4。

57 6 21
                                    

Pov Bob

Gerard zaczął się miotać przy swoim łóżku i narzekać na niemal wszystko. Ja z Mikeyem dalej oglądaliśmy turecki serial. Naprawdę się w to wciągnęliśmy.

W pewnym momencie Gerard zainteresował się moją osobą.

- Bob, czy chcesz dołączyć do mojej drużyny Killjoys'ów? - Co?

- Yyy... Nie? - czerwonowłosy chłopak wyglądał, jakby miał zawał. Powiedziałem coś nie tak?

- Nie, to nie - Gerard teatralnie odrzucił włosy do tyłu i zamaszyście usiadł na łóżku. Wyciągnął szkicownik i zaczął coś w nim rysować.

Nie wiedząc co mam zrobić, kontynuowałem oglądanie serialu. Akurat trafiłem na dramatyczny moment, w którym główni bohaterowie oskarżają się o zdradę. Kobieta dała facetowi z liścia i zaczęła wyrzucać jego rzeczy przez okno. Wreszcie robi się ciekawie.

W pewnym momencie do pokoju weszła piguła, znaczy pielęgniarka.

- Od dzisiaj lekarze postanowili integrować ze sobą pacjentów cierpiących na różne choroby. Ma to poprawić kontakty międzyludzkie i świadomość, że bardzo się różnimy, jednak musimy się wzajemnie szanować, i próbować zrozumieć - mądre słowa. Nie powiem, że nie.

- Ale ja nie chcę się zadawać z jakimiś wariatami - Gerard dodał swój niezwykle potrzebny komentarz.

- Gee, jakbyś nie zauważył, Ty też jesteś chory psychicznie - Gee? Ale to uroczo brzmi!

- Phi, bzdura. Jestem jak najbardziej stabilny mentalnie i emocjonalnie - taa, akurat.

- Bez sprzeciwów i niepotrzebnych kłótni. Za dziesięć minut macie terapię grupową z dwoma innymi osobami. Wszyscy - ostatnie słowo dodała spoglądając na Gerarda.

Chcąc nie chcąc wyszliśmy z sali i zaczęliśmy szukać doktora Coreya, aby powiedział nam, gdzie ma się odbyć nasza terapia grupowa.

- Gerard, kto Ciebie leczy? - zapytał Mikey.

- A bo ja wiem? - ehh.

- Nie wiesz jak się nazywa Twój lekarz? - dopytywałem.

- Mówię na niego doktorek - dużo mi to daje.

W pewnym momencie chłopaka olśniło.

- Doktor Death - Gerard ewidentnie dostał objawienia. Boję się go.

Czerwonowłosy chłopak stał na środku korytarza osłupiały. W pewnym momencie wyciągną swój plastikowy pistolet na wodę.

I nagle wpadł na niego nie kto inny, jak doktor Corey.

- Bracia Way i Bob! Szukam was od kilku minut. Już jesteście spóźnieni na terapię.

Udaliśmy się z lekarzem do dużej sali o numerze 124. Muszę zapamiętać.

Gdy weszliśmy do sali, czekali na nas już pani doktor, której nie kojarzę i dwóch innych chłopaków.

mad band || mcrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz