Bonk i Maniek byli już na lotnisku i mieli wchodzić do swojego samolotu kiedy nagle na lotnisko weszło 3 zamaskowanych mężczyzn z karabinami w rękach.
-OGNIA! -Krzyknął jeden z facetów po czym zaczęli strzelać wszędzie gdzie się dało.
-Co się dzieje?!
-To moi bracia -Powiedział Maniek wyciągając z kieszeni pistolet i zaczął mierzyć w swoich braci.
-EJ TY! -Wykrzyczał jeden z strzelców podbiegając do Mańka.
-Uciekaj stąd -Powiedział Maniek
Nagle jeden z braci złapał Mańka za koszule.
-Zdradziłeś nas?
-Nasz ojciec był głupcem!
-Dobra skoro tak bardzo chcesz iść jako zakładnik.... -Powiedział Brat po czym wziął go ze sobą na muszkę karabinu.
-A ty, inwalido...Gadaj jak masz na imię bo ci łeb rozwalę.
-Bonk Labladulek
-Ja to Kędzior Kielecki -Powiedział po czym wziął Bonka jako kolejnego zakładnika.
Było razem 19 zakładników. Nagle Maniek patrzy na rząd ludzi obok siebie
-Tam jest moja dziewczyna! -Szepnął Maniek do Bonka.
-Słyszałem to -Powiedział Kędzior po czym odstrzelił Rite, dziewczyne Mańka
-O kurwa... -Powiedział przestraszony Bonk
Bonk wsadził rękę do swej kieszeni po czym poczuł coś ostrego.
-Mam w kieszeni kawałek szkła -Szepnął
Udało mu się przeciąć linę i zaczął uwalniać resztę kiedy zamachowcy stali na tyłach planując przejęcie samolotu. Zaczął uciekać z Mańkiem lecz nagle ukryty Kędzior złapał Mańka lecz ten postrzelił go w nogę a chwile potem w głowę.
-Zwijamy się! -Krzyknął Maniek co usłyszeli zamachowcy.
Bonk i Maniek zdążyli uciec z lotniska lecz reszta zakładników zostali rozstrzelani.
-Boże co za masakra... -Stwierdził Bonk
-Moja dziewczyna! DLACZEGO?!
-Wiem co czujesz, Ja na swoich oczach straciłem matkę i przyjaciela. Damy rade, naszym celem jest zabicie tych gości i pamiętaj że nie wiadomo czy JA będę żył!
-Wiem gdzie mają bazę. Możemy tam pójść i ich pokonać!
-Eh...nie rozpędzaj się tak. Nie mogę być na każde skinienie palca, JESTEM INWALIDĄ!
-Miałeś się do tego przyzwyczaić.
-To nie jest takie proste, nie wiesz jak to jest nie mieć ręki.
Po tym jak to powiedział, Maniek zauważył że niedaleko nich przechodzą bracia. Zaczęli podsłuchiwać co mówią
-Marlon, Brandon. To są ich imiona. -Powiedział Maniek.
-Nie zdjęliśmy tej dwójki.
-Mamy jeszcze ten zapas trutki?
-Chyba nie.
-Musimy znaleźć tego inwalide i Mańka.
-Najpierw rozprowadźmy te trutki. Taki skarb nie może się zmarnować
Po czym odeszli.
-Pamiętam, kiedy to wszystko się zaczynało, zjadłem rosół z matką i Grzękoszem. TO W TYM ROSOLE, BYŁA ZARAZA.
-Rozprowadzają to ale...kto to produkuje? Musimy zabić tego typka.
-Musimy iść do ich bazy.
-Kiedy?
-TERAZ.