Ku wielkiemu zdziwieniu Polana Bonk podniósł się po wystrzale i zranił Polana w nogę tasakiem, na co Polan odpowiedział mu ciosem w brzuch. zaczęli okładać się po całym domu. Kiedy znaleźli się w kuchni, Bonk sięgnął po nóź z szafki i dźgnął Polana w brzuch.
-Bardzo źle zrobiłeś dzieciaku. Myślisz że zdechnę tutaj, w twoim domu, w twojej kuchni, opierając się o twoją lodówkę?
-Dopilnuje tego byś tu umarł.
-Mogę tu umrzeć, ale wiedz że na moje miejsce pojawią się inni ludzie. Mam 4 synów, każdy z nich zamieszany w ten szajs. A ty? Jesteś nikim. Nie masz nikogo.
-Ktoś z mojej rodziny żyje. dali kartkę informacyjną na mój temat w lesie.
-O, Coś takiego. . .
Po tych słowach, Polan przepadł.
-Kurde to było takie proste, myślałem że dłużej będę się z nim użerał -Stwierdził uśmiechnięty Bonk, próbując odnaleźć jakieś pozytywy w tym co się właśnie stało.
3 LATA PÓŹNIEJ
-Mam teraz lat 19. 3 lata temu stało się to co się stało, Ale nie mogę się tym cały czas zadręczać. Teraz mam mieszkanie i pracuje w KFC. Biedy nie ma ale też nie mogę powiedzieć że jem codziennie kawior na śniadanie, kolacje itp.- Opowiadał Bonk
Był on u psychologa, chodzi do specjalisty od kiedy tylko Polan umarł. Kiedy Bonk wyszedł od psychologa, Zadzwonił mu telefon.
-Halo?
-Panie Labladulek, mamy dla pana informacje.
-Tak, słucham -Powiedział zmieszany
-Okazało się że Polan nie zmarł od ciosu nożem lecz od jakiejś niezbadanej trutki. Światowa medycyna po raz pierwszy widzi taką chorobę.
-O kurde...A znacie chociaż objawy?
-Teraz nie mamy absolutnie żadnych informacji na temat tej zarazy.
-Ok, Dziękuje za informacje
Lekarz zakończył rozmowę.
"Japierdole, Grzękosz rozprowadzał tajemniczą chorobę" Pomyślał przerażony Bonk.
Kiedy wrócił do domu, Chciał się położyć lecz kiedy wszedł do mieszkania dosłownie przed jego nosem przeleciał pocisk.
-CO TU SIE KURWA DZIEJE?! STRZELAJĄ DO MNIE!-Wykrzyczał
Szybko wyciągnął numer i zaczął dzwonić na policje.
-Halo? Policja? Strzelają do mnie!
Rozmowa przebiegła sprawnie a strzały ustały tuż po zakończeniu rozmowy. 15 minut później w domu Bonka pojawiła się policja gdzie dokładnie opisał co się stało. Kiedy policjanci rozglądali się po mieszkaniu jeden z nich został postrzelony w głowę.
-O MÓJ BOŻE -Wykrzyczał drugi policjant.
-UCIEKAJMY STĄD -Powiedział po czym zaczął zbierać swoje rzeczy i uciekać z mieszkania.
Kiedy uciekał napotkał zamachowca. Zatrzymał Bonka i powiedział:
-Jestem Maniek Kielecki. Synem Polana. A ty, powinieneś zdechnąć,
-Nie powiedzieli ci? -Powiedział Bonk zdziwiony?
-CZEGO MI NIE POWIEDZIELI?
-Twój stary umarł od jakiejś choroby z trutki która akurat dobiła go kiedy miał nóż w bebechach.
Maniek wstał i pozwolił wstać Bonkowi.
-Ale to nie znaczy że nic nie zdziałam zabijając cię. Skąd mam wiedzieć że nie przejmiesz interesu po Salamancie?
-Ja-
Nie zdążył dokończyć kiedy nagle Maniek mu przerwał.
-Ty...zobacz co masz na ręku!
-O co ci chodzi?
Bonk spojrzał na swą rękę, zobaczył jakąś dziwną ranę na nadgarstku.
-C-co to jest?
-To zaraza.