Rozdział 20

1.3K 104 95
                                    

  Obudziła się wczesnym rankiem przez pielęgniarkę, która wyłoniła się zza drzwi z metalowym wózeczkiem na kółkach. Wskazywało to na godzinę śniadaniową. Rachel najbardziej brakowało porannych tostów, które zawsze robiła sobie w domu. Tutaj jadła tylko suchą bułkę, czasami posmarowaną masłem, bo składniki, które dawali do niej nie wyglądały zbyt apetycznie.

Zapowiadał się kolejny nudny dzień, aż do godziny szesnastej, bo o tej miał zjawić się Kozume. Chciała go zapytać jakie plany ma na sylwestra i dlaczego nic jej się nie pochwalił. Miała nadzieję, że powiedział tak tylko dlatego, że nie miał ochoty po prostu spędzać sylwestra z chłopakami, bo nie kręciły go tego typu imprezki. Nie chciała też, by rezygnował z drużynowego spotkania ze względu na nią, choć to w dziewięćdziesięciu procentach było pewne.

  W między czasie wpadł jej ojciec z ,,ciekawymi" tematami do rozmów. Następnie lekarz z codziennymi złymi nowinami, na które dziewczyna miała coraz bardziej wyjebane. Niestety ze względu na jej stan zdrowia nie udało załatwić się wypisu na nowy rok, więc tym bardziej nie chciała, by Kenma spędzał z nią sylwestra. W końcu kto by chciał siedzieć w budynku śmierdzącym chorobą?

Czas do godziny czwartej po południu mijał leniwie i przeciągał się w nieskończoność. Już nawet gry zainstalowane na telefonie nie zabijały jej nudy, która tutaj panuje. Na szczęście z lekkim opóźnieniem w w drzwiach pojawił się Kenma. Przywitał ją delikatnym uśmiechem i usiadł na skraju łóżka.

— Jak w szkole? — spytała Rachel odwzajemnionym uśmiechem.

— Jak zawsze. — mruknął. — A ty jak się czujesz?

— Jest w porządku. — skłamała. Wcale nie czuła się w porządku. Zdawała sobie sprawę, że wygląda coraz słabiej i jest coraz słabsza. Zauważyła, to przy samym braniu prysznica jak jej kondycja spadła i jak delikatne stało się jej ciało.

— Widzę, że nie jest. — złapał ją delikatnie za dłoń i delikatnie pocierał jej wierzch dłoni kciukiem. — Zobaczysz, że wszystko się jeszcze ułoży.

— Kenma nie kłam. — mruknęła wpatrując się w biały sufit. — Nie mam już szans, nikt z tego nigdy nie wyszedł.

  Chłopak zamilkł. Wiedział, że to prawda i wiedział, że prędzej czy później ją straci. Jedyna osoba, która otworzyła go na nowe relacje, która kurwa nauczyła go kochać... Odejdzie.

— Słyszałam, że spędzasz z kimś sylwestra. — zmieniła temat, by przerwać tą grobową ciszę.

— No, przecież spędzamy go razem. — zaśmiał się.

— Z czego się śmiejesz głupku! — przewróciła oczami i również zaczęła się śmiać.

— Byłaś zazdrooosna. — przeciągnął ostatnie słowo, by specjalnie je podkreślić.

— Nie! Nie byłam, tylko zapytałam. — lekko się zawstydziła. — Z ciekawości.

— Ja wiem swoje. — uśmiechnął się dumnie.

Zeszli totalnie z tego tematu i zaczęli rozmawiać o codziennych życiowych rzeczach. Rzadko pomiędzy nimi było cicho. Idealnie dopasowali się charakterami i zainteresowaniami, przez co tematy nasuwały się same. Rachel bardzo odprężały historie z treningów Kenmy, odkąd przestała na nie uczęszczać. Tęskniła za tą całą bandą debili z Nekomy.

  Po czasie postanowili się przejść do parku za szpitalem. W tej sali idzie dostać na łeb, więc trzeba korzystać póki lekarze jeszcze jej pozwalają spacerować. Doktor ufa Kenmie i wie, że Rej jest z nim bezpieczna.

  Wyszli powoli z sali i skierowali się do windy, by zjechać z drugiego piętra na parter. Następnie ruszyli do przeszklonych drzwi, które prowadziły do szpitalnego parku.

  Mimo, że miejsce nadal było blisko tego budynku, Rachel czuła się zupełnie inaczej. Lekki wiatr muskał jej rysy twarzy, aż uśmiech sam nachodził na buzię. Rozgrywający widząc uśmiechniętą przyjaciółkę również ukazał szereg białych zębów.

— Nie wierzę, że wszystko zaczęło się od zwykłej gry, a skończy tuta... — Kenma położył jej dłoń na usta, by ta nie kończyła swej wypowiedzi.

— Nie skończy. — mruknął i wpatrywał się w okolice.

— Ładne kwiaty. — zaśmiała się nerwowo.

— Rachel, jest zima. — westchnął. — Chodź na tamtą ławkę. — wskazał palcem i ruszył w jej stronę.

Usiedli na ławce pod zadaszeniem i siedzieli w ciszy. Blondwłosa rozluźniła się, jej organizm odrobinę potrzebował świeżego powietrza i szczypiącego w nos mrozu. Siatkarz wzrok miał wbity w niebo, wyglądał jakby nad czymś myślał i zapewnie tak było. Nastolatka nie ukrywa, że wyglądał naprawdę pięknie w tej pozycji, na tle takiego krajobrazu. Oparła głowę o jego ramię i splotła ich palce. Kenma miział jej dłoń kciukiem i co jakiś czas spoglądał na jej głowę.

— Masz jakiś kontakt z tymi dwoma... koleżankami? — zapytał zaciekawiony, lecz jednocześnie wydawał się obrzydzony, gdy o nich wspominał.

— Nie. — odpowiedziała krótko, ale po czasie dodała. — Chyba były tylko na chwilę.

— Od początku za nimi nie przepadałem. — powiedział dumny z siebie. — Wydają się takie... No wiesz o co chodzi.

— I jak zwykle miałeś rację. — uśmiechnęła się w odpowiedzi.

  Trzydziesty pierwszy grudnia. Blondwłosa obserwowała przez okno ruchliwe miasto i piękną, przystrojoną na świąteczny klimat ulicę. Niektórzy już od rana świętowali nowy rok, co zauważyła po chwiejnych krokach, lekko wstawionych przechodniów.

Dziś był pierwszy dzień od bardzo dawna, gdy czuła się na siłach i totalnie zdrowa. Niestety to tylko pozory i być może fakt, że jest podekscytowana.

Nie mogła się doczekać na przybycie Kenmy. Miał być o dwudziestej, więc zostały jej około trzy godziny samotności i nudy. Stwierdziła, że skoro to jej prawdopodobnie ostatni sylwester w życiu, to lekko się pomaluje i zakryje te olbrzymie sińce pod oczami. Mimo to jej strój nadal wyglądał jak typowy żul pakiet, ale myśli, że rozgrywającemu to nie będzie przeszkadzać. W swoich szarych dresach i za dużej czarnej bluzie będzie się czuła swobodnie i przede wszystkim ciepło.

Zjadła posiłek, który dostarczyła jej pielęgniarka. Można przyznać, że dania wyglądają i smakują tutaj coraz lepiej. Może dlatego, że dostała osobną dietę, by wszystkie potrzebne witaminy były dostarczone do jej schorowanego organizmu.

Usiadła na pościelonym łóżku i włączyła sobie parę odcinków jej ulubionego serialu z nadzieją, że czas minie jej szybciej i już za chwilę zjawi się przyjaciel. W między czasie przeszła się jeszcze do automatu po picie i poprzeglądała sobie media społecznościowe, ale widząc posty ,,nowy rok, nowa ja" lub listy rzeczy do zrobienia w tym roku, odrazu wyłączyła tę falę, jej skromnym zdaniem żenady. Po prostu powróciła do dalszego oglądania.

Miała małą nadzieję, że Kenma odwiedzi ją nieco szybciej i przyniesie coś dobrego do żarcia, by nie siedzieć na sucho.

Na szczęście miała rację i blondyn odwiedził ją zaledwie trzydzieści minut wcześniej z paczką słodyczy i niezdrowych przekąsek. Mimo, że przychodził do niej codziennie i tak za każdym razem gdy ją odwiedzał, bardzo się cieszyła. Uszczęśliwił ją też fakt, że przyjaciel ubrał się również tak, by było mu komfortowo i nie musiała być sama z wyglądem totalnie nie pasującym do okazji.


_____________
hej?

Kenma KozumeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz