Przez czternaście dni od tamtego spotkania jedyny kontakt jaki miała z rozgrywającym, to wiadomości w grze, które kleiły się bardziej niż rozmowa w cztery oczy. Mimo tego przez ostatnie dni dziewczyna miała ochotę zarzucić mu propozycję spotkania się, nawet u niej w domu. Gdy na klawiaturze wystukiwała propozycję, po przeczytaniu jej pod nosem, odrazu ją usuwała.
Ten listopad jest strasznie mokry, a dziś deszcz przeszedł samego siebie. Na szczęście blondynka nie miała żadnych planów, jak w sumie zawsze. Lekcje już skończyła i mogła wreszcie odpocząć. Siedziała w kuchni opierając łokcie na wysepce i zerkając w telefon, a następnie okno. Spływające po szybie kropelki były niesamowicie ekscytujące, a jeszcze bardziej idący za oknem blondyn.
— Kenma? — zadała sobie pytanie i podeszła bliżej, by móc się przyjrzeć. Tak, to na pewno jest on, pamięta go bardzo dobrze. Tylko dlaczego chodzi sam w taką ulewę?
Postanowiła mu pomóc. Wsunęła stopy w laczki i wybiegła przez drzwi, by zatrzymać go przy swojej furtce. Chłopak tylko spojrzał na nią jak na idiotkę, prawdopodobnie jej nie poznał, więc zrozumiała, że musi coś z siebie wydusić.
— Kenma? — zapytała delikatnym, cichym głosem, lecz na tyle słyszalnym, by nastolatek zwrócił na nią uwagę.
— Aaa... To ty Rej. — zatrzymał się naprzeciwko niej. — Dobrze Cię znów widzieć. — dopowiedział po chwili, zdecydowanie ciszej.
— Nie wiem czy daleko masz do domu, ale zatrzymaj się u mnie póki ulewa nie minie. — zaproponowała spuszczając wzrok na buty i lekko się rumieniąc. Czuła się zażenowana własnym zachowaniem... Dlaczego zależało jej na tym chłopaku?
— A rodzice? — chciał się upewnić czy nie mają nic przeciwko.
— Tata jest w pracy, chodź bo mokniemy. — zaśmiała się subtelnie i niegłośno po czym otworzyła mu furtkę.
Kenma wszedł na podwórko i zamknął po sobie drzwiczki. Blondyna zaprosiła go do domu, a następnie do swojego pokoju, w którym dziś było wyjątkowo czysto. Siatkarz rozsiadł się niepewnie na łóżku i próbował udawać zainteresowanego otoczeniem. Był trochę... Trochę bardzo zestresowany. W końcu znajoma z internetu zaprosiła go właśnie do własnego domu z tak idiotycznego powodu, jakim jest deszcz. Do tego najlepsze jest to, że widzą się po raz drugi w życiu, a o sobie wiedzą tyle co nic.
— Chcesz coś ciepłego do picia? — zapytała z grzeczności, by zachować odrobinę kultury.
— Nie dzięki. — odpowiedział zwyczajnie i spojrzał na Rachel, która przysiadła się do niego na łóżko.
Trwała dość niezręczna cisza, prawdopodobnie obydwoje zastanawiali się jaki temat poruszyć lub co mogliby porobić.
— Masz ze sobą konsole? — spojrzała na kieszeń, z której wystawała niebieska rzecz.
— Mam, a co? — wyciągnął ją ze spodni i spojrzał na blondynkę.
— Skoro rozmowa nie przychodzi nam zbyt łatwo, to może pogramy. — zaproponowała patrząc na niego i delikatnie się uśmiechając. — Wtedy być może wyjdzie nam jakiś dialog.
— Jednak coś tam myślisz. — prychnął Kozume i włączył konsole, Petsch przybliżyła się do niego na tyle ile mogła. Choć nie widziała nic z tej odległości, nie chciała naruszyć jego strefy komfortu. . Chłopak, to zauważył i przybliżył się o wiele bardziej do dziewczyny, przez co ich nogi stykały się ze sobą. O dziwo nie przeszkadzało to nikomu z tej dwójki.
Rozgrywki minęły im nawet w miarę rozmownie. Na pewno było lepiej niż na samym początku. Kenma opowiedział jej o swoich kolegach z drużyny, o swoim przyjacielu Kuroo i o tym jak zaczął grać w siatkówkę. Rej słuchała tego z wielkim zainteresowaniem i skupieniem wymalowanym na twarzy.
CZYTASZ
Kenma Kozume
Fanfictionᴢᴀᴍᴋɴɪᴇ̨ᴛᴀ ᴡ sᴏʙɪᴇ, ᴄɪᴄʜᴀ ɴᴀsᴛᴏʟᴀᴛᴋᴀ ᴢᴀᴘʀᴏsɪᴌᴀ ᴅᴏ ᴢɴᴀᴊᴏᴍʏᴄʜ ᴊᴇᴅɴᴇɢᴏ ᴢ ᴛᴏᴘ ɢʀᴀᴄᴢʏ. ᴄʜᴏᴄ́ ɴɪᴇɴᴀᴡɪᴅᴢɪᴌᴀ ᴢᴀᴡɪᴇʀᴀᴄ́ ɴᴏᴡʏᴄʜ ᴢɴᴀᴊᴏᴍᴏśᴄɪ, ᴡᴇᴡɴᴇ̨ᴛʀᴢɴʏ ɢᴌᴏs ᴘᴏᴅᴘᴏᴡɪᴀᴅᴀᴌ ᴊᴇᴊ, ᴢ̇ᴇ ᴢ ᴄʜᴌᴏᴘᴀᴋɪᴇᴍ ᴍᴏᴢ̇ᴇ ᴍɪᴇᴄ́ ᴡɪᴇʟᴇ ᴡsᴘᴏ́ʟɴᴇɢᴏ, ɴɪᴇ ᴛʏʟᴋᴏ ᴜᴍɪᴇᴊᴇ̨ᴛɴᴏśᴄɪ ᴡʏśᴍɪᴇɴɪᴛᴇɢ...