Rozdzial 16

2K 127 130
                                    

-Jaka przeszłość?-zapytałam ponownie zdezorientowana.
-moja matka...-zapłakał wzmacniając uścisk na moich dłoniach
-o-ona nie żyje, gdy miałem dwanaście lat-jąkał się

Przytuliłam chłopaka, widzę że powiedzenie tego było dla niego trudne.

-spokojnie will, wszystko będzie dobrze. Jeśli nie czujesz się na siłach nie musisz opowiadać-wyszeptałam do ucha bruneta-dam ci tyle czasu ile tylko potrzebujesz-upewniłam

-ja chcę ci to o-opowiedzieć-mówił
-mhm-„mruknęłam" spokojnym tonem głosu by poinformować że słucham tego co chce mi przekazać.
-gdy miałem dwanaście lat-zaczął ponownie-wychowywała mnie tylko o-ona, ojciec nas opuścił. Na początku tego nie rozumiałem ale teraz niestety już tak... z-zmagała się z depresją-wyłkał ciemnowłosy
-popełnił-ła samobójstwo-wyjaśnił i rozpłakał się w moje ramię.
-spokojnie-głaskałam go po plecach.
-to nie koniec-wydusił zdesperowany.
-potem mój brat... on. Właściwie po stracie najważniejszej osoby w naszym życiu poddał się- płakał dalej zaciskając znów moje palce.

Nie wiedziałam co powiedzieć. Było mi go strasznie żal. Chciałabym mu pomóc, ale nie mam jak. Nie jestem w stanie zmienić przeszłości, to są zdarzenia które go ukształtowały. Zrobiłabym wszystko by przejąć jego cierpienie na siebie.

-Po jego próbie byłem codziennie w szpitalu-podnosił ton z bezradności.
-Byłem codziennie... siedziałem tam, płakałem, krzyczałem. Rozmawiałem z nim nawet, błagałem jak tylko mogłem by się wybudził. Albo żeby to był sen, jednak nie był. Kurwa nie był!- na ostatnie zdanie wydarł się, nie przeszkadzało mi to.

Przytuliłam jak tylko mogłam mężczyznę i popatrzyłam mu w oczy. Był czerwony na twarzy. Łzy spływały mu „strumieniami" z twarzy. Widziałam że był wkurzony i przygnębiony w jednym. Bardzo wstydził się płakać, co nie powiem było strasznie urocze... teraz to nie istotne. Pogłaskałam jego policzek i delikatnie się uśmiechnęłam by czuł się komfortowiej.

-J-ja nie wiem co powiedzieć-załamałam się
-proszę nie-wyszeptał
-C-co nie?-spytałam
-nie, to nie jest jeszcze czas byś była tam u góry-wyjąkał
-narazie się tam nie wybieram-zapewniłam
-n-nie na razie-powiedział jak małe dziecko któremu rodzic nie chce kupić zabawki w sklepie.
-nie możesz tam pójść-zapłakał ponownie.

Ja tylko westchnęłam i poklepałam go po plecach.

-chcesz coś do picia?-zaproponowałam
-T-tak, herbatę-wycedził

Poszliśmy do kuchni, podczas gdy woda się gotowała ja szykowałam szklankę i potrzebne rzeczy. Ciemnooki postarał się uspokoić tak jak najbardziej mógł na tą chwilę. Co chwilę sama próbowałam mu pomóc. Miałam zalewać napój wrzątkiem ale jak widać mam dwie „lewe" ręce i oblałam siebie wodą. Syknęłam na nagłe pieczenie. Will zerwał się z krzesła szybciej niż na nie usiadł. Podbiegł mnie i chwycił tak bym się stabilnie go trzymała. Woda była wszędzie na podłodze a ja miałam poparzone cale łydki. W zasadzie na szczęście nie było to „obrażenie" dużego stopnia ale bolało w cholerę. Zaprowadził mnie do łazienki gdzie podwinął mi spodnie i opatrzył miejsca poparzenia. Trzymałam kciuki by nie sprawdzał dodatkowo ud, nie sprawdził. Cieszyłam się nie wiem do czego byłby zdolny gdyby zobaczył rany.







________________________________
Heeeej<333
Przeraszam ze dzis tak ktotki rodzial, zaledwie 500 slow. Chciałam wam jeszcze raz bardzo podziekowac za 1k „wyświetleń" i tyle gwiazdek. Kocham was i pamiętajcie jestescie skini dziekuje rowniez za wszystkie komentarze  staram sie tez by na nie odpowiadać i kazdy czytam.

Dziekuje ze moge dla was pisac <3
Do zobaczenia kochani <33

~𝐖𝐢𝐥𝐛𝐮𝐫, 𝐲𝐨𝐮 𝐬𝐚𝐯𝐞𝐝 𝐦𝐞~ |wilbur x reader|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz