Rozdział 18

1.5K 108 39
                                    

— Pan żartuje? — wydusiła z siebie nastolatka.

— Chciałbym żeby to był żart. — odpowiedział poważnym tonem. — Szczegóły poznamy za dwa dni. Wiemy tylko, że nie jest najlepiej. Białaczka może rozwijać się bardzo szybko przez osłabiony organizm. I tak już jest na dość rozwiniętym etapie. — dopowiedział więcej nieprzyjemnych informacji. — Zostawiam Was samych. — uśmiechnął się niepewnie i wyszedł z sali.

Dziewczyna próbowała opanować swoje emocje, ale popadła w panikę. Rozkleiła się na dobre. Co złego zrobiła, że w życiu przytrafiają się jej same złe rzeczy? Zapłaciłaby każdą cenę, by żyć jak normalna osoba w jej wieku. Kenma trzymał ją mocno za rękę chcąc pokazać, że ma wsparcie z jego strony, choć dla niego to był niesamowity cios. Tak ważna dla niego osoba, jedyna na tym świecie, którą zdołał pokochać, ma odejść na zawsze i to tak prędko. Nie wyobrażalny ból psychiczny jak i fizyczny, mocny ucisk na sercu i skotłowane myśli. To uczucia, które towarzyszyły nastolatkom.

— Heeej... Rachel... — zawołał cicho chłopak i przycisnął dziewczynę do swojej klatki piersiowej. Sam próbował się przy niej nie rozkleić, chciał ją wspierać, aż do końca. Nie zamierzał mówić, że ją rozumie i będzie dobrze, bo nie będzie i nigdy nie był w takiej sytuacji, by zrozumieć co w tym momencie przeżywała. To byłoby strasznie sztuczne i nieszczere.

Blondynka szlochała i moczyła słonymi łzami bluzę Kenmy. Nie chciała go zostawić samego, nie chciała też by on ją dziś opuszczał.

— Lepiej będzie jak o mnie zapomnisz. — oznajmiła niewyraźnie.

— Co ty gadasz? — wytarł kciukiem jej mokre policzki i patrzał głęboko w jej oczy. — Będę Cię odwiedzać codziennie rozumiesz?

— Ale masz szkołę i treningi, będę Cię tylko wykańczać. — wytłumaczyła.

— Nie interesuje mnie to. — mruknął beznamiętnie i nadal trzymał ją w ramionach, jakby już dziś miała od niego odejść.



  Minęły zaledwie trzy dni, a Rachel samopoczucie było tylko lekko poprawione, przecież to niemożliwe, by dawne szczęście wróciło, gdy żyjesz ze świadomością, że każdy dzień może być Twoim ostatnim. Kenma nie ominął jeszcze żadnego dnia odwiedzin i obiecał, że będzie tak aż do końca całej tragedii.

Drzwi od sali otworzyły się. Było lekko po dwunastej, więc to prawdopodobnie był jej ojciec, który zaczął udawać zainteresowanego swoją córką.

— Cześć młoda. — przywitał się szerokim uśmiechem blondwłosy mężczyzna i usiadł na jasnoszarym taboreciku przy łóżku. — Jak samopoczucie? Potrzebujesz czegoś?

— W porządku. — skłamała. — Jak w pracy?

— Tak jak zawsze. Ręce pełne roboty. — zaśmiał się, choć dla Rej wcale, to nie było zabawne. — Posiedzę piętnaście minut i się zbieram. — spojrzał na wiszący w sali zegar. — Co to za chłopak, który Cię tutaj odwiedza?

— Skąd wiesz? — zdziwiła się. Kenma przychodził pod wieczór, a tata odwiedzał ją w południe, więc nie było szans by się minęli na korytarzu.

— Recepcjonistka mnie o tym poinformowała. — odpowiedział surowo i oczekiwał wyjaśnień. — Podał się za Twojego chłopaka.

— To przyjaciel, bliski przyjaciel. — mruknęła lekceważąco. — Od kiedy Cię to w ogóle interesuje?

— Od zawsze. — spojrzał na zegarek zapięty przy jego nadgarstku. — Lecę już. Do jutra młoda. — wyszedł z sali zostawiając tylko reklamówkę z żarciem.

  Nie pożegnała go. Jedyne co potrafił zrobić to zepsuć jej humor, a do tego myślał, że wybaczy mu, gdy rzuci pieniędzmi na ladę. Pieprzony egoistyczny materialista.

  Włączyła konsole Kozume i zaśmiała się pod nosem. Siatkarz aż tak się poświęcał, że pożyczał jej konsole? Teraz pewnie ledwo przeżywał dzień w szkole, a co dopiero treningi i rozmowy z Haibą.

  Rozpoczęła rozgrywkę w jedną z ulubionych gier i modliła się, by czas jak najszybciej zleciał do wieczora. W szpitalu były niewyobrażalne nudy, cisza była strasznie irytująca, już nie wspominając o samotności, z którą Rachel znała się bardzo dobrze. Odkąd poznała Kenmę, to nienawidziła uczucia samotności.

  Pielęgniarka przywiozła jej obiad na stalowym wózeczku i z przyjaznym uśmiechem życzyła smacznego. Rachel wyrzucała te obiady do kosza, były tak obrzydliwe, że nawet gdyby była niewyobrażalnie głodna i tak by ich nie tknęła. Na jej szczęście śniadania i kolacje poprawiały wizerunek posiłków w tym szpitalu.

  Włączyła telewizor, by w tle coś się odzywało. Nie chce oszaleć od tej wkurwiającej ciszy. Skończyła pare leveli i postanowiła iść na krótką drzemkę, która i tak zapewnie skończy się całym przespanym dniem. Na szczęście dziś piątek, a w weekendy może wyjść poza mury tego przepełnionego chorobami miejsca, więc nieco odskoczy od rutyny, która nagle zaczęła ją denerwować.

  Obudziła się pod wypływem uginającego się materaca. Przetarła oczy, by dokładnie przyjrzeć się osobnikowi, którym okazał się nie kto inny jak Kenma. W końcu nie miała innych znajomych. Pisała do dziewczyn czy mogłyby ją odwiedzić, ale żadna z nich nie ma czasu, podobno są strasznie zapracowane i mają napięty grafik przez treningi. Rachel wątpiła, że to prawda. Po prostu im się nie chciało, bo nigdy nie zależało im na niej, jako bliskiej koleżance.

— Obudziłem Cię, przepraszam. — sięgnął po swoją konsolę i położył głowę na poduszce.

— I tak spałam na czuja. — powiedziała cicho i wpatrywała się w grającego przyjaciela. Nawet wyczerpany po treningu wyglądał idealnie. — Jak ci minął dzień?

— Lev jest taki męczący... — przewrócił oczami zirytowany.

— Dawno go nie widziałam. — westchnęła. — Bierz sobie do szkoły tą konsole. — oznajmiła dziewczyna. — Pograsz w szkole, a później będziesz bardziej rozgadany.

— Sory... — już chciał ją odłożyć, ale niebieskooka mu przerwała.

— Graj spokojnie, lubię patrzeć jak grasz i uwielbiam Twoje dłonie. — uśmiechnęła się zawstydzona. Chłopak odwzajemnił uśmiech i kontynuował granie.

  Głowę położyła na jego klatce piersiowej i co chwile spoglądała na prowadzoną przez Kenmę rozgrywkę. Wciągnęła się w obraz na małym monitorku i zwinne ruchy palców rozgrywającego, aż w końcu zasnęła. I to tym wymarzonym snem, który pozwalał odespać wszystkie nieprzespane noce.

  Kenma dopiero po czasie zauważył, że jego przyjaciółka zasnęła. Delikatnie i jak najciszej odłożył urządzenie na szafkę, wplótł dłoń w coraz słabsze, blond włosy Rachel i sam postanowił oddać się w objęcia Morfeusza.


_________________
Yahooo
nudny ten rozdzial strasznie, ale musze jakos zapchac miejsce. przy pkazji dodalam jakas marna interakcje ze strony ojca blondyni, ktory najlepiej jakby w ogole nie istnial bo mi tylko przeszkadza w tym fanficzku

powoli coraz blizej konca, nie zdradze ile bedzie dokladnie rozdzialow, bo taka poufna informacje posiada tylko elita

w nastepnym rozdziale przeskoczymy o okolo dwa miesiace zapewnie bo aktualnie nie ma co sie dziac a im blizej do konca tym bedzie robic sie coraz ciekawiej

intencje co do tej ksiazki mialy byc calkowicie inne, ale w trakcie jej pisania calkowicie mi sie to zmienilo i no wyszlo jak wyszlo nie wiem czy jeztem z niej zadowolona czy nie, napisze wam to jak ja skoncze

milego dnia, za mna kolejna nieprzespana nocka. moj zegar biologiczny jeszcze nigdy nie byl tak rozpierdolony. szczerze sama sie dziiwie ze jeszcze funkcjonuje, co prawda ledwo ale jakos funkcjonuje (niestety)

przerasza. ze tak sie rozwinelam ale no juz sie przymkne na nastepnyme pare rozdzialow przynajmniej

 

Kenma KozumeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz