Rozdział 10 "Wino"

133 9 0
                                    

GABRIEL AGREST

Otworzyłem drzwi od gabinetu i usiadłem na dużym wygodnym fotelu. Chłopak siedział sztywno na krześle po drugiej stronie biurka. Wysunąłem szuflade i wyjąłem z niej trzy zdjęcia, położyłem je wszystkie przed synem.

- Wyjaśnisz mi to? - spytałem.
- To są zdjęcia z wczorajszej sesji. Modelka nie mogła przyjść, a Biedronka akurat przechodziła obok. - odparł.

Zapadła cisza.

- Następnym razem masz mnie powiadomić gdy są jakieś problemy przy sesji. - powiedziałem stanowczo.

Adrien przełknął nerwowo śline.

- Dzisiaj wziąłem od sprzedawcy dużo rzeczy, ale nie miałem przy sobie pieniędzy, więc trzeba za nie jeszcze zapłacić. Czas mamy do jutra.

- Pokaż mi to co od niego wziąłeś. - rozkazałem.

Syn wyszedł z pomieszczenia ,a po chwili ukazał się wraz z wielkim workiem. Zaczął z niego wyjmować różne przedmioty. Złapałem się za głowę gdy zobaczyłem za co musze zapłacić. Wszystkie rzeczy były koloru czarno czerwonego. W momencie kiedy Adrien wyciągnął 10 plakatów z wizerunkiem superbohaterki postanowiłem, że niezwłocznie musze napić się wina.

- Nathalie! Przynieś mi wino! - podniosłem głos.

- Popatrz jakie fajne! - chłopak pokazał mi czerwone bokserki w czarne kropki.

- Nie, synu. To jest tragiczne. - odparłem tracąc nadzieje, że Adrien wyrośnie na choć troche mądrego człowieka.

Asystentka weszła do pomieszczenia z kieliszkiem i butelką napoju. Położyła przedmioty na szklanej komodzie, a następnie opuściła pokój w ciszy. Zacząłem nalewać wino.

- Włóż to wszystko spowrotem do worka, potem to spalimy. Poproś Nathalie, aby ona przelała te pieniądze na konto sprzedawcy. Nie wiem co tobą kierowało przy wyborze tych przedmiotów, ale z pewnością nie zdrowy rozsądek. - powiedziałem biorąc łyk napoju.

Wyszedłem z gabinetu i ruszyłem w stronę sali urzędowej.

- Wszystkie podpunkty tobie odpowiadają? - zapytałem wchodząc do pomieszczenia.

- Oczywiście, że tak. Jestem niezwykle wdzięczna, że będe miała okazje z Panem współpracować. Nie mogę się doczekać naszego kolejnego spotkania. - odparła podając mi swoją drobną dłoń.

Wręczyłem dziewczynie kopie umowy i odprowadziłem ją pod bramę rezydencji.

********************************
MARINETTE

Wsiadłam do białego auta i usiadłam na tym miejscu na którym zawsze siedzi Adrien. Miałam ochotę skakać i piszczeć ze szczęścia, ale na razie musiałam się zachowywać profesjonalnie. Wszystkie projekty powinny zostać uszyte już za półtorej tygodnia, a zdjęcia będą robione za 2 tygodnie. Moje marzenie właśnie się spełnia.

Wyjęłam telefon i napisałam wiadomość do rodziców:
"Przepraszam, że nie powiadomiłam was wcześniej, ale dostałam nagłą wiadomość o chęci podjęcia ze mną współpracy! Właśnie wracam z tego spotkania, będe w domu za 20 minut. Wszystko wam opowiem!
Całusy 😘"

oraz napisałam wiadomość do Luki:
"Nie uwierzysz co się właśnie stało! Moje projekty zostaną uszyte za półtorej tygodnia, zdjęcia modelingowe będą robione za 2 tygodnie, a pokaz odbędzie się za miesiąc! Jestem w tym momencie najszczęśliwszą osobą na Ziemi 🤪"

Schowałam telefon do kieszeni. Do Alyi zadzwonię gdy będe już w domu, a z Czarnym kotem spotkam się osobiście, więc nie ma potrzeby wysyłania do nich wiadomości. Choć nie było po mnie tego widać serce biło mi jak szalone, a przez moje ciało przechodziły dosyć przyjemne dreszcze. Uśmiechałam się od ucha do ucha i obserwowałam przez szybę piękne zielone drzewa i białe motylki.

- Jesteśmy na miejscu. - odezwał się Goryl po 15 minutowej jeździe.
- Do widzenia! - odrzekłam i wysiadłam z pojazdu.

Szczęśliwa wbiegłam do piekarni. Rodzice piekli jakieś duże ciasto z truskawkami. Puściłam skoczną muzykę z głośników i zaczęłam tańczyć bliżej nieokreślony układ ruchów. Rodzice popatrzyli na mnie jak na wariatke.

- Dostałaś dzisiaj dobrą ocenę ,że się tak cieszysz? - spytała mama trochę ściszając grającą melodię.
- To wy nic nie wiecie? - odparłam zdziwiona.
- O czym mielibyśmy wiedzieć? - rodzice zapytali mnie jednocześnie.

Wyjęłam telefon i sprawdziłam moje ostatnie konwersacje. Okazało się, że z roztrzepania zamiast do rodziców wysłałam wiadomość do Adriena. Naszczęście mój SMS jeszcze nie został przez niego odczytany. Szybkim kliknięciem usunęłam wiadomość.

Przez 20 minut opowiadałam rodzicom na temat spotkania i czytałam im poszczególne punkty w umowie. Następnie zadzwoniłam do przyjaciółki i opowiedziałam jej wydarzenia z przed godziny. Wypiłam szklankę soku i wyszłam z cukierni. Postanowiłam pójść do pobliskiego parku. Zadzwoniłam do Czarnego Kota lecz ten nie odebrał, zapewne robił coś ważnego.

Spacerowałam wokół drzew aż nagle zauważyłam pomnik Paryskich superbohaterów. Szeroko uśmiechnęłam się na ten widok. Podeszłam bliżej, aby móc dokładniej przyjrzeć się rzeźbie. Nagle poczułam ciepłe ręce na moich biodrach, nie przygotowana na jakikolwiek dotyk odsunęłam się w bok.

- Spokojnie, to tylko ja. Widziałem, że dzwoniłaś, a ja preferuję rozmowy na żywo, więc przyszedłem. - Czarny kot odrzekł jak zawsze szarmancko.

Nie wiedziałam jak mam zareagować. Z jednej strony cieszę się, że się o mnie troszczy i czasami zaskakuje mnie swoją obecnością w takich momentach jednak nie chciałabym, aby szpiegował każdy mój ruch.

- Dzwoniłam do ciebie z propozycją wyjścia, a nie po to żeby z tobą porozmawiać przez telefon. Ja również wolę rozmowy w cztery oczy. - powiedziałam analizując pomnik.
- W takim razie już jestem. Gdzie idziemy, my lady?
- Zostańmy tutaj. Lubie ten park. - stwierdziłam.
- W parku jest za dużo ludzi. Idźmy na dach najwyższego budynku w Paryżu. - odparł chłopak.

Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem, że chce rozmawiać na dachu studia telewizyjnego.

- Niby jak chcesz się tam dostać? - spytałam.
- Będe cię niósł na rękach. Tak będzie najszybciej.

Poczułam pociągnięcie za materiał spodni. Popatrzyłam w dół i zobaczyłam chłopca. Chłopczyk miał na oko 5 lat i trzymał w dłoniach maskotkę dobrze nam znanego superbohatera.

- Czy jesteś dziewczyną Czarnego Kota? - zapytał mnie robiąc duże oczy.
- Oczywiście, że tak. Para na sto dwa! Nikomu nie mów, to tajemnica. - Czarny kot wyręczył mnie z odpowiedzi i puścił oczko do chłopca.

Dziecko patrzyło to na mnie to na superbohatera.

- Krzysiu! Tutaj jesteś! Nie wolno się tak oddalać! - przybiegła zdenerwowana matka.

Kobieta chwyciła go za dłoń i bez słowa odeszła. Poczułam, że się unoszę w powietrzu, pisnęłam ze strachu. Czarny kot zaczął się śmiać. Po chwili zrozumiałam w jakiej pozycji się znajduję, chłopak przerzucił mnie przez swoje ramię. Ludzie patrzyli się na nas jak na wariatów.

Już po 5 minutach znajdowaliśmy się na dachu stacji telewizyjnej. Przez ten czas zdążyłam mu już po części opowiedzieć sytuacje z dzisiejszego dnia. Gdy opisywałam dialogi i punkty umowy czułam, że Czarny kot jest zmieszany. Może ma gorszy dzień i po prostu nie ma ochoty słuchać moich spraw. Przez resztę czasu na dachu rozmawialiśmy o mało istotnych rzeczach.

 Przez resztę czasu na dachu rozmawialiśmy o mało istotnych rzeczach

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Bliższe zapoznanie || FanFictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz