Rozdział speszjalny
Pov Gerard
Następnego dnia obudziłem się z uczuciem, że chomiki za niedługo opanują główny budynek policji w New Jersey.
A może był to tylko dziwny sen.... W każdym razie lepiej uważać na te gryzonie.
Pomimo tego, że było już grubo po 6 rano, Baśka nadal nie wtargnęła do mojego azylu. Doprawdy niewiarygodne.
W tak niecodziennej sytuacji, nie wiedziałem co ze sobą zrobić, jednak postanowiłem kontynuować moją codzienną rutynę bez punktu "Pytanie Basi, czy dzisiaj grzybowa na obiad".
Gdy względnie byłem przygotowany do spotkania z ludzką cywilizacją, Basi nadal nie było. Co za pech...
Z nudów poszedłem do Frania. Po drodze prawie się wywróciłem, bo podłoga była mokra, jednak z gracją uratowałem mój tyłek przed bolesnym zetknięciem z podłożem. Ale ja jestem utalentowany. Więcej ludzi powinno mieć wbudowaną moją zajebistość w chromosomach... Chociaż może to i dobrze. Gerard Way może być tylko jeden.
- Witaj mój najdroższy zakalcu - powitałem mą miłość rysującą nieprzyzwoite rysunki na oknie.
- Witaj moja kochana żabnico - odparł Franek, dokańczając swe dzieło. Jestem z niego taki dumny... Dzieci tak szybko dorastają - Widziałeś może naszą bestie Barbarę?
- A wiesz, że nie? Nadal jestem tym zszokowany.
- Mnie również nie nawiedziła. Co za grzybnica, nawet nas nie odwiedzi...
- Skandal. Powinna przemyśleć swoje haniebne zachowanie i stosownie nam wynagrodzić tą oto zaistniałą sytuację.
- No właśnie. Jak śmie popełniać takie rzeczy.
- Oby miała dobre usprawiedliwienie, bo w innym wypadku nie wybaczę jej tego, że nie udzieliła mi informacji czy kucharki ugotowały zupę z jej rodziny.
- Faktycznie, strasznie zaniedbuje swoje obowiązki... Pewnie siedzi i czyta te swoje śmierdzące gazetki w jej dziurze.
- A widziałeś jakie kałuże porobili na korytarzu? Nie ma Basi i wszystko się sypie.
- Muszę to sprawdzić! - Frunk wymaszerował ze swojej sali, a ja za nim.
- Faktycznie... Co ci ludzie sobie myślą? Przecież to stwarza zagrożenie... Ja rozumiem, że jesteśmy w szpitalu, ale mogliby zapobiegać wypadkom, zamiast leczyć ich skutki.
- Pomijając fakt, że jesteśmy w szpitalu psychiatrycznym...
- Skandaliczny ten dzień. Co powiesz na udoskonalenie go w jakiś niezwykle kreatywny sposób?
- Przecież wiesz, że jestem otwarty na wszystkie niebanalne pomysły.
- W takim razie wykorzystajmy tą zalaną podłogę... Jak sądzisz, jeżdżenie wózkiem inwalidzkim po wodzie jest lepsze od tego po zwykłym podłożu?
- Musimy to sprawdzić!
I w taki sposób rozpoczęliśmy poszukiwania wózka inwalidzkiego, co w cale nie było takie trudne. Po przejściu korytarza zobaczyliśmy, jak jakiś starszy mężczyzna zsiada z wózka i o kulach idzie do łazienki.
CZYTASZ
mad band || mcr
FanfictionMy Chemical Romance w jednym szpitalu psychiatrycznym. Gerard Arthur Way - osobowość wieloraka Michael James Way - depresja Frank Anthony Iero - sadyzm Raymond Manuel Toro - schizofrenia Robert Cory Bryar - masochizm ! ff pisane w celach humorystycz...