Rozdział 5

28 3 0
                                    

Przy końcu bocznej uliczki, po lewej stronie, weszliśmy na niski dach. Stare beczki i inne niepotrzebne rzeczy, stanowiły nam drabinę, może nie do końca stabilną, ale jednak.Pomogłem mojemu bratu (bez większego entuzjazmu) i wczołgaliśmy się między deski. Małe, zakurzone poddasze. W kącie było trochę siana. Nikt tu nie mieszkał, oczywiście poza myszami, ale za to ja często przychodziłem na ten skromny stryszek. Przebywając w Givarze, musiałem mieć jakieś schronienie na noc. Napewno nie mogłem nocować w karczmach, których było tutaj bez liku (może trzy się znajdą), ponieważ ani nie miałem na to pieniędzy, ani ochoty. Teraz, razem z Tim'em mogliśmy chwilę odpocząć, a następnie poszukać szczęścia... Żebranie nie ma najmniejszego sensu, jedyne co dostaniemy to obelga oraz może, kopniak w twarz. Gdy pierwszy raz byłem w tym mieście, próbowałem i właśnie tak to się skończyło. Ale po drugiej stronie, Givar, często odwiedzają zbłąkani podróżni. Dlaczego? Po co im tu przychodzić, skoro to tak parszywe miejsce? 2 kilometry stąd znajduje się jakiś przystanek dla autobusów, czy coś w tym rodzaju. Pojazdy z innych krajów, jako przystanek w tych okolicach, mają zapisane  Sibiu. To myli turystów, podróżujących autobusami i gdy są zmuszeni wysiąść, przychodzą właśnie tutaj. Widziałem kilka razy kogoś, kto próbował dogadać się w Givarze, w innym języku lub z tłumaczem. Został wyśmiany. Ale nie w tym rzecz. Tacy podróżni częściej litują się nad biedakami, niż tubylcy. Może uda nam się spotkać jakiegoś dobrodusznego turystę?

Moje rozmyślania po raz kolejny przerwał, głos chłopca:
- Zjadłbym coś- oznajmił- A ty? Jesteś głodny?
- Trochę- odpowiedziałem.
- Tęsknię za domem, za rodzicami- mówił Tim, co wywołało u mnie coś jak... nie, to niemożliwe- Chcę już ich zobaczyć.
Milczałem.
- Arian? A co się stało z twoją rodziną?- zapytał o NICH, co mnie bardzo rozzłościło.
- Nie wiem i nic mnie to nie obchodzi.
- A... rozumiem.
Chwila ciszy, po czym chłopak znowu odezwał się:
- Powiesz mi nareszcie, dlaczego mnie porwałeś?
- Już ci to tłumaczyłem miliony razy- westchnąłem.
- Wiem, że nie powiedziałeś mi prawdy.
,, I nie powiem"- pomyślałem.
Siedmiolatek popatrzył się na mnie z wyrzutem.

Po około dwóch godzinach, spędzonych w kryjówce na poddaszu (i odpowiadaniu chłopcu na różne pytania), postanowiłem spróbować wcielić mój plan w życie. Zeszliśmy z dachu, wróciliśmy tą samą uliczką, co wcześniej, do centrum, lecz teraz poszliśmy w przeciwną stronę. Po 5 minutach, byliśmy na drugim końcu Givar. Tutaj także znajdowało się całkiem sporo ludzi.

- Słuchaj- powiedziałem do Tim'a- w tej części miasta, czasem można znaleźć jakiegoś obcokrajowca. Spróbujemy poprosić kogoś o pieniądze. Znam rumuński, więc ja będę mówić.

Nie lubiałem tego robić, ale cóż co jakiś czas musiałem. Dotyczyło to głównie drugiej części mojego planu, której nie przedstawiłem chłopcu.

Rozglądałem się wokół. Za chwilę wraz z Tim'em podszedłem do pewnego mężczyzny, który wydawał się mieć zagraniczy wygląd i ubiór. Poprosiłem, po rumuńsku, o kilka lejów. Zdziwiłem się trochę, gdy usłyszałem odpowiedź w tym samym języku. Oczywiście, przeczącą i bardzo niemiłą. Przynajmniej mnie nie uderzył.

- I co teraz?- zapytał mój brat- Bo raczej ten pan się nie zgodził.
- Bądź bardziej cierpliwy- odpowiedziałem już po niemiecku, ale zniżając głos- Kiedyś stałem tu kilka godzin, zanim coś udało się osiągnąć. A, i mów ciszej. Chyba, że znasz rumuński.
- Czy to nie lepiej jeśli rozmawiamy po niemiecku? Wtedy ci ludzie nas nie rozumieją?
- Nikt tu nas nie podsłuchuje, a podejrzane może być jedynie to, że rozmawiamy w innym języku. A teraz cicho...

Przez chwilę wydawało mi się, że słyszę jak ktoś mówi po niemiecku. Ktoś inny od nas. Głos jednak ucichł. Było gdzieś po 18. Zarówno ja, jak i Tim, byliśmy bardzo, bardzo głodni. Pasowałoby w miarę szybko zgarnąć kasę i jeszcze kupić coś do jedzenia.  Po Givar lepiej nie chodzić po zmroku, zwłaszcza z małym dzieckiem...

Znowu ten sam głos. Jakaś kobieta. Teraz słyszałem wyraźniej. Pytała o godzinę.
- Entschuldigung. Wie spät ist es?
Nikt jej nie odpowiadał. Wszyscy przechodzili obojętnie obok. Smutne, ale prawdziwe... Jak wszystko, co mnie otacza..

- Słyszałeś...
- Tak. Szybko, chodź za mną.
Podeszliśmy w jej stronę. Była młoda, nawet nie wiem czy pełnoletnia i niezwykle ładna. Miała długie, brązowe włosy i niebieskie oczy. Była ubrana w czarną bluzę i jeansy. Gdy znaleźliśmy się obok niej, zacząłem prosić o pieniądze. Nie cierpię się tak poniżać, ale no cóż, to tylko chwila. Mówiłem coś o tym jacy to jesteśmy głodni itd. I tak tego nie zrozumie.

Miałem rację. Dziewczyna z początku kompletnie nie wiedziała o co mi chodzi, ale później się domyśliła. Naprawdę, trzeba być geniuszem...
- Aaa, pieniądze.
Powiedziała to, po czym zaczęła szukać czegoś w plecaku. Za chwilę wyciągnęła małą portmonetkę, ale nawet nie zdążyła jej otworzyć. W sekundzie wyrwałem jej z rąk pieniądze oraz pociągnąłem Tim'a, by biegł za mną. Chłopak dopiero za chwilę zorientował się, co właśnie zrobiłem. Tamtej dziewczynie, też trochę to zajęło. Następnie zaczęła krzyczeć, byśmy oddali jej pieniądze i pobiegła za nami.
- Zwariowałeś?!- dzieciak też miał do mnie pretensje- Oddaj jej pieniądze! Chciała nam pomóc, a ty ją okradłeś.
Musiałem go mocno trzymać za rękę, ponieważ zaczął się wyrywać. Pożałowałem teraz, że zdjąłem mu sznury. Zachciało mi się zemsty... Zachciało mi się porywać chłopca... Poprostu komedia... Ukradłem pieniądze, żebyśmy mieli co jeść, a ten mały, ma jeszcze jakieś wyrzuty. Nie rozumiem tych ludzi!

Biegliśmy, ja, wyrywający się dzieciak i okradziona turystka, przepychając się wśród tłumów. Skręciłem w boczną alejkę, ale nie w tą, z której wcześniej wyszliśmy. Może jakoś uda nam się przebić na naszą uliczkę. Takie rzeczy tylko w Givarze! Przychodzisz z porwanym dzieckiem, kradniesz komuś pieniądze i każdy ma to gdzieś (oczywiście, oprócz poszkodowanych). Dlatego to idealne miejsce dla przestępców, ale... Mimo wszystko, nie lubiałem tego robić... Nie czerpałem radości z popełniania przestępstw... Nawet, jeśli na zewnątrz pozostawałem niewzruszony, to w środku, wciąż dręczyły mnie wyrzuty sumienia... Tak, ja też byłem do nich zdolny...

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

A więc Arianowi udało się zdobyć pieniądze, ale w nieuczciwy sposób. Trochę ożywiło to akcję po ostatnich rozmowach i przemyśleniach. Ale co czeka ich dalej? Kim jest okradziona dziewczyna?
Mam nadzieję, że ta część Wam się spodobała. Pozdrawiam i do następnego rozdziału.
amethisthy

Podwójne porwanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz