkanie z nią nie było jakimś zagrożeniem, po prostu nie lubiłem integrowania się z innymi ludźmi, zwłaszcza takimi natrętnymi jak ona. A co do ,,przejścia", już chyba znalazłem rozwiązanie...

- Oddaj mi pieniądze- zwróciła się do mnie dziewczyna.
- Właśnie, oddaj jej pieniądze.
Nawet nie zdążyłem odpowiedzieć! Tim od razu stanął po jej stronie. W dosłownym i przenośnym sensie. W dosłownym, ponieważ udało mu się uwolnić od mojego uchwytu.
- Świetnie. Potraficie rozmawiać po niemiecku. A zatem możesz posłuchać swojego brata i ODDAĆ MI PIENIĄDZE?!
Oboje z Tim'em zmieszaliśmy się, chociaż ja znając prawdę, chyba jeszcze bardziej. Jednocześnie powiedzieliśmy:
- On nie jest moim bratem!
Dziewczyna popatrzyła się na nas, jakby ją to trochę rozbawiło, po czym powiedziała:
- Okej, ale i tak go posłuchaj, kimkolwiek dla ciebie jest. Można by was uznać za braci, jesteście niezwykle podobni...
- Podobni?!- teraz to Tim zaczął krzyczeć, i to coś, co mogło trochę skomplikować sprawy- On mnie porwał, a teraz ukradł tobie pieniądze! To przestępca...
- Yyy, małemu zbyt bardzo spodobała się nasza zabawa, a teraz wygaduje takie głupoty- próbowałem ratować sytuację, co zmusiło mnie do usmiechu- To mój yyy... kuzyn i fakt, wyglądamy podobnie...
- Co?! Przestań, to nieprawda...
Teraz dzieciakowi, przerwała dziewczyna.
- Dobra, nie obchodzą mnie te wasze gierki- mówiła- Po prostu oddajcie mi pieniądze, albo zadzwonię na policję.
- Hahaha- zaśmiałem się- Myślisz, że nas tym wystraszysz? Dobrze wiem, że w Givarze nie ma zasięgu, a więc twój telefonik nie będzie działał.
Dziewczyna, zrobiła minę, jak małe dziecko, gdy mu się na coś nie pozwala. Nie była zadowolona, że jej kłamstwo nie przyniosło, zamierzonego skutku. Ja natomiast, nie miałem zamiaru jej nic oddawać. To była sekunda. Nawet nie wiem kiedy, ale wiem, że dostałem mocno w twarz, a później zobaczyłem jak tamta dziewczyna odchodzi. Była naprawdę wkurzona.

- Nic ci nie jest?- spytał Tim, na co pokiwałem przecząco głową- To dobrze. Ale tak w sumie, należało ci się.
Aha, no fajnie. Naprawdę mi miło. Chociaż, może mały ma rację?
- Idziemy do naszej kryjówki- zarządziłem i wskazałem na szczelinę pomiędzy dwoma ,,budynkami"- Tędy. Właź tam.
- Czyli naprawdę nie oddasz jej tych pieniędzy?
- Odpuściła. Już sobie poszła. A ja nie upadłem jeszcze tak nisko, by biegać za kimś, po to aby oddać mu kasę.
Chłopiec już nic się nie odezwał, ale napewno nie był usatysfakcjonowany moją odpowiedzią.

Przeszliśmy przez ciasne przejście i znaleźliśmy się prawie naprzeciwko poddasza. To się nazywa ironia losu. Skręciliśmy w jedną uliczkę wcześniej. Fajnie. No, ale teraz przynajmniej wiem, że da się tędy przejść, co kiedyś może okazać się przydatne.

Wspieliśmy się po pseudo-drabinie na dach i potem do bazy. Zdobycie pieniędzy zajęło nam trochę czasu, więc na zewnątrz panował już półmrok. Odezwałem się do mojego brata:
- Idę kupić jedzenie, zostań tu.
- Dlaczego nie mogę iść z tobą?
- Bo tutaj lepiej nie chodzić po ciemku.
- Ale ty jednak pójdziesz- dzieciak wciąż uparcie stawał przy swoim- Poza tym, skąd będziesz miał pewność, że idąc do sklepu, ja nie ucieknę?
Tim był sprytny, ale ja już obmyśliłem pewien nieskomplikowany plan.
- Nie zabiorę cię ze sobą i kropka. Chcę, jak najmniej, rzucać się w oczy o tej porze. A rozwiązanie na to, żebyś nie uciekł, jest bardzo proste.
Podszedłem do niego, związałem mu ręce i przywiązałem do belki, podpierającej dach, obok której, chłopiec akurat siedział.
- Tak nie uciekniesz.
- Ej no! To nie fair!- Tim zaczął krzyczeć- A więc, będę się drzeć, żeby ktoś mnie usłyszał.
- Życie jest ,,nie fair". A na to, też znajdę sposób.
Jeszcze raz podszedłem do niego i zakneblowałem mojemu bratu usta.
- Nie robię tego, bo sprawia mi radość, znęcanie się nad tobą. Tylko dla bezpieczeństwa twojego i tego miejsca. Uwierz mi. Nie chcesz zapoznać się z większością mieszkańców Givar.
Już miałem odejść, ale coś mi się przypomniało.
- Ah, tak. Obiecałem, że dam tym żebrakom pieniądze. Dotrzymam słowa.

Tak, jak powiedziałem, tak zrobiłem. Po zejściu z dachu, podarowałem kilku osobom po parę lejów. Gdy odchodziłem, jeden człowiek odezwał się do mnie po rumuńsku:
- Dziękuję, Arianie. Zawsze jesteś dla nas taki dobry...
Obróciłem się. Na mojej twarzy, malowało się niemałe zdziwienie. Skąd on zna moje imię?! Z moich ust, samo wyrwało się niepewne ,,Proszę".

Po tym tajemniczym zdarzeniu, poszedłem dalej, na targ. Przypomniało mi się jak Tim nazwał go sklepem. Zaśmiałem się cicho. Jeszcze wczoraj rano, bardziej by mnie coś takiego zirytowało, niż rozbawiło. Co się ze mną dzieje?! Dlaczego ten chłopiec ma na mnie taki dziwny wpływ?! Nie miałem pojęcia, że dziecko, które praktycznie przez cały czas, mimo trudnej sytuacji, było wesołe... teraz na ciemnym strychu, płakało. Z tęsknoty? Zimna? Głodu? A może, z powodu czegoś innego lub mieszanki wszystkich tych czynników?

Gdy doszłem na targ, o mało nie zemdlałem. W brzuchu poczułem bardzo nieprzyjemne uczucie oraz zrobiło mi się niedobrze. Przez moment wydawało mi się, że widzę postacie dwóch mężczyzn... moich porywaczy...

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Kogo zobaczył Arian? Jak dalej potoczą się losy bohaterów?
Trochę późno wstawiam ten rozdział, za co przepraszam, ale postaram się jutro opublikować kolejny. Mam nadzieję, że Wam się podobało. Paa;)
amethisthy

Podwójne porwanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz