Rozdział 11

21 3 0
                                    

Dlaczego... Dlaczego gdy próbuję zrobić coś dobrego, naprawić błędy, to nagle wszystko się sypie? Zupełnie tak, jakby świat pozwalał mi tylko na zło i drwił sobie z moich żałosnych prób...

Zbudził mnie jakiś głos. Minęła jednak dość długa chwila zanim go rozpoznałem i otworzyłem oczy.
- Może w końcu oddasz mi mój portfel?
Tamta dziewczyna... Głos należał do turystki, którą okradłem....

Wszystko mnie bolało i kręciło mi się w głowie. Nie wiedziałem z jakiej przyczyny. Czułem, że coś się stało, coś o czym powinienem pamiętać. Co to mogło być?

Spróbowałem wstać, ale bez skutku.
- Pomóc ci?
Spytała dziewczyna, natomiast ja ją całkowicie zignorowałem. Choć w tej chwili może nie było to najmądrzejsze rozwiązanie, to przywykłem radzić sobie sam. Zaraz na pewno uda mi się wstać.
- Co ci się tak właściwie stało?
- Nie twój interes.
Mówiąc to, przypomniałem sobie, co się wydarzyło. Przeszedł mnie zimny dreszcz, a wszystkie okropne uczucia wróciły. Przez ten czas tkwiłem w (prawie że) błogiej nieświadomości. Ostatnie zdarzenia były, ale jakoś zakryte, jak gdyby pod powierzchnią, tego dziwnego stanu, w którym jeszcze przed chwilą trwałem. Wiedziałem, że powinienem o nich pamiętać, ale nie mogłem sobie przypomnieć.

Teraz byłem w rozsypce. Nie miałem pojęcia ile czasu tutaj leżałem. Na pewno wystarczająco dużo, by oni mogli zabrać Tim'a i się oddalić. Wątpiłem, żeby chłopcu udało się uciec.

Wciąż było ciemno, ale trochę się rozjaśniało. Najjaśniej było z jednej strony nieba, zapewne na wschodzie. Z tego wywnioskowałem, że jest koło 2-3 w nocy. Raczej tej samej nocy. Oby...

Musiałem przecież działać jak najszybciej i znaleźć mojego brata. Nie mogłem pozwolić, by plan Sergiu i Ioan'a osiągnął zamierzony efekt. Podejrzewałem, że nie zostali w Givar, tylko ruszyli do swojej wioski. Zresztą to wynikało z ich słów. Pamiętałem gdzie mieszkali. Miałem tylko nadzieję, że przez dziewięć lat, nie przeprowadzili się lub nie znaleźli innej kryjówki, na przetrzymywanie dziecka, która znajdowałaby się daleko od ich rodzinnej wioski.

Podjąłem kolejną próbę wstania. Niestety dalej kręciło mi się w głowie. W dodatku straszliwie zmarzłem, co poczułem dopiero teraz. Sierpniowe noce nie są już takie ciepłe. Jednak udało mi się wstać na nogi. Trochę tylko się zachwiałem, ale tamta dziewczyna, która dotychczas gapiła się na mnie, podtrzymała mnie. Dlaczego? Po co się mną przejmuje? Przecież ukradłem jej pieniądze...

- W życiu nie możemy być sami- powiedziała, uśmiechając się przy tym- Potrzebujemy innych ludzi.
Te słowa... nie... to sposób w jaki je wypowiedziała, wywarł na mnie aż takie wrażenie. W jej głosie było tyle ciepła, tyle dobra. Nie umiałem do końca tego nazwać, po prostu rzadko spotykałem się z czymś takim. Spojrzałem jej w oczy. Miały piękną niebieską barwę. Przez chwilę chciałem jej wszystko opowiedzieć, naprawdę wszystko, całą moją historię... Byłem pewny, że zechciałaby mnie wysłuchać... Jednak ludzie nie zmieniają się tak łatwo. Kilka słów nie sprawi, że zaufam obcej osobie, a poza tym, teraz priorytetem był dla mnie Tim. Musiałem go uratować.

- Dziękuję.
To proste słowo i tak było dla mnie dość nietypowe, chociaż ostatnie dni były pełne dziwnych zdarzeń.
- Ale teraz naprawdę mi się spieszy- oznajmiłem- Muszę iść.
- Zaczekaj- po tym jak poszedłem szybko naprzód, dziewczyna zaczęła za mną krzyczeć- Chwila, czekaj!
Gdy mnie dogoniła, wyjąłem z kieszeni  portmonetkę, a następnie wręczyłem jej ową rzecz. Może było to głupie zachowanie, ale coś mówiło mi, że powinienem to zrobić. I tak było tam mniej pieniędzy niż na początku. W końcu część wydałem, a część dałem żebrakom. Turystka spojrzała na mnie lekko zdziwiona, po czym odezwała się:
- Dzięki, ale teraz akurat nie o to mi chodziło. Wyglądasz jakby ktoś cię pobił, choć może tak było, jak zamierzasz iść? I niby gdzie ci się spieszy?! Przed chwilą leżałeś jeszcze nieprzytomny na ziemi! A ten mały gdzie jest?
Jak ludzie mogą wypowiadać tyle słów na raz? I to tak szybko?! Obróciłem się w jej stronę.
- Na twoje ostatnie pytanie staram się właśnie znaleźć odpowiedź- powiedziałem dość spokojnie- Na pozostałe wybacz, ale nie mam czasu odpowiadać.

Poszedłem dalej, zakładając kaptur jak to miałem w zwyczaju, a ona za mną. Jak można być aż tak upartym?!
- No mówiłam, żebyś zaczekał!- krzyczała- W takim razie co się stało, że nie wiesz gdzie on jest? Mówiłeś, że to twój kuzyn.
- Porwali go- wypaliłem bez większego namysłu- I nie, to jednak jest mój brat.
- Co?! Przecież... A dobra, nieważne. Nic z tego nie rozumiem. Dziwny jesteś.
- Dziękuję za komplement.

Ta dyskuja nie miała najmniejszego sensu, lecz mimo to ciągnęliśmy ją dalej, idąc dość pustymi ulicami Givar. Czasem jedynie spotykaliśmy jakąś grupę nie za trzeźwych osób, które kłóciły się między sobą, nie żałując przy tym wyzwisk i rękoczynów. Ja nie zwracałem na to większej uwagi. Starałem się tylko przejść, bez żadnych zbędnych awantur, dlatego też po wyjściu na główną ulicę, przyspieszyłem kroku. Dziewczyna nadal szła za mną, nie wiedziałem po co to robi. Byłem samotnikiem i jej towarzystwo nie powinno sprawiać mi przyjemności. Jednak teraz było... inaczej, gdzieś podświadomie, mimo iż nie chciałem jej w to mieszać, to cieszyłem się, że nie jestem sam. Nie potrafiłem tego wytłumaczyć. Byłem dziwnym człowiekiem, tak jak słusznie zauważyła moja towarzyszka.

- Kto niby go porwał- zapytała, gdy byliśmy na dość pustym fragmencie ulicy- I co ty zamierzasz zrobić?
- A dlaczego ty wciąż leziesz za mną?!
- Jak ty mi udzielisz odpowiedzi, to ja tobie też.
Aha, a więc tak się bawimy. Westchnąłem.
- Porwali go porywacze- powiedziałem tak wymijająco, że mógłbym nie odpowiadać wcale- A ja jeszcze nie wiem co zrobię. Na razie planuję się stąd wydostać.
- Wow, ale wyczerpująca wypowiedź- odegrała się dziewczyna- Ja idę bo mi się tak podoba.

Miałem coś powiedzieć, ciągnąć dalej tą grę pięciolatków, ale zmieniłem zdanie. Teraz mam ważniejsze rzeczy na głowie i jeśli przedtem uważałem, że jej towarzystwo nie jest takie złe, to już zmieniłem zdanie.

- Jakaaa laaadma parkaaa.
Usłyszałem za sobą i natychmiast się obróciłem. Już na tyle wróciłem do życia, iż wiedziałem, jak szybka reakcja może okazać się przydatna. Dziewczyna zrobiła to samo tylko, że sekundę lub dwie później.

Przed nami stał jakiś wysoki gość z butelką w ręce (było widać, że jest pijany, nawet po tym jak mówił).
- Oddaaszz mi tą dziewczynę ladmą, a jaa... może cię niee zabijee, zgoda?
Po tych słowach wyszczerzył żółte zęby, w czymś co miało przypominać uśmiech.

Za nami pojawili się nagle jacyś ludzie. Niezbyt ciekawa sytuacja. Co by tu zrobić...

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Jak Arian i jego towarzyszka wyjdą z tarapatów? Dlaczego dziewczyna chce mu pomagać?
Hej! Wstawiłam kolejną część noi... w sumie to tyle ode mnie. Tradycyjnie mam nadzieję, że Wam się spodobało, do następnego rozdziału. Pa pa:*
amethisthy

Podwójne porwanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz