Poszłam za brunetem do kuchni. Wilbur podszedł do szafek i wyciągnął trzy miski i trzy paczki chipsów.
-y/n?-zaczął
-hm-„wymruczałam" by wiedział że słucham
-o czym rozmawiałaś z ranboo?-spytał
Obrócił się w moją stronę i położył rzeczy oraz produkty na stoliku. Byłam zaskoczona, faktycznie był zazdrosny... o swojego własnego przyjaciela. Oparł się na stoliku rękoma. Chwilowo nie wiedziałam co powiedzieć ale potem stwierdziłam że odpowiem by nie był zły.
-o tym jak się poznaliście-odpowiedziałam zwięzłe
-napewno?-spytał ciekawsko
-tak wilbur-wycedziłam
-okej, idę do ranboo. Zaraz oboje przyjdziemy także nie musisz przychodzić-powiedział stanowczo
-po co idziesz?-chciałam zatrzymać will'a. Nie byłam taka głupia by nie wiedzieć co zamierza tam robić
-porozmawiać-sprostował
Brązowooki poszedł do pokoju a ja postanowiłam wsypać te chipsy do misek. Były paprykowe, solone i zielona cebulka. Przeniosłam wszystkie na stoliczek w salonie. Usiadłam na kanapie i westchnęłam czekając na mężczyzn. Usłyszałam uniesiony głos ciemnookiego, wzdrygnęłam się.
Pov: wilbur ;)
Postanowiłem porozmawiać z ranboo. By upewnić się że nie chciał zabrać mi mojej Y/n. Jeszcze nie mojej, ale Y/n. Kazałem rozłożyć jej jedzenie, przynajmniej się czymś zajmie. Wszedłem do pokoju i zauważyłem leżącego ranboo z kotem na kolanach. Ahhh ranboo... uwielbiasz zwierzęta.
-hej stary-powiedział chłopak
-h-hej-odpowiedziałem niepewnie
-coś nie tak?-spytał podnosząc głowę
-ni- w zasadzie to tak-wycedziłem
Na te słowa ranboo podniósł głowę zza kota. Patrzył na mnie pytająco, podszedłem do niego i też się położyłem.
-ej... podrywałeś y/n?-zapytałem spokojnie
-co!? Nie!-wydusił zestresowany
-napewno?-spytałem dla pewności
-napewno, nie powinienem podrywać niedoszłej laski mojego przyjaciela-wytłumaczył
-jakiej niedoszłej!? Po prostu nie zapytałem się jej jeszcze!-nakrzyczałem na niego
Wstałem i kopnąłem go w piszczel. Momentalnie podniósł się i chwycił za obolałe miejsce.
-ja, ja przepraszam stary-doszło do mnie co zrobiłem
-nic się nie stało-powiedział trzymając się za nogę
-stary serio nie chciałem...-uklęknąłem przy nim
-okej, rozumiem ale nie rób tak więcej-poprosił
-o obiecuje nie będę-obiecałem
-choć może do y/n-zaproponował
-yyyy- tak- odpowiedziałem wstając
Pokierowaliśmy się do salonu gdzie czekała Y/n. Była jakby przestraszona
Pov: Y/n <3
Nie powiem było dziwnie słuchać ich szeptów za ściana. W reszcie przyszli. Wilbur spojrzał się na mnie z troską i usiadł blisko mnie. Chwycił moje ręce w swoje, zdziwiło mnie jego zachowanie. Popatrzyłam na brązowowłosego jak na idiotę, nie uważała go za takiego ale to było dziwne zachowanie.
-oh y/n, coś się stało?-zapytał
Wyjrzałam za niego, stał tam ranboo. Popatrzałam raz na bruneta a raz na ranboo przez jakieś 20 sekund.
-coś się stało?-spytał ponownie
-mam to samo pytanie-odpowiedziałam zdezorientowana
Do wysokiego (ranboo) podbiegł kot, widzę że bardzo się zżyli. Podniósł „towarzysza" i usiadł wraz z zwierzęciem na kolanach na bujany fotel.
-nic się nie stało-odpowiedziałam niepewnie
-to dobrze, zacznijmy już oglądać-zaproponował wilbur
-Też tak myślę-stwierdziłam razem z ranboo
Will podszedł włączyć film i zaczęliśmy oglądać.
Time skip
Film był dość ciekawy ale było już na tyle późno że ranboo poszedł spać. Will już chyba też był zmęczony ponieważ również zasnął. Sama postanowiłam iść do siebie i spróbować poczynić jak chłopcy.
W pokoju coś w mnie pękło i zaczęłam płakać. Usiadłam na podłodze obok łóżka i pozwoliłam moim łzą swobodnie spływać po moim ciele. Miałam wiele myśli, chciałam się znów pociąć ale ciemnowłosy zabrał mi wszystko co jest możliwie ostre. A szkła nie zamierzam teraz zbijać, w końcu wszyscy by słyszeli. Mogłam wyciąć ten metal z puszki po napoju ale tego też nie zamierzam robić o takich godzinach. Pozostało mi płakać i czekać aż zasnę.
________________________________
HeeeeejkaOto kolejny rozdzial
Kocham was <3333Do zobaczeni
CZYTASZ
~𝐖𝐢𝐥𝐛𝐮𝐫, 𝐲𝐨𝐮 𝐬𝐚𝐯𝐞𝐝 𝐦𝐞~ |wilbur x reader|
Fanfiction𝐉𝐞𝐬𝐭 𝐭𝐨 𝐨𝐩𝐨𝐰𝐢𝐚𝐝𝐚𝐧𝐢𝐞 𝐰𝐢𝐥𝐛𝐮𝐫 𝐱 𝐫𝐞𝐚𝐝𝐞𝐫 𝐚𝐥𝐞 𝐬𝐚𝐦𝐚 𝐟𝐚𝐛𝐮𝐥𝐚 𝐨𝐩𝐢𝐞𝐫𝐚 𝐬𝐢𝐞 𝐧𝐚 𝐩𝐫𝐨𝐛𝐥𝐞𝐦𝐚𝐜𝐡 𝐳 𝐤𝐭𝐨𝐫𝐲𝐦𝐢 𝐳𝐦𝐚𝐠𝐚 𝐬𝐢𝐞 𝐧𝐢𝐞𝐬𝐭𝐞𝐭𝐲 𝐜𝐨𝐫𝐚𝐳 𝐰𝐢𝐞𝐜𝐞𝐣 𝐳 𝐧𝐚𝐬 𝐉𝐞𝐬𝐭 𝐭𝐨 𝐦𝐨𝐣...