1

1.2K 47 18
                                    

Carla po spakowaniu najpotrzebniejszych rzeczy wyruszyła w drogę. Bała się jednak, że wampiry nie pomogą, bo słyszała wiele historii o słynnych Mikaelsonach.

Po wielu godzinach żmudnej drogi dotarła do celu. Musiała przyznać, że to miasto miała naprawdę swój urok.
Skierowała się na dzielnice gdzie był jej hotel. Po rozpakowaniu miała jeszcze chwilę wolnego przed spotkaniem z niejakim Klausem i Elijahą Mikaelson.

Obudził ją budzik pół godziny przed spotkaniem. Więc  Carla postanowiła się przygotować. Na nogi załażyła czarne szpilki. Sukienka była koloru bordowego z wycięciem na plecach. Jej stylizacje wykończył czarny żakiet w którym chodziła praktycznie zawsze. Kruczoczarne włosy splątała w koński kucyk, usta podkreśliła błyszczykiem. Na szyję załażyła naszyjnik, który jej matka dała w dzieciństwie.

Weszła do baru na Bourbon Street tam gdzie miała się spotkać z braćmi Mikaelson i zajęła wolny stolik.

Po paru minutach podeszła do niej barmanka z przyjaznym uśmiechem. Miała na imię Camille, przynajmniej tak było napisane na plakietce.

- Hej! Jestem Cami potrzebujesz czegoś? - zapytała się przyjaźnie blondynka

- Tak, poproszę herbatę z cytryną. - odpowiedziała

- Ok, zaraz będzie. Jeśli mogę spytać to co cię sprowadza do Nowego Orleanu?

- Sprawy rodzinne, mam tu umówione spotkanie z pewną rodziną.

- Oh, rozumiem. Czyżby z braćmi Mikaelson?

- Tak skąd wiedziałaś?

- Nie da się nie znać ich mieszkając tutaj. Uwierz mi.

Po trzydziestu minutach w barze pojawił się Klaus i Elijahą.

- Ty jesteś córką tej wiedźmy Sanchez? - zapytał mężczyzna w garniturze

Carla pomachała głową twierdząco. Obok mężczyzny w garniturze stał ubrany w skórzaną kurtkę blondyn. Jak się domyśliła był to Klaus. Nigdy nie widziała się z tymi wampirami lecz znała opowiadania o nich.

- W takim razie składam szczere kondolencję - powiedział Elijah

- Bracie nie przyszliśmy się użalać nad tą wiedźmą tylko zawrzeć z nią interes. - odpowiedział bratu Klaus

- Moja matka przed śmiercią uznała, że możecie mi pomóc unicestwić wiedźmę, która jest dużym zagrożeniem dla naszego sabatu. Mianowicie Dahlię.

Klaus słysząc to imię ironicznie się zaśmiał.

- My też mamy z nią kłopot. Ta szurnięta ciotka chce zabić moją córkę i siostrę.

- Zaraz jak to ciotka? - zapytała zdezorientowana Carla

- Matka ci zapewne przed śmiercią nie wspomniała, że Dahlia to siostra naszej matki. - wtrącił się w rozmowę Elijah

- Podobno też macie coś co należy do mojego sabatu i może być przydatne.

- Niekoniecznie my. Otóż mają to tutejsze czarownicę. Mowa o rubinowym krysztale, który daje ogromną moc czarownicy władającym waszym sabatem. Więc w tym przypadku mowa o tobie. - powiedział Klaus

- Co do Dahli to nasza siostra Freya już opracowuje plan unicestwienia jej. Jednakże twoja pomoc również się przyda. - znów wtrącił się Elijah

- Zawrzyjmy więc taki układ. Ty postarasz się chronić moją córkę i pomożesz wskrzesić Esther, a my pomożemy w odsysaniu kryształu. Może być? - zapytał Klaus

- Zaraz zaraz jak to pomóc wskrzesić waszą matkę!?

- To część planu zabicia Dahli. Próbowaliśmy na wiele sposoby ją unicestwić lecz skutki były marne. Krew Esther ją osłabi i wtedy obie umrą, bo połączymy je zaklęciem. - opowiedziała hybryda z psychopatycznym uśmiechem

- To jak wchodzisz w układ z rodziną Mikaelson? - zapytał Elijah

- Nic mi nie pozostało więc niech będzie.

-Cudownie wyślę ci adres naszej willi i jutro szczegółowo omówimy plan- powiedział Klaus

- Także do zobaczenia Carlo Sanchez. - bracia się pożegnali, a następnie odeszli

Carla miała duży mętlik w głowie po powrocie do hotelowego pokoju. Nie wiedziała czy robi dobrze bratając się z pierwotną rodziną.

Wzięła szybki prysznic i zasnęła rozmyślając co czeka ją następnego dnia.

Hejka!
Witam was w pierwszym rozdziale My darling Witch. Nie jest on idealny, ale liczę, że się spodoba. Miło by była jakbyście zostawili gwiazdkę i komentarz. Do następnego!

My darling witch ll Kol Mikaelson ✔︎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz