Mimo wielkiej ulewy, niewielka gromada osób stała i przyglądała się coraz mniej widocznej trumnie. Kenma stał nieco dalej od reszty osób, nie miał siły płakać, wystarczająco wylał już łez. Jego cały świat odszedł w parę chwil.
Nie zdążył zrobić z nią wszystkiego o czym marzył. Nie zdarzył jej wręczyć wymarzonego prezentu na walentynki. Chciał wybrać się z nią jeszcze raz do wesołego miasteczka. Pragnął ją znów widzieć uśmiechnięta gdy ogląda jego mecze na żywo. Chciałby się do niej przytulić, chociaż po raz ostatni.
Uwielbiał to jak się uśmiecha, jej poczucie humoru, jej naiwność, która zawsze przyprawiała go o zmartwienie. Uwielbiał gdy się śmiała z własnych żartów, uwielbiał nawet to gdy się na niego złościła. Choć najbardziej, to jak przyglądała się jego twarzy oraz dłonią podczas gdy grał w grę, a ona żyła w błędzie, że nigdy tego nie zauważył.
Nie zapomni, gdy głaskała każdego napotkanego kota na ulicy. Nie zapomni tego jaka była pomocna i ile cierpiała, gdy nie dała rady komuś pomóc. Nie zapomni jak płakała w jego ramię, gdy wspominała swoją nie żyjącą już mamę. I opisywała ją tak, jakby opisywała siebie. Nie zapomni jak opowiadała o swojej zaplanowanej przyszłości. Zawsze powtarzała, że chciałaby wyjść za mąż i wychować nigdy niekończące się stado bezdomnych kotów. Nie zapomni, że gdy o tym mówiła zawsze wyobrażał sobie ich razem.
Nigdy już nie ujrzy jej wiecznie promiennego uśmiechu, nie usłyszy jej delikatnego, skromnego głosu. Nie poczuje jej oddechu na skórze, nie dotknie, nie przytuli, nie porozmawia, nie wesprze. Nie odpowie na jej ostatnie słowa, z którymi sam tak długo zwlekał.
Rachel Petsch była za dobra na ten świat.
CZYTASZ
Kenma Kozume
Fanfictionᴢᴀᴍᴋɴɪᴇ̨ᴛᴀ ᴡ sᴏʙɪᴇ, ᴄɪᴄʜᴀ ɴᴀsᴛᴏʟᴀᴛᴋᴀ ᴢᴀᴘʀᴏsɪᴌᴀ ᴅᴏ ᴢɴᴀᴊᴏᴍʏᴄʜ ᴊᴇᴅɴᴇɢᴏ ᴢ ᴛᴏᴘ ɢʀᴀᴄᴢʏ. ᴄʜᴏᴄ́ ɴɪᴇɴᴀᴡɪᴅᴢɪᴌᴀ ᴢᴀᴡɪᴇʀᴀᴄ́ ɴᴏᴡʏᴄʜ ᴢɴᴀᴊᴏᴍᴏśᴄɪ, ᴡᴇᴡɴᴇ̨ᴛʀᴢɴʏ ɢᴌᴏs ᴘᴏᴅᴘᴏᴡɪᴀᴅᴀᴌ ᴊᴇᴊ, ᴢ̇ᴇ ᴢ ᴄʜᴌᴏᴘᴀᴋɪᴇᴍ ᴍᴏᴢ̇ᴇ ᴍɪᴇᴄ́ ᴡɪᴇʟᴇ ᴡsᴘᴏ́ʟɴᴇɢᴏ, ɴɪᴇ ᴛʏʟᴋᴏ ᴜᴍɪᴇᴊᴇ̨ᴛɴᴏśᴄɪ ᴡʏśᴍɪᴇɴɪᴛᴇɢ...