Pov Frank
Z pamiętnika zajebistej księżniczki
Mój drogi pamiętniczku, muszę Ci wyznać, że już cały tydzień przebywam w tym śmiesznym szpitalu z Gerardem. Dzięki niemu moje życie nabiera sensu.
Dzięki chorym shiperom jesteśmy parą już 4 dni! A pomyśleć, że ich "wiedza" pochodzi z tureckich seriali...
Właściwie zaczęło się to od dyskusji na temat firanek. Gerard zmienił moje zdanie o nich. Dla mnie od zawsze były tylko zbędnymi zbieraczami kurzu, jednak Gee uświadomił mnie, że mają potencjał estetyczny.
Ale teraz pora na podsumowanie tych 4 dni. A jest o czym opowiadać.
Ze względu na obsesję braci Way na punkcie grzybów, nasz gang zmienił nazwę na "Grzybiarze", a nasze ściśle tajne spotkania odbywają się w grzybiarni.
Mikey i Bob wiecznie pytają Raya czy jest już w związku z szamanem. Nie mam pojęcia co Ci blondyni mają z shipowaniem ludzi. Niech sami się shipują.
Tępe dzidy ochroniarze odpuścili sobie stanie przy mnie 24 na dobę. Właściwie to również zasługa Gerarda. Mój chłopak ma ogromny dar przekonywania i w zamian za 3 pączki załatwił mi 20 godzin wolności dziennie.
Z Gee świetnie się tutaj bawimy. Zrobiliśmy Szlak grzybiarzy, czyli trasę dla sprzątaczek. Zaznaczyliśmy ją szyszeczkami - moją ukochaną bronią. Szlak prowadził do kiszonych grzybów, którymi były szyszki. To nieco skomplikowane.
Niestety, zamiast sprzątaczek trasę przeszli Bob, Mikey i Ray. Tłumaczyli, że obawiali się jakiegoś ataku na końcu trasy. Ta, na pewno. Po prostu chcieli kiszone grzybo-szyszki.
Ray razem z szamanem postanowili włamać się do komórki sprzątaczek. Było to bardzo ryzykowne działanie, jednak ci wariaci świetnie dali sobie radę.
Jako trofeum Ray zgarnął mopa. Nie umknęło to uwadze grzyba Baśki, jednak chłop ma szybkie biegi i zdążył uciec ze zdobyczą.
Mop nie okazał się bezużyteczny. Odegrał wielką rolę w bitwie ze zgrzybialstwem, które chciało ukraść mój ukochany pamiętniczek. Był moją turbo bronią.
Niestety, zgrzybialstwo również było uzbrojone. Szarżował na mnie z miotłom.
Była to trudna walka. Oprócz grzybiarzy podziwiało ją wielu gapiów.
Rzecz jasna wygrałem, bo jakżeby inaczej.
Za wygraną, zdobytą walecznością i męstwem, zostałem uhonorowany Orderem Zielonego Bakłażana.
Niestety, ochroniarze i reszta personelu szpitala również zainteresowała się tą walką. Dostałem opr, ale Gee świetnie złagodził sytuację.Krótko mówiąc, najbardziej oberwało zgrzybialstwo. Karma wraca.
Szczerze, to polubiłem tych z lekka walniętych ludzi. W życiu nie myślałem, że jacykolwiek przedstawiciele mojej rasy mogą być zdatni do bycia moim towarzystwem, a tu proszę. Kolejna niespodzianka.
Jak wiadomo, nie zawsze może być dobrze i nie zawsze może być źle. A mianowicie Ray narzeka, że ostatnio rzadziej widzi się z szamanem.
Mikey i Bob przeczuwają kłótnię przedmałżeńską, jednak ja obstawiam, że to skutki przyjmowania jego leków. Bądź co bądź, właśnie tak one mają działać.
Ja również odczuwam działanie moich terapii.
Gerard już nie zachowuje się jak 5 innych ludzi. Można zauważyć u niego 3 osobowości.
Mikey i Bob też czują się lepiej. O ile tak można ująć granie w klasy na środku korytarza.
Za to stan psychiczny naszych lekarzy znacznie się pogorszył. Właściwie to nie tylko ich, ale całego szpitala.
Na doktor Mary zacząłem mówić po prostu raszpla, bo żadne inne słowa lepiej jej nie opisują.
Gee na Harrego przestał mówić Dr. Death, teraz zwraca się do niego tylko doktorku.
Ray na Jacka zaczął mówić mistyczny badyl (jestem pewien, że to nawiązanie do jakiegoś kija szamana), a Mikey i Bob na Coreya mówią pleśniak. Jak uroczo.
Ogólnie to tylko czekam, aż wyrzucą nas z tego szpitala. Na pewno nie dadzą sobie z nami rady zbyt długo.
Frnk
CZYTASZ
mad band || mcr
FanfictionMy Chemical Romance w jednym szpitalu psychiatrycznym. Gerard Arthur Way - osobowość wieloraka Michael James Way - depresja Frank Anthony Iero - sadyzm Raymond Manuel Toro - schizofrenia Robert Cory Bryar - masochizm ! ff pisane w celach humorystycz...