Dochodziła już pierwsza w nocy gdy Carla zaczęła odczuwać skutki alkoholu w swoim organizmie. Dostrzegła zaletę bycia wampirzycą, bo gdyby nie była heretykiem w tym momencie byłaby zapewne kompletnie wstawiona i nie mogłaby się utrzymać na własnych nogach. Teraz po wypiciu trzech butelek whisky, wielu kieliszkach wódki i wielu szklankach bourbonu jeszcze się jakoś trzymała i to całkiem nie najgorzej.
Aktualnie siedziała z Kolem w barze, który był jej ulubionym czyli z whisky. Klausa z nimi nie było, bo jak powiedział wcześniej musi iść zasmakować innych uroków Seville czyli inaczej mówiąc poszedł wyrwać jakąś hiszpankę.
-Widziałem w dzielnicy obok taką ładną ulicę z lampionami i różnymi małymi sklepami może przejdziemy się tam?- zapytał też lekko wstawiony Kol, który i tak sprawiał wrażenie, że lepiej się trzymał od Carli .
-Masz na myśli dzielnicę wampirów. Owszem możemy tam iść, ale oni nie są za mili uwierz mi. Po za tym jesteśmy trochę wstawieni i możemy wpaść po drodze do jakiegoś rowu.- powiedziała Carla.
-Ty nawet po alkoholu musisz zgrywać taką nudziarę ? Choć będzie fajnie a po za tym jestem pierwotnym wampirem więc co najwyżej to ja im coś zrobię niż oni mi a ty potężną czarownicą, która w dodatku jest pół wampirzycą.
Carla nie mając siły i głowy już na dłuższą kłótnię z Mikaelsonem przystała na jego propozycję.
Idąc do dzielnicy dużo ze sobą rozmawiali jak i w barze. Dziewczyna dowiedziała się, że Kol kiedyś był czarownikiem i nadal zna i kojarzy wiele zaklęć. Dowiedziała się również, że oprócz Elijahy, Klausa, Rebeki, Freyi i samego Kola mieli oni jeszcze jednego brata- Finna, który zmarł otruty. Nie był on jednak wielkim wielbicielem tego rodzeństwa no z wyjątkiem Freyi, która go uwielbiała. Finn podobno uwielbiał być w centrum zainteresowania Esther i zawsze powtarzał, że dla niego jego rodzeństwo nie jest jego rodziną. Podłe i egoistyczne- pomyślała w głowie Carla.
Gdy dotarli na dzielnicę Seville, która należała do tutejszych wampirów okazało się na szczęście, że nie ma teraz tak zwanych ,,godzin dla wampirów" podczas, których tutejsze wampiry żywiły się ludźmi. Podobne zasady jak już Carla się przekonała były w Nowym Orleanie.
Mimo, że dziewczyna rzadko kiedy odwiedzała tą dzielnice właśnie ze względu na tutejsze wampiry zawsze zachwycała się widokiem jej. Ta dzielnica w Seville była uznawana za jedną z piękniejszych. Jedna długa kamienista ulica po jej bokach wiele małych klimatycznych sklepików miały swój urok. Szczególnie zawsze Carlę zachwycały lampiony, które wznosiły się w powietrzu nad tą ulicą i ich wygląd robił największe wrażenie właśnie w nocy.
-Ładnie tutaj a ty nie chciałaś przyjść.- powiedział Kol z jego charakterystycznym uśmiechem patrząc w niebo.
Heretyczka nic mu nie odpowiedziała tylko przysunęła się bliżej niego, stanęła na palcach i wpiła się w jego usta. Nie wiedziała zbytnio sama dlaczego to robi jednak w głowie zwaliła wszystko na alkohol, bo gdyby była trzeźwa zapewne by do tego nie doszło.
Kol przez dłuższą chwilę nie wiedział co się dzieję. Jednak potem oddał pocałunek.
Jego usta smakowały głównie whisky i wódką a także krwią, bo jeszcze w towarzystwie Klausa wybrali się na małą ,,przekąskę" , ale dziewczynie się to podobało, bo sama była z ,,lekka" wstawiona. Wplotła swoje palce w miękkie orzechowe włosy wampira a ten zjechał rękami na jej biodra. Na chwilę oderwała się od ust pierwotnego, bo uświadomiła sobie, że stoją i się obściskują prawie na środku ulicy.
-Wow nie spodziewałem się tego po tobie.- powiedział z jego uśmieszkiem.
-Ugh, musisz psuć taką chwilę zawsze takimi tekstami naprawdę dużo bardziej mi się podobasz....- i nie dokończyła, bo uświadomiła sobie co powiedziała.
CZYTASZ
My darling witch ll Kol Mikaelson ✔︎
FanfictionCarla Sanchez po śmierci matki włada sabatem. Niebezpieczna czarownica zbliża się wielkimi krokami. Carla musi zwrócić się o pomoc do pierwotnych wampirów z Nowego Orleanu. Jednak z nimi nawiazuje bliższe relacje. Jak się to skończy?