Rozdział 14

1.8K 125 41
                                    

  Podziękowała za posiłek i poszła odłożyć naczynia do okienka. Spojrzała jeszcze raz na znajomych, którzy zacięcie próbowali rozwiązać jakiś konflikt. Uśmiechnęła się pod nosem do przyglądającemu się jej Kenmie i wyszła ze stołówki idąc prosto do swojego pokoju.

  Budynki, w którym aktualnie odbywał się obóz były nowoczesne, ale lekko zniszczone. Tynk na ścianach jeszcze nie odpadał, lecz meble i akcesoria wydawały się stare, a były po prostu mocno zepsute. Korytarze wyglądały niczym z horrorów - długie, kręte i wąskie. Było ich tak wiele i bardzo się zawijały aż w pewnym momencie Rachel zdała sobie sprawę, że się zgubiła.  A co gorsza, słyszała kroki za sobą. Na dworze było już ciemno, a korytarze oświetlały niewielkie lampki, co dodawało mroczności temu miejscu.

— Co tam? — odezwał się głos za jej plecami.

  Dziewczyna odwróciła się niepewnie na pięcie i cofnęła o dwa kroki, by móc dokładnie przyjrzeć się tej osobie. Zobaczyła wysokiego szatyna z lekko podkręconymi końcówkami, a obok niego stał chłopak z ciemnymi, sterczącymi włosami. Obaj ubrani byli w sportowe, klubowe ciuchy z barwami Seijoh.

— Umiesz mówić? — spytał ponownie szatyn pokazując szereg białych zębów. Blondwłosa stała przestraszona. Nie miała okazji nigdy porozmawiać z ich drużyną. Zawsze wydawali się przerażający, zwłaszcza ta dwójka, która stała właśnie na przeciwko niej.

Przełknęła irytującą gulę w gardle i patrzała na swoje buty, chowając przy tym dłonie w rękawy. Stała tak naprawdę parę sekund, a czuła jakby trwało to wieki.

— Jakaś dziwna, aspołeczna. — stwierdził kapitan Seijoh, po czym dostał od swojego kolegi w łeb. — Ała, Iwa-chan! — krzyknął dziecięcym tonem i wyminął Rachel posyłając jej pozerski uśmiech.

Jakaś dziwna, aspołeczna.

Te słowa obijały się echem w jej głowie. Zdawała sobie sprawę z tego, że ludzie postrzegają ją jako niespołeczną, dziwaczną i zdziczałą. Nikt jej tego nigdy nie powiedział wprost, aż do teraz. Nic nie zabolało dziewczyny jak te bezczelne, proste słowa, które inni skwitowali by środkowym palcem. Powinna się obronić i odezwać, a jej pieprzony strach przed ludźmi i brak jakiejkolwiek odwagi doprowadziły ją do płaczu. Stała na środku jebanego korytarza i ryczała jak idiotka. Nienawidziła siebie za to jaką jest, jaką sie urodziła i za to, że zawsze zrobi z siebie pośmiewisko. Jest naiwną, nadwrażliwą histeryczką.

— Rachel wszystko w porządku? — słysząc pytanie od Kuroo natychmiast przetarła poliki i zapłakane oczy.

— Zgubiłam się tylko. — wymusiła delikatny, sztuczny śmiech.

— Twój pokój jest prosto i korytarzem w prawo. — uśmiechnął się niepewnie i kontynuował swoją drogę.

  Widząc znikającego za rogiem kapitana ruszyła do swojego pokoju, który na jej szczęście okazał się pusty. Dziewczyny pewnie spędzały czas z drużyną, ewentualnie z innymi menadżerkami.

Położyła się na miękkim materacu i wzrok wbiła w sufit. Dobre pół godziny rozmyślała nad swoim życiem i zachowaniem, aż w końcu postanowiła odczytać wszystkie wysłane do niej wiadomości, których nie było za wiele. Odpisała tacie, że wszystko w porządku i spojrzała na świeże powiadomienia od swojego przyjaciela. Kuroo dobrze wiedział, że menadżerka płakała i prawdopodobnie poinformował o tym Kenme skoro wiadomość, którą od niego dostała brzmiała ,,czemu płakałaś?". Odpisała mu tylko krótkim ,,przyjdź" i wpatrywała się w drzwi, oczekując w nich rozgrywającego. Długo nie czekała na jego przybycie, gdyż chłopak zjawił się zaledwie w dziesięć minut od przeczytania jej wiadomości.

— Więc? — spytał siadając na łóżku, na którym aktualnie znajdowała się Rachel.

— Słabszy dzień po prostu. — mruknęła pod nosem i wpatrywała się w przyjaciela, który próbował przestudiować czy mówiła prawdę.

— Przecież na stołówce rozmawiałaś normalnie. — podważył jej odpowiedź.

— To tylko Oikawa i ten as. — oznajmiła niechętnie. — Zbyt mocno przeżywam niektóre rzeczy, ale już jest w porządku. — uśmiechnęła się sztucznie.

  Siatkarz siedział cicho. Zastanawiał się co powinien w takiej sytuacji zrobić. Nie potrafi obrać tego w słowa, a pokazanie tego gestami było dla niego zbyt żenujące. Miał ochotę ją przytulić, co go nieźle irytowało. Tylko nie miał pojęcia dlaczego.

  Petsch podniosła się do siadu i niepewnie położyła głowę na ramieniu Kenmy. Chłopak lekko objął ją ręką i mimo, że jego mimika nie wykazywała żadnych emocji, to w środku się cieszył. Rachel, choć nie była pewna, to miała nadzieje, że Kozume jako jedyny nie traktuje jej jak dziwadło.

— Dziękuje. — mruknęła pod nosem i wywołała u blondwłosego delikatny, nietrwały uśmiech.

Przyjrzała się jego dłoniom, które były najlepszą i najpiękniejszą rzeczą cielesną u Kenmy. Były delikatne, miękkie i nie za małe. Było widać, że są męskie przez nieprzesadnie, ale nadal widoczne żyły wystające z pod skóry.

— Czemu nie ogarnąłeś się jeszcze do spania? — zapytała, by przerwać niezręczną ciszę.

— Shoyo prosił bym powystawiał mu piłki. — westchnął.

— I ty się zgodziłeś? — zachichotała delikatnie niedowierzając do czego dał namówić się rozgrywający.

— Ta... Jest taki męczący. — mruknął zrezygnowany.

— Nie poznaję Cię Kozume. — oznajmiła sarkastycznie i spojrzała na ziewającego ze zmęczenia przyjaciela.

— Bez przesady. — odpowiedział krótko i również wpatrywał się w jej niebieskie oczy.

  Ta chwila mogła dla nastolatków trwać wiecznie. Zatraceni w blasku własnych oczu mogli trwać dekady. Oczy Kenmy były tak cholernie piękne i wciągające. Przypominały jej kocie oczy. Wiele chciałaby mu w tym momencie powiedzieć, on tak samo, lecz obaj bali się odrzucenia, tak zaawansowanych relacji międzyludzkich  i wstydu, który mógłby po tym nastąpić.

  Pasowało im to tak jak jest teraz. Byli blisko siebie i mogli na sobie polegać. Żadne z nich nie chciałoby aktualnie tego zmieniać, choć serce podpowiadało całkowicie co innego. Każdy z nich wmawiał sobie od początku, że miłość w ich wykonaniu jest czymś nierealnym i niemożliwym, że wszechświat nie stworzył dla nich tego kogoś, ten jedynej osoby. Prawda jest całkowicie inna. Zakochali się i to w osobie, z którą aktualnie trwają w mocnym, szczelnym uścisku, lecz nadal nie są na tyle odważni by zdać sobie z tego sprawę. Żadne z nich nie chciało się oderwać. Ich ciała idealnie do siebie pasowały, choć może się to wydawać głupie i bezsensowne.

— Uważasz, że jestem dziwna? — spytała przerywając najprzyjemniejszą ciszę w ich życiu.

— Nie. — choć słowo te wydawałoby się beznamiętne, bezuczuciowe i chłodne. Rachel czuła, że przyjaciel mówi stuprocentową prawdę, na której jej najbardziej zależało. Jego opinia na jej temat była najważniejsza wśród wszystkich możliwych i istniejących, a to zwyczajne, zaprzeczające jej pytaniu słowo uszczęśliwiło ją bardziej, niż cokolwiek innego na tym świecie.

  Zamilkli z powrotem, by wrócić do trwania w uścisku przepełnionym ich uczuciami i emocjami.


___________
hej napisałam:33
nastepny pojawi sie jak go napisze, ale mysle ze jakos w piatek w nocy pewnie. albo sobote, nie wiem zobaczy sie.
mam nadzieje ze sie podoba, troszke mnie fantazja pod koniec poniosla, ale mysle ze jest do to przeczytania... rozdzial moim zdaniem mocno sredni, pozdrawiam caluje

Kenma KozumeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz