Bonk wiedział że utknął w swoim domu i nie wiedział jak się z tego wyrwać. Co chwile panicznie wyglądał przez okno patrząc na hordę przechodzącą przez całe jego podwórko. Nagle zauważył że między tymi stworami chodzą psy i szczekają na nie, a nie były atakowane.
-One nie atakują zwierząt -Stwierdził Bonk wiedząc już co ma zrobić.
Wyszedł z mieszkania i zobaczył leżącą i pogryzioną starszą panią i jej psa który siedział przed nią. Bonk bez zastanowienia pobiegł znowu do domu po nóź i zadźgał psa i okrył się jego krwią i flakami. Zaczął wychodzić niepewnie z klatki schodowej i nerwowo przechodził przez armie zombie. Kiedy udało mu się wyjść z podwórka natychmiastowo zaczął wchodzić do pobliskich sklepów i zabierać to co zostało. Przechodził przez ulice z przerażeniem i z złością bo wiedział dlaczego to wszystko się zdarzyło
-Ta pieprzona trutka.... -Mruknął do siebie.
Ostatnią prostą do sklepu z bronią przebiegł nie uważając na hordę która go otacza. Wbiegł i wziął pierwszego lepszego Glocka i uciekł. Odrazu wiedział by uciekać od miast ponieważ tam jest największe zbiorowisko zombie i żeby uważać na innych ludzi. Nagle jeden z zombie rzucił się na Bonka próbując go ugryźć. Po krótkiej szarpaninie niespodziewanie w głowie trupa zrobiła się krwista dziura, a za nim stała młoda dziewczyna, na oko 19 lat.
-Chodź za mną -Powiedziała a w głowie Bonka rodziło się pytanie kim ona jest i dlaczego go uratowała.
Kiedy udało im się wbiec do lasu Dziewczyna przyprowadziła Bonka do swojego ogniska.
-Usiądź -Powiedziała spokojnym głosem.
-Ale....kim ty jesteś? -Dopytywał się Bonk
-Pamiętasz jeszcze Grzękosza? jestem jego siostrą.
-Tak...pamiętam. Gdyby nie on bym nie wiedział o tym dlaczego nasz świat trafił szlag.|
-CO?! ty to wiesz?!
-T-tak....to wszystko spowodowała trutka którą produkował taki jeden Polan....
-A tak swoją drogą, gdzie twoja ręka?
-Zjadłem trutkę i zakażenie się zaczęło od rękę więc ją odciąłem...
-Wow, ty to masz jaja. Ale wracając do tego co chciałam ci powiedzieć- Jutro o świcie zaprowadzę cię do moich ludzi.
-W sensie do twoich sióstr i wogóle?
-Nie. do moich przyjaciół. Reszta mojej rodziny nie żyje. |
Po tej rozmowie dziewczyna zabrała Bonka do domku obozowego gdzie siedzieli jej znajomi. Kiedy weszli do domu siedziały tam 3 osoby
-To tak...ja to Julia -Powiedziała dziewczyna która przebywała z Bonkiem
-Ja jestem Agna! -Wykrzyczała Blondynka siedząca za jednym z chłopaków
-Ja jestem Czech -Powiedział chłopak
-Ja jestem....Groch, w sensie mam takie przezwisko, nie chce podawać swojego imienia, ok?!
-Ja jestem Bonk. Więc siedzicie tu i jakoś żyjecie?
-Ta... -Powiedziała Julia z lekkim zażenowaniem.
-Z sklepu zebrałem resztki jedzenia i Pistolet. -Powiedział Bonk, starając się jakoś ich pocieszyć.
Nagle ktoś zaczął walić w drzwi. Bonk otworzył je, a za nimi było zombie które odrazu wparowało do domu i rzuciło się Bonka, Ale udało mu się ochronić. Wypchnął je z domu, po czym szybko zamknął drzwi.
-Trzeba jakoś usprawnić te drzwi...
-Nic ci nie jest? -Zapytała przerażona Agna.
-Nie...połóżmy się spać, ok?
-Dobrze.
Wszyscy już zasypiali ale Bonk i Julia rozmawiali z sąsiednich łóżek.
-Ej Julia
-Tak?
-Nie miałaś przypadkiem mnie tu zabrać jutro o świcie?
-Tak się jakoś...złożyło.
-Jutro będzie inny dzień.