Rozdział 2 "Spotkanie"

279 10 1
                                    

Reszta dnia w szkole minęła w miarę spokojnie. Lekcje skończyły się o 16, na szczęście nie było zbyt dużo zadane.

MARINETTE

- Hej Mari. - usłyszałam, przekraczając próg szkoły.
- Cześć - odpowiedziałam Luce obejmując go po przyjacielsku.
- Idziemy na spacer? - spytał chłopak.
- Jasne, ale musimy koniecznie coś zjeść bo jestem niewyobrażalnie głodna.

Dzisiaj była piękna pogoda, świeciło słońce, było ciepło i powiewał delikatny wiatr.
Uwielbiałam dni kiedy chłopak czekał na mnie przed szkołą żeby potem móc pójść ze mną i Kobi na długi spacer po ulicach Paryża. Niestety raczej rzadko zdarzały sie okazje do naprawdę długich spacerów z Luką. Ten chłopak był dla mnie jak brat, nigdy sie na nim nie zawiodłam i zawsze mnie wspierał. Obydwoje kochaliśmy wspólne spacery, opowiadaliśmy sobie na wzajem co sie działo danego dnia i podziwialiśmy piękne ulice miasta.

- Jak ci minął dzień? - spytał.
- Prawie zostałam rozjechana na asfalcie. - odparłam. - Można powiedzieć, że wbiegłam wprost pod limuzynę Adriena.

Poszliśmy do parku dla psów, stwierdziliśmy, że Kobi się wybiega, a ja w tym czasie pokaże Luce moje najnowsze szkice. Usiedliśmy na ławce, a ja wyciągnęłam z plecaka mój szkicownik i otworzyłam go na szkicu długiej obcisłej czerwonej sukienki. Na samym dole znajdowały się czarne falbany.

- WOW. - skomentował.
- Jeszcze mam inne szkice, ale one nie są dokończone.
- I tak je pokaż. - powiedział Luka.

Pokazałam chłopakowi szkice kapeluszy, spódnic i swetrów. Wszystkie były w kolorach białych, czarnych i czerwonych.

- Nie myślałaś żeby stworzyć z tego kolekcje i urządzić jakiś pokaz mody? - zapytał.
- To kosztuje dużo pieniędzy, tym bardziej nikt by nie chciał przyjść, przecież nie jestem sławna. - stwierdziłam oczywiste fakty.
- No wiesz zawsze możesz spróbować nawiązać współprace z Gabrielem Agrestem.
- Już to widze. Tylko jeszcze mi tego brakuje żeby Adrien Agreste był sławnym modelem na moim pokazie. - zaczęłam się śmiać.
- Te projekty są tak piękne, że nie mogą sie zmarnować. - stwierdził chłopak.
- No to twoim zdaniem co powinnam zrobić? - zapytałam.
- Spróbować zawiązać współprace z jakimś projektantem, pokaz może być mieszany, pół pokazu dla jego ubrań, a połowa pokazu dla twoich. Twoje szkice są genialne i myślę że te ubrania rozchodziły by się jak świeże bułeczki.
- Może i masz racje, ale weź pod uwagę ,że to są tylko szkice ,a te ubrania trzeba jeszcze uszyć.
- Marinette ty zawsze sobie ze wszystkim dajesz radę, spróbuj coś wykombinować. A nawet jeżeli sie nie uda zrobić pokazu to może chociaż sesja zdjęciowa byłaby dobrym pomysłem.
- Zobaczymy, jak na razie musze jeszcze dokończyć szkice.

Schowałam szkicownik do torby i spojrzałam na piękne zielone liście drzew.

- Kobi! Kobi! - Luca zawołał wystarczająco głośno, aby pies do niego podbiegł.

Piękny Golden Retriver wskoczył na parkową ławkę. Razem z Luką zaczęliśmy go głaskać.

- Ostatnio podjąłem próbę nauczenia go komendy "zdechły pies". - powiedział Luka.
- I jak? Umie czy jeszcze nie szczególnie? - zapytałam z ciekawością.
- Jeszcze nie, patrzy tylko na mnie tymi swoimi czarnymi ślipiami. - odrzekł. - Chcesz gofry? - spytał
- Skąd niby weźmiesz gofry?
- Tam jest budka. - wskazał palcem przed siebie. - Z owocami? Z cukrem pudrem? Syrop klonowy? - zaczął wymieniać propozycje podania.
- Z owocami jeżeli mogłabym poprosić. - uśmiechnęłam się.
- Jasne. - wziął drobniaki w dłoń i oddalił się w stronę budki.

Zadzwonił mój telefon, spojrzałam na wyświetlacz ,a na nim podpis "kiciuś". Zarówno ja jak i on mamy po dwa numery. Odebrałam. Czarny kot zaproponował spotkanie. Zawahałam się, mam dużo obowiązków, ale stwierdziłam, że nic się nie stanie jeżeli spędzimy razem pół godziny. Powiedziałam mu ,że będę za niedługo.

Razem z Luką zjadłam pyszne gofry, potem rozmawialiśmy o muzyce, sztuce oraz przyrodzie. Gdy zauważyłam ,że minęło pół godziny pożegnałam się z chłopakiem i wsiadłam w pierwszy lepszy autobus który zatrzymywał się obok mojego domu.

Gdy weszłam do domu zastałam niecodzienną ciszę, nie rozmyślałam nad tym zbyt długo.
Odstawiłam mój plecak i wypiłam szklankę wody. Wyszłam z domu.

Na dachu czekał już na mnie Czarny Kot, był odwrócony tyłem i patrzył na zachodzące słońce. Jego koci słuch nie był tak dobry jak mi się wydawało bo nie usłyszał moich kroków. Zbliżyłam się do niego i zarzuciłam ręce na jego kark.

- Przepraszam, że nie przyszłam wcześniej, ale mam ostatnio dużo na głowie. - oznajmiłam.
- Nic nie szkodzi, zjawiłaś się w idealnym momencie. - odrzekł.
- W jakim sensie idealnym?
- Właśnie jest najpiękniejszy zachód słońca jakikolwiek widziałem i mogę zobaczyć go z tobą. - odparł spoglądając na mnie.
- To miłe. - usiadłam blisko czarnego kota i zaczęłam bawić się jego włosami.
- Dlaczego nigdy nie pokazywałaś mi swoich szkicy? - spytał, a na jego twarzy odbijały się pomarańczowe promienie słońca.
- Co? - zapytałam. - Skupiłam się na twoich włosach i nie usłyszałam pytania. - wyjaśniłam.
- Więc twierdzisz, że jestem aż tak pociągający, że patrząc na moje blond włosy nie możesz skupić się na pytaniu? - spytał, śmiejąc się głośno.
- Nie potwierdzę, ale też nie zaprzeczę. - buchnęłam śmiechem nie zdając sobie kompletnie sprawy, że położyłam moją dłoń na dłoń chłopaka.
- Ciekawa sprawa ci powiem. - powiedział sarkastycznie. - Pytałem ci się dlaczego wciąż nie pokazałaś mi swoich szkiców.
- Każda strona jest podpisana moich imieniem i nazwiskiem. Mój styl szkicowania jest bardzo charakterystyczny przez co bez problemu znalazłbyś mój profil na instagramie.
- Co to ma do rzeczy? - spytał.
- Będziesz wiedzieć kim jestem.

Czarny kot popatrzył mi w oczy i przez chwilę milczał. Ja widziałam na jego idealnie gładkiej skórze ostatnie promienie słońca tego dnia.

- Nie sądzisz, że po takim czasie znajomości powinniśmy już znać swoje tożsamości? - zapytał przerażająco poważnie.
- Powinniśmy wyjawić nasze sekrety, ale nie dziś. Potrzebuję nieco więcej czasu. Obiecuję ,że nastąpi to już w tym miesiącu.
- No dobrze My lady.

Słońce całkowicie zaszło, a na niebie można było zauważyć pojedyńcze gwiazdy. W tym momencie uświadomiłam sobie, że na prawdę kocham Czarnego Kota. Miał w sobie coś co mnie niesamowicie pociągało. Odległość między nami była bardzo mała. Nagle Czarny kot chwycił mnie w talli i przysunął jeszcze bliżej siebie. Położyłam swoje ręce na jego klatce piersiowej i poczułam przyjemne ciepło. Chłopak nieodwracał ode mnie wzroku.

- Kocham cię. - oznajmił.

Dotknęłam swoimi ustami jego warg. Chwyciłam kark chłopaka sprawiając, że przybliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej. Czarny kot pogłębił pocałunek.

Bliższe zapoznanie || FanFictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz