— To nie najlepszy pomysł Rachel. — westchnął rozgrywający patrząc się na blondwłosą, która coraz słabszymi ruchami wygramoliła się z pod białej kołdry.
Nekoma dziś grała mecz. Fakt, był to tylko zwykły treningowy, jednak Petsch bardzo chciała go zobaczyć. Być może po raz ostatni w jej życiu zobaczy jej ulubionych chłopców na boisku. Kenma jak zwykle stawiał opór. Zbyt bardzo przejmował się jej stanem, a przecież nie był taki zły.
— Kenma proszę noo... — przeciągnęła błagalnie. — Ostatni raz obiecuję. — chłopak jedynie mruknął niewyraźnie w odpowiedzi i czekał aż przyjaciółka będzie gotowa do wyjścia.
Mimo, że jej włosy były coraz słabsze, policzki zapadnięte, a wory pod oczami bardziej widoczne i tak starała się wyglądać jak najlepiej. Białaczka nie dawała za wygraną nawet na chwilę. Dziewczyna coraz bardziej chudła i to w zastraszająco szybkim tempie przez co jej ruchy stawały się coraz wolniejsze i słabsze.
Złapała Kozume za rękę i szczerze się uśmiechnęła. Siatkarz był zdziwiony nagłym zachowaniem Rachel, jednak uśmiechnął się pod nosem. Jego uwagę przykuły posiniaczone ręce Petsch. Siniaki wyskakiwały jej od najdelikatniejszych obić, co nie wyglądało estetycznie.
Gdy wyszli na zewnątrz puścili swoje dłonie. Pary na ulicy zwracały uwagę przechodniów, a oboje nienawidzili być w centrum uwagi.
Kenma szedł od strony ulicy i co chwilę zwalniał by dotrzymać blondwłosej kroku. Mimo jej słabego samopoczucia nadal pokazywała szereg swoich białych zębów. Od ogłoszenia jej choroby zaczęła uśmiechać się częściej, niż wcześniej. Chłopak uwielbiał jej uśmiech, ten szczery i prawdziwy, a ostatnio mógł go oglądać zawsze, gdy obróci wzrok w jej stronę.
Na dworze było zimno, w końcu zastała już zima. Rachel co chwilę czuła nieprzyjemne dreszcze z zimna, choć ubrała się dość ciepło. Doktor ostrzegał, że nie powinna wychodzić w takie temperatury na zewnątrz, ponieważ jej osłabiony organizm reagował na nie dwa razy bardziej, niż powinien.
— Kenma zamarzam. — mruknęła. — Daleko jeszcze?
— Za chwilę będziemy. — odpowiedział. — Nie chce mi się grać...
— Jak zawsze, a i tak w trakcie meczu robisz wszystko doskonale. — zaśmiała się.
— Tylko myślę. Moja technika leży, a wystawy nie są doskonałe. — oznajmił.
— To Twoje myślenie dużo daje i wcale nic nie leży! — wykłócała się. — Tak to by Cię wyjebali z drużyny.
— Masz rację. — zgodził się, by uniknąć kolejnych bezsensownych i nudnych jego zdaniem kłótni.
Weszli do hali sportowej i przywitali się z resztą, która już przybyła. Byli przed czasem, ponieważ nie przyszli jeszcze wszyscy. W pomieszczeniu było tylko pare osób.
— Rej! — krzyknął ucieszony jej widokiem Lev, który dziś wyjątkowo się nie spóźnił.
— Cześć asie. — podkreśliła drugie słowo, by ego jasnowłosego skoczyło w górę. W tle usłyszała ciche prychnięcie Yamamoto. — Nie obrażaj się Taketora, przecież żartowałam. — zaśmiała się delikatnie pod nosem.
Chłopcy mieli jej naprawdę wiele do opowiedzenia. Z zainteresowaniem słuchała opowieści asa, rozbawiały ją prowokacje Lev'a w stronę Yaku oraz widok, gdy jasnowłosy dostaje lekki wpierdol. Kenma póki jeszcze mógł, to grał w coś na swojej konsoli. Poniekąd był zadowolony z faktu, że dziewczyna otworzyła się na jego kolegów z drużyny. Cieszyło go też to, że dużo się przy nich uśmiecha i wygląda na naprawdę, szczerze szczęśliwą.
CZYTASZ
Kenma Kozume
Fanfictionᴢᴀᴍᴋɴɪᴇ̨ᴛᴀ ᴡ sᴏʙɪᴇ, ᴄɪᴄʜᴀ ɴᴀsᴛᴏʟᴀᴛᴋᴀ ᴢᴀᴘʀᴏsɪᴌᴀ ᴅᴏ ᴢɴᴀᴊᴏᴍʏᴄʜ ᴊᴇᴅɴᴇɢᴏ ᴢ ᴛᴏᴘ ɢʀᴀᴄᴢʏ. ᴄʜᴏᴄ́ ɴɪᴇɴᴀᴡɪᴅᴢɪᴌᴀ ᴢᴀᴡɪᴇʀᴀᴄ́ ɴᴏᴡʏᴄʜ ᴢɴᴀᴊᴏᴍᴏśᴄɪ, ᴡᴇᴡɴᴇ̨ᴛʀᴢɴʏ ɢᴌᴏs ᴘᴏᴅᴘᴏᴡɪᴀᴅᴀᴌ ᴊᴇᴊ, ᴢ̇ᴇ ᴢ ᴄʜᴌᴏᴘᴀᴋɪᴇᴍ ᴍᴏᴢ̇ᴇ ᴍɪᴇᴄ́ ᴡɪᴇʟᴇ ᴡsᴘᴏ́ʟɴᴇɢᴏ, ɴɪᴇ ᴛʏʟᴋᴏ ᴜᴍɪᴇᴊᴇ̨ᴛɴᴏśᴄɪ ᴡʏśᴍɪᴇɴɪᴛᴇɢ...