[8]

177 20 1
                                    

Sylvie, wraz z Mobiusem, przekroczyła próg portalu, wychodząc z niego dosłownie w tym samym miejscu, w którym stali jeszcze chwilę temu. W korytarzu nie dostrzegli absolutnie żadnych zmian, prócz zwiększonej ilości Minutmanów, przebiegających obok nich. Skręcili w prawo. Tam, gdzie było więcej ludzi istniała większą szansa na to, że odnajdą Lokiego albo przynajmniej dowiedzą się, czy w ogóle tutaj przebywa.

Przecisnęli się przez tłum analityków, wgapiających się bezwładnie w zegar w holu. Wyglądał dokładnie tak samo, jak i w ich instytucji — tarcza była niemalże zasłonięta przez liczne wskazówki, z której każda pokazywała zupełnie inną godzinę.

— Ty! — zawołała Sylvie, podchodząc do pierwszego lepszego mężczyzny. — Znasz Lokiego?

— Słucham? Lokiego? — powtórzył. — Lokiego Laufeysona?

— Mobiusie! — krzyknęła, gestem dłoni przywołując do siebie agenta, który spokojnie wypytywał innego analityka o tą samą osobę. — Ten coś wie.

Dwójka spojrzała na pracownika w okularach, świdrując go pytającym spojrzeniem.

— Prowadź nas do niego — rozkazała Sylvie.

Mężczyzna pokiwał energicznie głową, odwracając się i wychodząc z pomieszczenia. Przyjaciele podążyli za nim szybkim krokiem.

— Kim właściwie jesteście? — spytał.

— Nieważne, po prostu chcemy znaleźć Lokiego — syknęła ostro bogini.

— Przepraszam za koleżankę, miała ciężki dzień. — Mobius błyskawicznie załagodził napiętą atmosferę, po czym zwrócił się do kobiety. — Mogłaś choć przez chwilę odpocząć. Alioth, Cytadela a teraz przebieżka po wyrwach czasowych to nie najszczęśliwsze połączenie jak dla jednej osoby.

— Nie mów mi, co mam robić. Uciekałam całe życie, więc myślisz, że te kilka spraw jakkolwiek na mnie wpływają? Dam sobie radę.

Mobius uniósł ręce w geście poddania, wzruszając ramionami. Skoro Sylvie nie chciała jego pomocy, nie zamierzał się wtrącać. Postanowił dalszą drogę przejść w milczeniu.

Analityk zaprowadził ich piętro niżej, otwierając przed nimi drzwi i wpuszczając do środka. Jednak, gdy tylko dwójka przekroczyła próg, nagle światło wewnątrz zgasło, a po pomieszczeniu rozniósł się tylko głośny huk zamykanych z impetem wrót. W nieprzeniknionym mroku Sylvie i Mobius nie mogli dostrzec nawet czubka własnego nosa. Bogini po omacku dosięgnęła rękojeści miecza, wysuwając go z pochwy. Mobius natomiast otworzył TamPada, który posłużył za jedyne, słabe źródło światła.

— Proszę, proszę, proszę — ozwał się głos w ciemności.

Niby można było usłyszeć w nim znajomą barwę Lokiego, lecz jego ton był tak ostry i lodowaty, niczym odłamek szkła w samym centrum zamieci śnieżnej.

W pomieszczeniu nagle rozbłysło światło, powodując oślepienie Mobiusa i Sylvie. Dwójka zmrużyła oczy, chroniąc je przed niespodziewanym blaskiem, rozlewającym się dookoła nich.

— Kolejni goście — echo odbijało się od ścian, uniemożliwiając namierzenie jego źródła.

Przyjaciele nie musieli jednak nawet fatygować się, by go szukać. Przed nimi pojawiły się zielone wiązki światła, które już chwilę później wyłoniły z siebie wysokiego mężczyznę. Twarz potwierdziła tożsamość Lokiego, lecz jego wygląd prawił, że Sylvie i Mobius ledwo dali wiarę, iż naprawdę mają do czynienia z bogiem kłamstw.

Loki w najmniejszym stopniu nie przypominał już długowłosego bruneta. Jego fryzura, stonowana w jasnych barwach, była idealnie podcięta i uniesiona, ale nie sprawiała wrażenia sztucznej. Oczy błyszczały niemalże kryształowym błękitem a sylwetkę podkreślał idealnie skrojony, czarny garnitur. Bóg poprawił ciemną muchę pod szyją.

— Witam w TVA — powiedział, rozkładając ręce a jego usta ozdobił promienny, mogło by się wydawać szczery, uśmiech.

— Loki? — Sylvie skrzywiła spojrzenie. — W coś ty się ubrał?

— Wyglądasz jak James Bond — skwitował Mobius.

— Och, dziękuję. Uznam to za komplement — rzucił figlarnie. — Angielscy dżentelmeni to, nie powiem, wzory godne naśladowania. Ich elegancja i finezja niemalże zwalają z nóg.

— Dobra, zanim się rozgadasz, powiesz nam co się stało? — przerwał mu agent. — Jak się tu znalazłeś?

— O ile jesteś tym, za kogo cię bierzemy — syknęła Sylvie.

Loki spojrzał na nią, powierzając jej całą swoją uwagę. Zrobił krok w jej stronę, opuszczając nieco ostrze kobiety palcem.

— Chyba najpierw to ja powinien się zapytać, kim wy jesteście? — odparł bóg kłamstw, chowając dłonie za plecami.

Sylvie omiotła go spojrzeniem bardzo dokładnie. Następnie, patrząc w głębie jego błękitnych oczu, powoli wysunęła dłoń w jego stronę, muskając palcami szyję Lokiego. Blondyn nie zareagował, co już samo w sobie było dziwne. A jeszcze dziwniejszym było, iż mógł swobodnie korzystać z magii w TVA.

— Nie pamiętasz nas? — dociekał spokojnie Mobius.

— To nie on — rzuciła szybko Sylvie, odsuwając się od wariantu. — Jest podatny na moją moc i nie zgadza się ani jedno wspomnienie.

— Cóż, nie za bardzo wiem, o co chodzi, ale przykro mi, że nie spełniam waszych oczekiwań — westchnął. — Najwyraźniej nie szukacie mnie.

— Na pewno nie — Sylvie pokręciła głową, obrzucając go spojrzeniem przepełnionym odrazą, zwracając się do Mobiusa. — Idziemy.

Wyciągnęła z kieszeni kamień czasowy, otwierając następny portal.

Nim zrobili krok w stronę przejścia, niewidzialna siła zakleszczyła się na ich taliach sprawiając, że zabrakło im tchu. Zostali pociągnięci w tył i z impetem rzuceni o pobliską ścianę.

— Może i trafiliście tu, szukając innego wariantu mnie, ale nie mogę pozwolić wam tak po prostu odejść — zaśmiał się Loki. — Jakby nie patrzeć, wtargnęliście do Świętej Osi Czasu i nawet nie raczyliście nas uprzedzić, a to duży błąd. Będę musiał potraktować was jak czynniki zagrażające naszej rzeczywistości.

Different similarity || Loki (2021)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz