~tydzien pozniej~
Ten tydzien byl zwykly. Codzinnie normalnie jadlam z czego jestem strasznie dumna. Razem z brunetem wychodzilismy na spacery po okolicy i nie tylko. Uwielbiam spedzac z nim chwile i w zasadzie bardzo sie z zylismy z soba. Sprawia ze psychicznie jest mi lepiej...
~okolo szostej~
Wstalam dzis dosc wczesnie, wstaje normalnie okolo dziewiatej. Bylo wyjatkowo zle, humor nie dopisywal mi od rana.
Poszlam do toalety by umyc zeby. Na umywalce lezala golarka. Wzielam ja do reki i pomacalam jak niewidome dziecko dopiero co kupiona zabawke, szybko ja odlozylam.Umylam zeby i poszlam do kuchni, will'a jeszcze nie bylo. Postanowilam zrobic mu sniadanie, zawsze robi dla mnie a ja nie mialam kiedy mu sie odwdzieczyc. Zrobilam mu jedzenie i nie chcialam go budzic ale tosty by wystygly. Delikatnie uchylilam drzwi od pokoju bruneta. Jak mozna bylo sie domyslec chlopak spal. Delikatnie usiadlam kolo jego lozka i odstawilam tacke na jedna z polek nocnych.
-h-hej wilbur- polozylam swoja reke na jego ramie. Mezczyzna przebudzil sie.
-o-o witammm- przeciagnal zaspanym glosem podnoszac sie do pozycji siedzacej.
-wiesz, ja-ja pomyslalam ze moglabym ci chociaz ten raz zrobic sniadanie. Zawsze robisz mi a w zasadzie, no widzisz- jakalam sie
-y/n, to bardzo mile- powiedzial dla otuchy ciemnooki
-nie, zawsze dbasz o innym, troszczysz sie ale nikt nie pomaga tobie... chcialabym zebys byl szczesliwy- popatrzylam mu w oczy
-ale sprawiasz ze jestem- usmiechna sie
Podalam will'owi jedzenie, wzial je ode mnie oraz zjadl, przy jedzeniu oczywiscie rozmawialismy i smialismy sie.Mi jednak w glebi serca do smiechu nie bylo...
~okolo dudziesta~
Siedzialam w swoim pokoju oparta o kaloryfer i zdalam sobie sprawe ze mecze moja obecnoscia chlopaka, nie jestem wystarczajaca i pomocna... powinnam byc lepsza
Pobiglam po cichu do lazienki i szukalam golarki.
-znalazlam- szepnelam
Wrocilam do swojego pokoju i rozpakowalam ja po czym rozkrecilam. Bardzo szybko oddychalam a lzy same laly sie z moich oczu. Staralam sie nie byc glosno by brunet nagle nie przyszedl. Co mialabym mu powiedziec... „tne sie" albo „przeraszam" lub „nie zasluguje na ciebie"... wlasciwie to ostatnie byloby najlepsza a zarazem najprawdziwsza opcja. Wyciagnelam wreszcie ostrze.
Udalo mi sie~pomyslalam
Nie moglam wykonac ciecia na rece, dowiedzialby sie szybciej niz powinien... wlasciwie nie chce by kiedykolwiek sie dowiedzial. Odchylilam kawalek materialu z moich spodni. Mozna bylo zauwazyc stare rany, ktore sa juz zagojone. Biodro to dobry pomysl, w koncu czemu wilbur mialby tam patrzyc. Przylozylam ostrze do skory i delikatnie potarlam, pierwsza delikatna kreska byla juz zrobiona, druga, trzecia, czwarta...
Zaczelam plakac jeszcze bardziej... rzucilam moja prowizoryczna zyletke na bok i zalrylam usta by nikt nie mogl uslyszec jak cierpie. Z naciec zaczela saczyc sie krew a ja musialam ja wytrzec by nie zaplamila podlogi i poscieli. Przylozylam kawalk wacika do rozciecia i zaslonilam materialem moich spodni.Ogarnelam sie troche, wytarlam twarz i zrobilam delikatny makijaz. Mialam zaczerwienione oczy ale chlopak nie skapnie sie ze jest cos nie tak. Na rekach mialam pozostalosci krwi, wiec podzlam je umyc.
-y/n!-Wykrzyknal mezczyzna
-tak will?-Zapytalam podchodzac do niego
-idziemy na spacer?
-t-tak- nie chcialam isc tego wieczoru, nie czulam sie na silach by robic co kolwiek procz lezenia ale domyslilby sie w koncu czemu nie ide. Zachod slonca tego dnia byl szczegolnie inny. Czerwono-fioletowe niebo z mlecznymi chmurami, delikatnie padalo co nadawalo tylko klimatu.Chodzilismy tak po polanie i zbieralismy kwiaty. Najrozniejsze... od fiolkow po chabry czy niezapominajki. Nawet zrobilam z nich wianek ktory brunet zalozyl i chodzil w nim do konca naszego spaceru. Sprawial ze zapomnam o swoich troskach i problemach.
________________________________
Hej kolejne rozdzialy postaram sie pisac z znakami interpunkcyjnymi <3 przeraszam za krotki rozdzial, do zobaczaczenia <33
CZYTASZ
~𝐖𝐢𝐥𝐛𝐮𝐫, 𝐲𝐨𝐮 𝐬𝐚𝐯𝐞𝐝 𝐦𝐞~ |wilbur x reader|
Fanfiction𝐉𝐞𝐬𝐭 𝐭𝐨 𝐨𝐩𝐨𝐰𝐢𝐚𝐝𝐚𝐧𝐢𝐞 𝐰𝐢𝐥𝐛𝐮𝐫 𝐱 𝐫𝐞𝐚𝐝𝐞𝐫 𝐚𝐥𝐞 𝐬𝐚𝐦𝐚 𝐟𝐚𝐛𝐮𝐥𝐚 𝐨𝐩𝐢𝐞𝐫𝐚 𝐬𝐢𝐞 𝐧𝐚 𝐩𝐫𝐨𝐛𝐥𝐞𝐦𝐚𝐜𝐡 𝐳 𝐤𝐭𝐨𝐫𝐲𝐦𝐢 𝐳𝐦𝐚𝐠𝐚 𝐬𝐢𝐞 𝐧𝐢𝐞𝐬𝐭𝐞𝐭𝐲 𝐜𝐨𝐫𝐚𝐳 𝐰𝐢𝐞𝐜𝐞𝐣 𝐳 𝐧𝐚𝐬 𝐉𝐞𝐬𝐭 𝐭𝐨 𝐦𝐨𝐣...