~3

166 12 14
                                    

- Mamo, wychodzę!- krzyknął, gdy spakował rzeczy potrzebne do wyprawy do lasu.

- Uważaj na siebie!- odkrzyknęła mu rodzicielka, która właśnie sadziła jakieś kwiaty w ogrodzie.

Czując lekkie wyrzuty sumienia, pokiwał głową i ruszył w stronę lasu. Nie spodziewał się, że szybko wróci do domu. Z łamiącym się sercem minął domostwo dziewczyny, której szczęście ustawił sobie jako priorytet.

Dzień był dość słoneczny, całe szczęście, że tym razem założył ubranie w jasnym kolorze. Przynajmniej się nie zmęczy tak szybko.

Dość chaotycznie postanowił odnaleźć ducha lasu i poprosić go o przysługę. Chciał by jego ukochana miała kolejne stworzenie, do którego będzie mogła się uśmiechać. Chciał poprosić o ożywienie jej starego psa, gotów był zaprzedać duszę, by znów ujrzeć jej uśmiech.

Gdy znalazł się na skraju zagajnika, powoli, ostrożnie zagłębił się wśród drzewa. Na początku wszystko szło gładko, znalazł wąską wydeptaną ścieżkę i po niej się kierował. Nieustannie słyszał szelest, jednak nie zaprzątał sobie tym początkowo głowy.

Nagle usłyszał jeden o wiele głośniejszy niż wcześniej. Obejrzał się za siebie. Okazało się, że droga do wyjścia z lasu została mu odcięta. Drzewa, zupełnie znikąd zasłoniły mu drogę powrotną. Jakby zarastały dróżkę za nim, by nie mógł wrócić.

-O co chodzi...?- zapytał sam siebie i cofnął się od rozrastających się roślin.

Zaczął biec, jednak las dogonił go niemalże w ułamku sekundy. Nowe pnącza i gałęzie zupełnie znikąd oddzieliły go od drogi powrotnej.

- Co jest z tym nie tak?- Przerażony, trzęsącymi się dłońmi, dobył scyzoryka i odciął kawałek gałązki.

Niemalże natychmiast odrosła.

Czy to magia tego lasu? Dlatego nikt nigdy nie wraca z wyprawy do niego?

Spanikowany i wystraszony Yeonjun rzucił się w stronę zablokowanego wyjścia. Próbował przecisnąć się między gałęziami. Jego próby nic nie przyniosły, nie licząc kilkunastu zadrapań.

- Czyli nie mam odwrotu...- szepnął by dodać sobie otuchy i wyją z plecaka latarkę.

Oświetlając sobie drogę ruszył jedyną dostępną ścieżką. Był wystraszony, ale i zdesperowany by wypełnić cel swojej misji. Niemalże biegiem, popędził ścieżką, a szelest zarastających roślin nieustannie mu towarzyszył. Nie miał już nic do stracenia.

Stracił rachubę czasu, mógł tak biec przez kilka godzin, bądź tylko kilka minut. Tak czy siak, zmęczył się. Oparł się o jedno z drzew. Nie mógł złapać tchu i kilkukrotnie kaszlnął, by oczyścić sobie krtań. Jego kaszlnięcia były tak głośne, że z pobliskiego drzewa poderwały się ptaki.

Wśród kilku wron i gołębi, dopatrzył się pary czerwono-piórych ptaków. Od razy rozpoznał ten gatunek. Przez te lata i dziwną symbolikę ptaków w swoim mieście, już dawno zainteresował się ornitologią. Bez problemu potrafił stwierdzić, że to kardynały, takie same jak te ponad 10 lat temu na wieży kościelnej.

Bez zastanowienie pobiegł za nimi. Las jakby z nim współpracował, ścieżka jakby sama prowadziła za ptakami.

Yeonjun podążał za nimi i nagle usłyszał jakieś pokrzykiwanie.

- Ty durna wrono! Oddawaj mi to!- usłyszał głos jakiegoś chłopaka.

Niepewnie podszedł bliżej i zobaczył przed sobą polanę, a na niej jakiegoś elfo-wróżko-coś. Miał szpiczaste uszy oraz bardzo, nieludzko, jasną aurę. Skrzat skakał pod jednym z drzew próbując dosięgnąć siedzącej na nim wrony, która wyraźnie go drażniła. Ptak przeskakiwał z gałęzi na gałąź trzymając w dziobie coś błyszczącego.

-Cholerny ptaku, oddawaj mi zegarek!- krzyczał skrzat.

Yeonjun zbliżył się ostrożnie, by podpatrzeć stworzenie z bliska. Twarz i ciało miał zupełnie ludzkie, jedyne czym się różnił to szpiczaste uszy, 'motyle skrzydełka' i otaczająca go aura. Jasna świetlista poświata otaczała go i sprawiła wrażenie, że chłopak błyszczał.

Choi, gdy już otrząsną się z szoku, pot rzedł do niego i stukając w jego ramię, zapytał:

- Przepraszam, ale czy wiesz gdzie...

- AAAAH, cholera!- przerwał mu.- Znaczy... motyla noga! Przez ciebie te ptaszysko uciekło!

Yeonjun nie wiedział jak zareagować, a elf skakał wokół niego i wyklinał.

- ...Ty huncwocie! Ty mokra śliwko!- przez kilka minut obrzucał go podobnymi obelgami.- Ty... ty pomarszczony kasztanie!- stracił dech, widocznie już się zmęczył.

Skrzat oparł się o pień jakiegoś drzewa i oddychał ciężko, jakby nie miał dostępu do tlenu przez długi czas.

-Eee... - Yeonjun nie wiedział jak się zachować, nadal nie do końca niedowierzał w to co widzi.- Jesteś wróżką?

Osobnik spojrzał na niego z nową dawką furii.

- WRÓŻKĄ?! CZY JA CI WYGLĄDAM NA DZWONECZKA?

Yeonjun z premedytacją zilustrował, od góry do dołu, jego zielone, przeplatane stokrotkami ubranie oraz skrzydła.

- Nie odpowiadaj...- powiedział odwracając się zażenowany.- Mniejsza o to. Rzadko widuje tutaj ludzi. Jak się zwiesz?- zmienił temat.

- Eee... Nazywam się Choi Yeonjun i chciałbym znaleźć Ducha Lasu..?

- Mhm... mhm...- przytakiwał mu, przeszukując plecak, nieświadomego Yeonjuna, wyjął z niego jabłko.

- Ej!- zabrał mu swoje rzeczy.

- Ja jestem Huening Kai – Odparł po czym wgryzł się w skradziony owoc.- I esdem skdżatem leźnym- dodał z pełnymi ustami.- Po co chcesz się spotkać z duchem lasu?

- Chcę poprosić go o... o ożywienie psa mojej przyjaciółki – wyznał.- Możesz mnie do niego zabrać?

- Szpoko, i tag uż nie znojde tego ptaźora- odpowiedział Kai, znów wgryzając się w jabłko.- No to w dłoge!

Razem ruszyli dalszą ścieżką. Yeonjun zauważył, że zarastające gałęzie, już za nim nie podążają. Spokojnie, pod skrzydłami Hyuki, szedł i oglądał roślinność.

- Co to za rośliny? Nigdy nie widziałem ich w żadnej książce, wydają się takie... magiczne.

- No bo są. Tak jak moje skrzydła, utkane są z różnych rodzajów magii. Ludzie to ignoranci, bez urazy, nawet nie starali się zagłębiać w te obszary- odpowiedział mu.- W ogóle to jakoś dziwnie łatwo mi uwierzyłeś.

- W sensie?

- No z tego co się orientuje i sam wytestowałem, to wy zazwyczaj nie wierzycie w naszą magiczność. Jedynie ty i Soo... Znaczy ty i jeden chłopak kilka lat temu, jesteście w stanie to zaakceptować i nie krzyczeć jakoś strasznie.

- A co tu jest do niewierzenia? Skoro sam przyszedłem szukać Ducha Lasu i prosić go o wskrzeszenie psa, to czy sam niebyłym większym debilem nie wierząc teraz w twoje słowa?

- No w sumie...

- Ale jestem debilem...- zignorował go, nawet zapomniał o jego obecności, pogrążył się we własnych myślach.- Tylko debil robiłby coś takiego po dostaniu kosza...

- O czym ty mówisz człowieku? Jaki kosz? Idziesz na grzyby? To takie człowieckie slangi? O co ci chodzi?- po czym spojrzał na jeden z 6 pozostałych zegarków na swojej ręce.- Niech to dunder świśnie! Chcesz zobaczyć ducha lasu, prawda? Musimy się spieszyć. On ma ustalone godziny otwarcia i zaraz się skończą!

«- - - - - - - - - - - -»

'I Just Wanna Be Your Dog'- | Choi Yeonjun|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz