Rozdział 12 "Zagubiony pierścień"

132 8 0
                                    

MARINETTE

Wszystko widziałam jak za mgłą, łzy zasłaniały mi pole widzenia. Otworzyłam duże białe drzwi, a następnie weszłam do oświetlonego pomieszczenia i odszukałam wzrokiem chłopaka z czerwoną czapką.

- Co się stało?! - spytałam Nino.
- Jak Alya jechała rowerem potrącił ją pijany kierowca. Mężczyzna zmarł na miejscu, a ją przywieźli do najbliższego szpitala. - po jego tonie miałam wrażenie, że za chwile wybuchnie płaczem.

Nie pytałam go o nic więcej, bo widziałam, że chłopak ledwie się trzymał. Do sali wszedł niski mężczyzna w fartuchu.

- Stan pacjentki jest stabilny. Ma kilka złamań i skręceń. Gdy dziewczyna wybudzi się z śpiączki farmakologicznej ustalimy leczenie. - powiedział i podszedł do jakiejś pielęgniarki.

Przyjaciel spojrzał na mnie z iskierką nadzieji i uśmiechnął się. To co powiedział lekarz było bardzo dobrą wiadomością. Z telefonu Nino zaczęła rozbrzmiewać wesoła melodia. Przyjaciel spojrzał na wyświetlacz i odebrał połączenie. Oddzwonił blondyn. Nino powiedział Adrienowi o zaistniałej sytuacji, a potem podał adres szpitala. Kręciłam nerwowo stopami, dzisiejsze spotkanie z Adrienem skończyło się dosyć specyficznie i obawiam się, że to zacznie się równie dziwnie. Spojrzałam na zegarek była godzina 18.

Wstałam z plastikowego krzesełka i skręciłam w pobliski korytarz. Zobaczyłam dobrze znane mi blond włosy, a potem poczułam mocne uderzenie. Rozmasowałam obolałe miejsce na głowie i otworzyłam oczy. Adrien leżał niezgrabnie na moich łydkach i ściskał swoje ramie.

- Dlaczego my zawsze musimy na siebie wpadać? - zapytałam zdając sobie sprawę, że to najboleśniejsza wpadka jakąkolwiek przeżyłam.
- Nie mam pojęcia, Mari. - odrzekł powoli wstając z podłogi.

Podniosłam się i rozmasowałam bark.

- Ja już pójdę. - odrzekłam.
- Już wracasz? - zapytał zdziwiony
- Rodzice się o mnie martwią, dzwonili kilka razy. Stan Alyi jest stabilny. Powiedziałam Nino żeby w razie czego dzwonił.

Chłopak pokręcił głową dając znak, że zrozumiał.

- Do zobaczenia. - rzucił i zniknął za rogiem.

Już miałam zmierzać w kierunku drzwi zewnętrznych, ale zauważyłam srebrny pierścień na podłodze. Schyliłam się ,aby podnieść przedmiot. Wzięłam go w dwa palce i przyjrzałam mu się dokładniej. Nie mogłam uwierzyć w to co teraz trzymam w ręce. To miraculum. Identyczny pierścień zawsze nosi Adrien. Czyli Czarny kot to Adrien. Czułam się tak jakby podłoga podemną miała za chwilę zniknąć.

Obok mnie pojawił się blondyn. Wyglądał na przestraszonego i zagubionego.

- O znalazłaś! - zauważyłam jego ulgę w oczach.
- Właśnie miałam Ci go oddać. - położyłam pierścień na jego otwartej dłoni.

Chłopak przeczesał palcami swoje włosy, a jego oddech zaczął się wyrównywać.

- Dziękuje. Jest dla mnie bardzo ważny. Nie wiem co by było gdyby ktoś inny go znalazł.
- Nie ma sprawy. - czułam dużą gulę w gardle.
- Do jutra! - powiedział i skręcił w poboczny korytarz.
- Do jutra! - odpowiedziałam i wyszłam z szpitala.

W zaułku przemieniłam się w Biedronkę, a następnie zarzuciłam swoje jo-jo na pobliski budynek. 10 minut później byłam już w swoim różowym pokoju. Rzuciłam się twarzą na łóżko i zaczęłam płakać. Definitywnie za dużo wydarzeń jednego dnia. Dlaczego to wszystko musi być takie skomplikowane?

- Marinette posprzątaj kuchnie! - rozległ się donośny głos taty z dołu.

Tak. Tylko tego mi brakuje w tym dniu. Mam na głowie o wiele ważniejsze sprawy niż mycie podłóg i naczyń. Zamknęłam powieki i spróbowałam sie uspokoić. Gdybym została superzłoczyńcą z pewnością nie skończyło by sie to dobrze. Otarłam łzy i przytuliłam przytulankę Czarnego kota. Leżałam podkulona trzymając miękki przedmiot i przypominałam sobie wszystkie przyjemne momenty z mojego niedługiego życia. Gdy już się uspokoiłam otworzyłam okno, aby zaczerpnąć świeżego powietrza, a następnie zeszłam na dół żeby posprzątać pomieszczenie.

Bliższe zapoznanie || FanFictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz