z dedykacją dla ozisku
Pod koniec drogi Carla cofnęła zaklęcie na poirytowanego już Kola. Mimo, że dla niej mógł on je nosić całą wieczność. Kol początkowo wydzierał się na dziewczynę jak ona mogła na taką ważność jaką jest on sam rzucić zaklęcie uciszające. Szczerze czarownica się nim nie przejęła.
Gdy wysiedli oboje z auta oczom dziewczyny ukazała się ogromna posiadłość rodziny Mikaelson. Kol na szczęście też się już uspokoił przecież Carla by sobie nie wybaczyła gdyby taki arogancki idiota popłakał się z nerwów.
- Widzę, że księżniczka jest zdenerwowana przed spotkaniem z moją kochaną rodzinką.
- Niee tylko nie wiem po prostu czego mogę się spodziewać. Dlaczego sądzisz, że jestem zdenerwowana?
Carla nie skłamała mówiąc, że jest zdenerwowana. Była przerażona, że psychopatyczna hybryda jak opowiadał jej Kol w hotelu wbije jej sztylet w serce lub gdzieś zakopie w ciasnej trumnie. Bała się również Rebeki, bo słyszała wiele o tej morderczej blondynce.
- Mnie kochanie nie oszukasz widzę, że najchętniej byś zwiała teraz gdzie pieprz rośnie.
Dziewczyna już mu nie odpowiedziała, bo weszli do ogromnego pokoju gdzie już wszyscy byli. Pierwsi szatynce w oczy rzucili się Klaus i Elijah. Obok nich siedziały dwie blondynki, które o dziwo przyjaźnie uśmiechały się do dziewczyny. Jedna miała długie proste włosy, a druga krótkie lekko pofalowane. Carla dobrze zgadła, że pierwsza to mordercza Rebekah a druga to Freya. Potem dostrzegła ciemnoskórego mężczyznę, który stał nad fotelem Rebeki. To był Marcel. Oprócz tej piątki w pokoju była poznana wcześniej Cami i matka dziecka Klausa z tego co się zorientowała.
- Hej! Jestem Rebekah jak mi wiadomo poznałaś już moich braci, ale nie martw się ja jestem z nich najnormalniejsza. Miło mi cię poznać, ty to jak mniemam Carla? - przywitała się wesoło blondynka
- Tak zgadza się. - dziewczyna odwzajemniła uśmiech
Potem przedstawiła się jej cała reszta prócz naburmuszonego Marcela. Carla zauważyła też, że Kol gdzieś zniknął lecz nie dopytywała gdzie.
- Więc mam pomóc wskrzesić waszą matkę i ochronić waszą córkę?- zwróciła się do Klausa i Hayley
-Ta... - zaczęła mówić wilkołaczyca lecz Klaus nie dał jej dokończyć
-Nie - powiedział z cwaniackim uśmieszkiem
-Jak to!? Przecież była umowa ja pomagam wskrzesić waszą matkę i chronię Hope przed Dahlią a wy pomagacie mi znaleźć ten kryształ.
- Cóż hybryda zmienną być jak to mówią. Po za tym nie wiem czy ci mogę ufać.
-Bracie po pierwsze nikt tak nie mówi no chyba, że to twoja wymówka i dostałeś okresu. Po drugie znałeś Violett ona jako jedna z nielicznych nie była przeciwko nam więc nie sądzę, że jej córka, która wygląda na poukładaną była diabłem z rogami. Po trzecie nie pokonasz sam Dahlii a Freya nie pogardzi pomocą obeznanej czarownicy.- wtrącił się do rozmowy Elijah
Dziewczyna zauważyła, że prócz Kola nie ma też Cami, ale ona mogła po prostu iść do baru na jej zmianę.
-Zgadzam się z nim Klaus ona może nam pomóc i nie wygląda na złą.-powiedziała najstarsza Mikaelson
-A ja nie i koniec kropka. Koniec rozmowy.- oświadczył Klaus
-Klaus jesteś głupi czy głupi? Ta dziewczyna też ma interes ochronić swój sabat a przy okazji może pomóc nam. Chce chronić twoją córkę a ty jak zwykle chcesz zgrywać tego najmądrzejszego tylko bez mózgu. Opanuj się wreszcie. Jak wielki problem dla ciebie odebrać kryształ tej idiotce Davinie to sama mogę jej go odebrać i przy okazji zakopać ją pod jabłonką. Pomyśl przez twoją głupotę narażasz nas wszystkich! - nawrzeszczała wręcz Rebekah
CZYTASZ
My darling witch ll Kol Mikaelson ✔︎
FanfictionCarla Sanchez po śmierci matki włada sabatem. Niebezpieczna czarownica zbliża się wielkimi krokami. Carla musi zwrócić się o pomoc do pierwotnych wampirów z Nowego Orleanu. Jednak z nimi nawiazuje bliższe relacje. Jak się to skończy?