[3]

238 29 6
                                    

  Bóg został siłą zaciągnięty przez dwóch Minutmanów do skrzydła szpitalnego, gdy spokojne prośby nie skutkowały. Wszyscy uznali, iż brunet źle zniósł anomalię czasową i był pod wpływem naprawdę ciężkiego szoku. Natomiast kompletnie nikt nie rozumiał tłumaczeń Lokiego i jego desperackich prób wpłynięcia na świadomość agentów. Do ostatniej chwili krzyczał, że muszą szykować się do wojny, że zagrożenie o niespotykanej skali zbliża się lub jest już w Świętej Linii Czasu, aż wreszcie stracono do niego cierpliwość i po prostu ogłuszono. Obudziło go dopiero pieczenie w ramieniu. Loki syknął, gdy pielęgniarka polała jego ranę wodą i zaczęła oczyszczać ją z zabrudzeń.

Próbował się podnieść z łóżka, ale niespodziewane okazało się być to niemożliwym. Sądząc, że przechodzi załamanie nerwowe, zespół medyczny przygotował się na każdą ewentualność i przypiął go pasami.

— Niech się pan nie rusza — poprosiła pielęgniarka, przykładając do obrażenia boga gazę. — Zaraz zacznę zszywać ranę.

— Zostaw, to tylko draśnięcie, samo się zagoi — warknął, próbując wyszarpać się z więzów. — Czy wy naprawdę nie rozumienie, co tu się dzieje? Musimy działać!

— Spokojnie, żołnierze już zajmują się anomalią, a pan musi odpocząć — odpowiedziała kobieta, starając skupić wzrok na ranie. — Zaraz podam panu coś na uspokojenie.

— Kobieto, zostaw mnie w spokoju! Gdzie jest Mobius? Muszę z nim porozmawiać!

— Obecnie przebywa u sędzi Renslayer. Zawiadomimy go, że chce pan z nim rozmawiać, gdy zakończą spotkanie.

— Wy nie rozumiecie powagi sytuacji. W tej chwili nic nie jest ważniejsze niż szykowanie się do najgorszego! Likwidowanie wyrw nie uchroni przed nim świata! Wypuśćcie mnie stąd!

Nagle poczuł ukłucie w ramieniu. Spojrzał na pielęgniarkę, która już ładowała w jego ramię solidną dawkę leku przez strzykawkę. Mięśnie boga powoli zaczęły wiotczeć, nie mógł utrzymać głowy nad ciałem a umysł powoli zachodził mgłą. Loki położył się spokojnie na łóżku, zachowując resztki świadomości. Nie miał pojęcia, czym został odurzony, ale zdążył utracić już zdolność mówienia, a palce ledwo drgały, gdy próbował nimi poruszyć. Czuł się jak kłoda, poddana w całości woli innych. Nawet gdy igła przy ranie przebiła jego skórę, on nie jęknął.

— Lek przestanie działaś za jakieś czterdzieści pięć minut — oznajmiła pielęgniarka, przeciągając nitkę przez tkanki bruneta. — Proszę się odprężyć. Wszystko będzie dobrze.

Nic nie będzie dobrze. Już nigdy nic nie będzie takie samo.

Nie mogąc wykonać żadnego ruchu, myśli Lokiego przejęły nad nim absolutną kontrolę.

Wszystko co wiedział to to, że znajdował się w sytuacji z ciężkim dostępem do wyjścia. Tutaj niczego nie osiągnie, bo nikt go nie zna. Wszyscy natomiast uznają go za wariata. Może udałoby mu się wrócić do jego TVA, ale potrzebował do tego pomocy Mobiusa. Sam nie za dobrze orientował się w sposobie działania TamPada, ale agent już tak. Instytucja, do która go schwytała najprawdopodobniej istniała w głównej Linii Czasu, o ile nadal można ją było nazywać główną. Tylko tam Loki będzie w stanie uświadomić przyjaciół o zagrożeniu, czyhającym w którejś z wyrw czasowych. Tylko tam będzie mógł działać.

— Zrobione — odezwała się pielęgniarka. — Teraz tylko bandaż i gotowe.

— Przyniosłam panu nowe ubrania. — Druga kobieta pojawiła się przed nim jak spod ziemi, trzymając w dłoniach nowy komplet ubrań, który położyła na stole tuż obok łóżka.

Obdarzyła Lokiego dyskretnym uśmiechem, po czym wróciła do swoich obowiązków.

Bóg zamknął oczy z bezsilności. Każdy wydawał się się taki spokojny, nieświadomy nadchodzącego kataklizmu. Dla nich był to kolejny, zwykły dzień w pracy. On jednak przeżywał wewnętrzne katusze.

Przecież nie zamierzał do tego dopuszczać. Nie miał zamiaru pozwolić na śmierć wielu tysięcy osób. O ironio, zrozumiał nawet, że nie jest aż takim egoistą za jakiego on sam i wszyscy dookoła go uważali. Obchodził go los bezbronnych jednostek, martwił się o wszystkie ich warianty, których teraz zapewne nie jest kilkaset a kilka milionów. Rychło w czas zdał sobie sprawę, jak bardzo się zmienił.

Zaczął wczuwać się w sytuację innych, nie chciał okłamywać i krzywdzić. Jego durnym chwalebnym celem stało się to, o czym nigdy nie pomyślał, nawet przez ułamek swojego długowiecznego życia. Zamierzał walczyć w sprawie istot całego wszechświata, nie samego siebie.

— Słyszałem, że chcesz mnie widzieć — ozwał się nagle znajomy głos, wyrywając bruneta z odmętów jego umysłu.

Loki z trudem zdołał przekręcić głowę w stronę drzwi. Mobius stał przed nim z plikiem papierów i kilkoma teczkami. Z zaciekawieniem przypatrywał się bogu iluzji, świdrując go wzrokiem pełnym zagubienia, a jednocześnie zaciekawienia.

Different similarity || Loki (2021)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz